Sądzisz, że ktoś tak głupi jak ja potrafi ci to powiedzieć?
Zapamiętajcie ten cytat. Mówię serio, jest ważny.
Will Treaty, główny bohater naszej ukochanej serii, okrągłego tuzina ksiąg. Miły, pomysłowy, radosny, odważny i naprawdę sympatyczny - czyli wzór na typowego głównego bohatera, do którego przywiązujemy się od razu i którego nie sposób nie lubić. Może trochę to oklepane, ale sprawdza się.
Jak wszyscy dobrze wiemy, wychował się w sierocińcu w Redmont, pod którego drzwiami zostawił go pewien tajemniczy osobnik wraz z karteczką "Jego matka umarła przy porodzie. Jego ojciec zginął jako bohater. Proszę, zaopiekujcie się nim. Na imię ma Will".
Matką Willa była... Dzielna Matka, bo tak właśnie nazwał ją ów tajemniczy osobnik. A zabił ją złodupiec, Jerrel, o ile pamiętam. Ojcem był Daniel, sierżant, który dowodził szóstą drużyną z lenna Aspienne, pod znakiem czarnego borsuka. Zginął na wojnie, bo zachciało mu się bronić owego tajemniczego osobnika.
Tak więc na początku nazwiska Willa nie znaliśmy. Swoją drogą, jak byście zareagowali, gdyby w którejś książce jakimś cudem dowiedział się, jak naprawdę się nazywa? Dajmy na to "Will Straw". Ja bym miała bekę.
Jeszcze większą bekę będziesz miała, jak się okaże, że to spoiler.
Znając go i jego wielkie czyny, pewnie wyjechałby z jakimś poruszającym tekstem w stylu "Moje nazwisko brzmi Treaty. I chociaż po rodzicach dostałem <Straw>, zawsze nim będzie. To nazwisko, które mówi kim jestem i czego dokonałem. To z nim naprawdę się utożsamiam". I pewnie wszyscy płakaliby ze wzruszenia.
Will dostał nazwisko "Treaty" za "niemały udział w zawarciu traktatu między Araluenem i Skandią". Treaty, czyli traktat. Nie wiem jak wy, ale ja odnoszę wrażenie, że do zawarcia go przyczynili się raczej Halt i Cassandra. Moim zdaniem i tak najbardziej pasowałoby "Will Spod Mostu". Ten, kto na to wpadł, musiał być geniuszem.
Ponadto, Will funkcjonował jeszcze pod wielce kreatywnymi pseudonimami Will Barton oraz William Accord. Podczas pobytu w Nihon-Ja mówiono na niego Wirru-san, ostatecznie zyskał przydomek Chocho, czyli Motyl. Ponoć dlatego, że "wszyscy spostrzegli, z jak wielką prędkością umysł i wyobraźnia Willa przeskakuje z jednej myśli na drugą". Ja szczerze w to wątpię. Gdyby tak było, nazwaliby go Kuriketto.
Świerszcz?
Ano. Więc przyjmijmy, że rację mieli Cassandra i Horace - zwiadowcy mienią się od barw, a poły płaszcza trzepoczą jak skrzydełka motyla.
No właśnie, zwiadowcy. Will, po wielkiej porażce w rycerskim fachu, został jednym z nich (przy czym podobno kolor lotek jego strzał to czerwony i czarny). Uczył się od Halta w Redmont i w ciągu tych pięciu lat zdążył zabić kalkarę, wyruszyć do Celtii, spalić most z kumplami, zostać porwanym do Skandii, zacząć brać jakieś podejrzane zioło, dowodzić oddziałem łuczników, wybrać się do Arydii, zgubić konia na pustyni, zgubić siebie na pustyni i zyskać pierdyliard przyjaciół.
CZYTASZ
Znienawidzić Halta
HumorPragnę powitać wszystkich fanów "Zwiadowców"! Zapewne jesteś jednym z nich i po przeczytaniu serii po raz dziesiąty (a może jedenasty, hmm?) szukasz czegoś do zaspokojenia swojej żądzy Willów, Gilanów i innych Haltów? Przedstawmy więc sobie wszystko...