Ruiny Gorlanu

2.4K 149 315
                                    

Ten chłopak, Will, ma zadatki na zwiadowcę.

Nie prościej, że po prostu jest przegrywem?

Nie prościej, że po prostu jest przegrywem?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zwiadowcy Księga 1: Ruiny Gorlanu. Początek przygód Willa, pierwsza część uwielbianej przez nas serii, okrzyknięta przez Johna "Ulubioną Książką Oksymoronki".

A co, nie mam racji? Poza tym, jestem pewien, że nawet jeśli nie jest to ulubiona książka czytelników, w większości wskażą ją jako jedną z najlepszych z całej serii.

No dobrze, to jest moja ulubiona książka. Po prostu mam do niej pewnego rodzaju sentyment. Dla mnie "Ruiny Gorlanu" górują nad całą resztą. Głównym powodem jest tu coś, co nazwałam "Haltem Pierwotnym". I tak, wiem jak idiotycznie to brzmi. Chodzi mi o to, że właśnie w tej części po raz pierwszy poznajemy Halta. A ja byłam nim tak zafascynowana, że stał się dla mnie takim Haltem-Haltem, jedynym, prawdziwym i niepowtarzalnym. Potem Halt się starzeje, nie jest już taki ponury, mrukliwy i sarkastyczny jak w pierwszej Księdze.

I teraz na słowo "Halt" moje wyobrażenie kieruje się właśnie na tego z pierwszej Księgi. Dla mnie Halt ma około czterdziestu lat, Srebrny Liść Dębu, siedzi sobie na ganku chatki, popijając kawusię i nie jest żonaty!

To ostatnie jest chyba najważniejsze, co? ;p

Tak więc w "Ruinach Gorlanu" mamy Halta Pierwotnego (korci mnie, żeby za każdym razem, gdy użyję tego określenia, wstawić po nim "XD"). I to on był głównym powodem mojej nieskończonej miłości do "Zwiadowców", o której wspominałam we Wstępie. Prawdę mówiąc, zaczytałam się tak bardzo, że w końcu wylałam na książkę zupę i teraz jedna trzecia stron jest żółta (nie bijcie! Wiem, że nie czyta się przy jedzeniu, no ale zrozumcie mnie! Tam był Halt!).

Czekam, aż ktoś owali Oxy. Mnie zaczęła ignorować.

Oprócz skarbnicy głupot Willa, które wypisałam w poprzednim rozdziale, mamy tu przedstawione jego początki jako zwiadowca. Zaczynając oczywiście od wielkiej porażki w Dniu Wyboru. Patrząc na cytat rozpoczynający rozdział oraz fragment książki z ceremonią Wyboru, możemy wywnioskować, że gdy ktoś nie nadaje się zupełnie do niczego, odsyłany jest do Korpusu Zwiadowców.

A potem możemy zachwycać się geniuszem postaci Halta!

Jednak Flanagan nie jest nieomylny, a żadna książka nie jest idealna. Powytykajmy sobie błędy!

Po pierwsze, coś, czego za nic nie mogę zrozumieć: chodzi o ceremonię Wyboru. John przedstawia odpowiedni cytat:

"Na zamku nie brak też było mistrzów innych sztuk, by wspomnieć choćby Zbrojmistrza i Mistrza Sztuki Kowalskiej, ale w ceremonii Wyboru brali udział tylko ci, którzy potrzebowali nowych czeladników czy uczniów."

Wyobraźmy sobie taką sytuacją: piętnastoletni John przychodzi sobie na ceremonię Wyboru. Jego odwiecznym marzeniem jest zostać kowalem. Ale cóż to! W Wyborze uczestniczą tylko Mistrz Szkoły Rycerskiej, Mistrz Szkoły Skrybów i Kuchmistrz. I co będzie teraz z biednym Johnem? Jest zmuszony wybierać spośród tych trzech mistrzów i zrezygnować na zawsze ze swych marzeń tylko dlatego, że Mistrz Sztuki Kowalskiej nie zjawił się i nie będzie mógł ocenić, czy John nie ma zbyt chudych rączek? To chyba trochę niesprawiedliwe.

Znienawidzić HaltaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz