Ise czuła się tak, jakby każde kolejne mrugnięcie okiem sprawiało, że zamiast ułamków sekund, mijały dni. Dosłownie, sypały się jak kartki z kalendarza, które sumiennie zrywała każdego poranka w swojej kuchni. Kiedy w końcu pozbyła się ostatniej, październikowej części, długi czas sterczała przed ścianą, utrzymując wzrok wlepiony w wielką jedynkę.
Listopad wziął Seul szturmem. Drastyczne ochłodzenie, nieustające opady i nieprzyjemna szaruga przyprawiały o jesienną chandrę. Ale nie Fukuokę. Japonka była dumna. Cholernie dumna z siebie, kiedy dotarło do niej, że znajdowała się w koreańskiej stolicy już dwa miesiące i żyło jej się tam naprawdę dobrze. Poznała wielu wspaniałych ludzi czy to w Lunar Step, czy w wytwórni, a przede wszystkim pogodziła się z tym, że Bangtani stali się nieodłączną częścią jej dotychczasowego życia.
Przygotowania do pokazów tanecznych szły pełną parą i ku jej uciesze, nie kolidowało to w żaden sposób z treningami chłopaków. Ich grafik stawał się coraz bardziej napięty, chcieli nakręcić kilka odcinków BTS Run, póki czas im na to jako tako pozwalał, udzielali wielu wywiadów i odbębnili nawet jeden koncert, na którym Ise nie udało się być i choć skrzętnie to skrywała, żałowała, że nie mogła ich zobaczyć na żywo na scenie.
Czasami nawet czuła się strasznie samotnie, kiedy ani banda nastolatków, ani banda dużych dzieci, nie skakała wokół, szargając jej nerwy i całkowicie burząc strefę komfortu. Dziewczyna spędzała wieczory w mieszkaniu, oglądając filmy, ucząc się angielskiego lub wyginając się przed lustrem, w celu wymyślania nowych sekwencji do układów.
Post Jimina na Twitterze, tak jak się spodziewali, nieco nagłośnił sprawę. Zainteresowały się nią media, a najbardziej plotkarskie portale, ale Bang szybko wziął sprawy w swoje ręce, a następne dramy różnych gwiazd, zamiotły sprawę pod dywan. Wciąż jednak pozostawali czujni, ponieważ zdjęcia mogły wypłynąć w każdej chwili. Emocje opadły, gdy któregoś razu, tuż po treningu, Namjoon stanął przed nimi i uraczył Bangtanów i Fukuokę umoralniającą wypowiedzią, na temat tych wszystkich, dziwnych wydarzeń, jakie miały miejsce ostatnimi czasy i tego, że nie mogli się przez to rozpraszać.
Nie dało się jednak ukryć, że na horyzoncie wyłaniało się coś wielkiego, spędzającego im wszystkim sen z powiek. Szczególnie Ise, która po raz pierwszy w życiu miała brać udział w czymś takim.
- MAMA - mruknęła, patrząc na ulotkę. - Na złość mi chyba robią tą nazwą.
Gdy winda się zatrzymała, wzięła głęboki wdech i ruszyła w stronę mieszkania. Stanęła pod drzwiami i wcisnęła dzwonek, pakując świstek do sportowej torby.
- Wchodź, wchodź! - Jin przywitał ją szerokim uśmiechem. - Ochrona coś mówiła?
- Zapytali tylko o nazwisko - odparła, drepcząc do środka. - Sorry, że tak nagle, ale Sejin powiedział, że Namjoon mi pomoże przy wypełnieniu tych papierków, pod jego nieobecność.
- No co ty, mała, żaden problem. - Kim objął ją ramieniem, kiedy szli w stronę salonu. - Tylko musicie zdążyć się uwinąć w godzinę, bo potem jedziemy na ten wywiad w radiu.
- Nie ma tego za wiele, więc myślę, że to nie będzie...
Zatrzymali się w progu salonu. W tamtym momencie Ise straciła na krótki moment wszelkie myśli, obserwując dwie, otulone błękitnym materiałem, półkule. Nie wiedziała, czy powinna krzyknąć, czy może zakryć twarz, albo się odwrócić, ulotnić, umrzeć. Jej wzrok tkwił tam nieruchomo, aż w końcu roztrzęsiony Seokjin ryknął na cały apartament.
To wtedy Ise jęknęła, odwracając głowę i wznosząc ręce, jakby chciała odepchnąć od siebie ten widok. Przerażony właściciel neonowo-błękitnych bokserek, zwrócił się przodem, skrywając przed jej oczyma widok pośladków. Prócz nich, miał na sobie jedynie wyświechtaną koszulkę. A na twarzy szok.
CZYTASZ
◦ Usidlona ◦ [bts]
Fanfiction❞ Jeżeli nie masz odwagi się zmienić, to zatrzymaj się tu i teraz. Fukuoka Ise, chcąc ratować resztki swojej godności i chęci do życia, postanawia uciec z rodzinnej Jokohamy. Jej droga kończy się w Seulu, gdzie z pomocą najlepszego przyjaciela - Kim...