Zaginiony Książę

640 48 199
                                    

Zaraz nią oberwiesz! 

- zagrozili Flanaganowi fani "Zwiadowców", machając mu przed twarzą kolejną książką o Maddie.

Zwiadowcy Królewski Zwiadowca: Zaginiony Książę

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zwiadowcy Królewski Zwiadowca: Zaginiony Książę. Och. Nie ma... Nie ma tragedii .-.

Szału też nie ma.

No, szału nie ma, ale tragedii też nie ma. W sensie, obok przygód młodego Willa i Halta to to nie stało nawet, ale po tych dwóch poprzednich ścierwach, ta książka jest całkiem znośna. Nadal nie ma Halta, nadal jest Maddie, parę bezsensownych wątków i trochę bolących głupot, ale powiem tak: da się to czytać. Nie płakałam tak dużo jak przy "Klanie Czerwonego Lisa" i "Pojedynku w Araluenie".

Ale i tak płakałaś. Ja też płakałem.

Inaczej się nie dało, skoro znowu musieliśmy czytać o Maddie. Nadal poziom zwiadowcowości (??) tej książki jest na minusie.

Chamstwo i prostactwo.

Chamstwo i prostactwo! Wiecie, co mnie autentycznie zabolało? Na początku książki jest kilka takich scen, od których chce się płakać. I są to sceny, które łudząco przypominają wydarzenia z tych części "Zwiadowców", które fandom zapamiętał jako te najlepsze i kochał całym serduszkiem.

To właśnie jest chamskie i prostackie: wyciągnięcie uwielbianych przez nas scen ze starych książek, wepchnięcie ich do "Zaginionego Księcia" i patrzenie, jak fani płaczą przez nostalgię i tęsknotę za dawnymi przygodami Willa.

Jeśli ktoś się jeszcze nie zorientował, o które sceny chodzi:

Will i Maddie jadą na tajną misję, więc Will znów potrzebuje przebrania i nowej tożsamości, znów ktoś proponuje, żeby został druciarzem i znów zostaje rybałtem. Zabolało, gdy to czytałam; śmiechłam, gdy zajrzałam do "Czarnoksiężnika z Północy" i przypomniałam sobie pierwszą tego rodzaju scenę - tłumaczenie Haltowi, że mandola to nie lutnia i nagła urocza wesołość Willa, bo Halt powiedział Crowleyowi, że "Will całkiem dobrze gra na lutni".

A potem powiedział, że w sumie "A mnie za jedno. Jedno kocie miauczenie brzmi dla mnie zupełnie tak samo jak inne".

I Will miał smutka :(

A my wręcz przeciwnie :)

Dalej mamy scenę, w której Will śpiewa piosenkę, a Halt nagle zaczyna czepiać się słów. Znów zabolało; i znów śmiechłam, gdy sięgnęłam sobie po "Turniej w Gorlanie" i przeczytałam całą awanturę o "lady-o". Pamiętacie to jeszcze?

No i ogólnie Will i Maddie łażą po Galli, natykają się na jakichś czarnych typów i złodupczych baronów, czy innych lordów, i przypomniał mi się Deparnieux. A jak wszyscy pamiętamy, Deparnieux był git ziomem i naprawdę przyjemnym antagonistą i aż mi tęskno teraz za nim. Deparnieux na zawsze w naszych sercach [*]

Znienawidzić HaltaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz