3.Zabiłbym go

424 50 9
                                    

– Cześć mamo! Greg. – uśmiechnęłam się i przytuliłam mamę i jej nowego męża, miałam z nimi bliski kontakt.

– A cóż to za przystojniak, Miriam? – powiedziała mama. Connor z miłym uśmiechem wyciągnął dłoń w stronę mamy, lecz ta zamiast tego przytuliła go ciepło. Android wydawał się zmieszany lecz po chwili oddał uścisk z lekkim uśmiechem na ustach.

– Jest i on– powiedziała mama i radość tak jakby uciekła z jej twarzy.

– Melisa, Greg– tato przywitał ich znacznym skinieniem głowy po czym skopał buty z nóg i udał się do jadalni jakby był u siebie. Przywykłam. Mama przewróciła oczami i udała się
do Kuchni. Ruszyłam za nią, żeby jej pomóc. Kątem oka zauważyłam, że Connor waha się, lecz po chwili idzie za Gregiem do jadalni. Oby tylko ojciec nie zaczął szaleć.

– Więc, Hank nie jest zadowolony z towarzystwa tego przystojnego androida, co? – spytała mama, krojąc zapiekankę warzywną. Spojrzałam zamyślona jak to robi. Nie miałam pojęcia czy mówić jej o tym co robi ojciec. Nie chcę psuć tej kolacji a wiem, że mama by mu nie odpuściła.

– Wiesz jaki jest tata, jak zwykle szuka dziury w całym– odparłam i wyjęłam sok z lodówki.

– Do ugodowych to on napewno nie należy, chodź, skarbie– mama zniknęła za drzwiami kuchni i kiwnęła mi głową, na znak, że mam udać się za nią. Dam radę.

Kolacja zaczęła się całkiem spokojnie. Ojciec jak zwykle milczał i co jakiś czas wysyłał komuś złowrogie spojrzenia. Cieszę się, że mama nie wyjechała ze swoimi uwagami na temat tego, że tata przestał o siebie dbać. Zazwyczaj to był zapalnik wszystkich ich kłótni.

Nagle telewizor włączył się bez czyjejś komendy. Zwróciliśmy głowy do ekranu, na którym pojawił się nie kto inny niż mój szef. Kamski stał na tle jakiegoś pożaru. Connor i ojciec odeszli od stołu, zaraz potem zrobiła to mama i ja.

– Przepraszamy za zakłócanie spokoju wszystkich mieszkańców Detroit. Chce nadać ważny komunikat. Liczba defektów zaczęła niepokojąco wzrastać. Dla państwa bezpieczeństwa postanowiliśmy, że każdy kto zadzwoni pod numer widoczny na ekranie, będzie miał zapewnione bezpieczeństwo w postaci odeskortowania androida przez specjalne powołane do tego służby. Android zostanie zdezaktywowany bądź zresetowany, w drugim przypadku postaramy się sprawić by był bezwarunkowo posłuszny. To tyle, do widzenia i pamiętajcie Cyber Life zrobi wszystko byście czuli się bezpieczni. – po komunikacie telewizor sam się wyłączył.

Przez chwile staliśmy i wpatrywaliśmy się w czarny ekran. Nie spodziewałam się, że stopień defektów tak bardzo wzrośnie. Wmawiali nam, że to drobne usterki systemu ale teraz zaczynam  sądzić, że pożar za Kamskim był wywołany właśnie przez androida. Ten film miał być przestrogą.

– Może we naszego Connora, co?– spytał tata z szyderczym uśmiechem. Przewróciłam oczami.

– Mógłbyś sobie darować, Hank. Oni je zabijają, to nie jest powód do żartów.– oburzyła się mama i dolała sobie wina. Źle znosiła takie nowiny, kochała androidy. Nieważne jak to brzmi ale były dla niej tak samo ludzcy co ja czy tata.

– Przestań gadać głupoty, kobieto. To tylko maszyny. Zbudują nam lepsze, które nie będą świrować. – odrzekł ojciec i obdarzył mamę swoim spojrzeniem. Wydawało mi się, że zatrzęsła się z nerwów.

– Nie waż się tak mówić w moim domu. – powiedziała przez zaciśnięte zęby. Podeszłam do niej i położyłam dłonie na jej ramionach. Spokojnie– szeptałam uspokajająco do jej ucha.

– Miriam je wyleczy – powiedziała mama po chwili ciszy kiedy wszyscy znów zasiedli do stołu.

– O czym ty znowu mówisz?– spytał ojciec, pijąc już któryś kieliszek wina z kolei. Jego wzrok spoczął na chwile na mnie a potem znów świdrował twarz mamy.

– To ty nie wiesz? Przyjęli ją do Cyber Life, będzie pomagać Androidom.– mama uśmiechnęła się rozczulająco i chwyciła moją dłoń na stole. Ojciec to przemilczał. Wyglądał jednocześnie na przygnębionego i zdezorientowanego.

– Gratuluję, napewno będziesz świetna.– powiedział w końcu Connor. Uśmiechnęłam się do niego ciepło.

Po kilku godzinach wróciliśmy z kolacji. Wpakowaliśmy z Connorem ojca do mojego auta i ruszyliśmy w stronę domu. Na szczęście nie wydarzyło się żadne przedstawienie. Starałam się łagodzić każdą zaczepkę do kłótni.

– Dziękuje, nie wiem co bym bez ciebie zrobiła. – powiedziałam gdy w końcu ojciec dał położyć się w swoim łóżku. Connor oparł się dłonią o framugę drzwi. Nagły błysk w jego oku sprawił, że po raz kolejny zarumieniłam się. Całe szczęście, że było ciemno i nic nie zauważył.

– Ależ nie ma za co. Potrzebowałaś pomocy.– odparł i już schodził po schodkach werandy. Podrapałam się po ramieniu.

– Connor!– zawołałam gdy już zaczął się oddalać i podbiegłam do niego. – Będzie dobrze, to znaczy będzie dobrze z pozostałymi i tobą oczywiście też. – dodałam i język zaczął mi się plątać. Spojrzał na mnie lekko rozbawiony. Szlag, zachowuje się przy nim jak jakaś gówniara.

– Dzięki tobie już czuje się bezpiecznie. Już dwa razy broniłaś mnie przed dostaniem porządnego łomotu. –  wlepił we mnie te swoje wielkie brązowe oczy. A ja poczułam jak topie się pod siłą intensywności jego spojrzenia.

– Drobiazg, na moim miejscu pewnie zrobiłbyś to samo. – powiedziałam trochę speszona jego bliskością.

– Miriam, gdyby ktoś zrobiłby ci krzywdę, zabiłbym go bez mrugnięcia okiem. – po tych słowach odwrócił się i odszedł.

Stałam w miejscu jeszcze kilka minut i próbowałam przetrawić to co do mnie powiedział. Byłby skłonny dla mnie zabić? Przecież nie może krzywdzić ludzi. Zatalepało mną na myśl Connora który staje w mojej obronie.
Po kilku chwilach wróciłam na ziemię, poczułam jak wieczorny, jesienny wiatr, niemiłosiernie smaga moje nagie ramiona. Kiwnęłam do siebie głową i wróciłam do domu.

Nakarmiłam jeszcze Sumo i poszłam sprawdzić czy tata napewno śpi. Po dokładnych oględzinach postanowiłam, że położę się spać. Jutro czeka mnie pierwszy dzień pracy w Cyber Life. Muszę być wyspana, żeby zrobić dobre pierwsze wrażenie przed personelem.

Zdjęłam sukienkę i znienawidzone przeze mnie rajstopy. Rozpuściłam włosy, które spadły kaskadą na moje plecy. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka po wcześniejszym uszykowaniu ubrań do pracy.

Pierwsze dźwięki znienawidzonego przeze mnie budzika rozbrzmiały w moim pokoju. Kolejny cudowny dzień właśnie się zaczął.

⭕️⭕️⭕️

Krótki rozdział przejściowy Kc

Just MachineOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz