— Szlag — syknął Park, wpatrując się tępo w czarny ekran komórki.
— Co tam? Rozłączyła się?
Hoseok zajrzał mu przez ramię, kiedy wchodzili do swojego ulubionego, osiedlowego sklepu. Gdy zamyślony piosenkarz zbył jego pytanie, Jung bezlitośnie wpakował mu palec w bok, przez co chłopak wygiął się w łuk i głośno zawył.
— Nie wyznawaj jej zbyt często miłości, bo ją to znudzi.
— Rozładował mi się telefon — odparł Jimin, wsuwając komórkę do tylnej kieszeni spodni. Drugą dłonią masował obolałe miejsce, lecz mimo tego dyskomfortu, na jego twarzy pojawił się jadowity uśmieszek. — I nie ucz mnie w romantyzm. Ja przynajmniej kogoś mam.
Teatralne oburzenie na twarzy rapera nawet go rozbawiło.
Yoongi powłóczył za nimi nogami i stanął na środku działu alkoholowego, spoglądając raz w prawo i raz w lewo. Potem wyciągnął leniwie rękę do butelki whiskey, ale Namjoon szybciutko mu to uniemożliwił i zdzielił go w dłoń, niczym małe dziecko.
— Piwo, hyung. Maksymalnie trzy, nie więcej — powiedział, grożąc Minowi palcem.
— Ty się z Jinem na mózgi pozamieniałeś, czy jak?! — Wyrzucił w górę ramiona.
— Słyszę cię, Yoongs!
Głos najstarszego wydobył się zza regału, gdzie szukał przekąsek.
— Nie możemy się nawalić. I tak sporo ryzykujemy, idąc tam. — Namjoon sięgnął po portfel i zajrzał do środka. — Trzy piwa. Patrzę ci na ręce.
Min odburknął coś pod nosem i ruszył do półki z browarem, a Hoseok podreptał tuż za nim. Za to Jimin poczuł na sobie cień, który nakrył go niemalże całego.
— Coś dzisiaj nie jesteś w sosie, co? — zapytał Seokjin, podpierając się na bokach. — Pokłóciłeś się z tym japońskim krasnalem?
— Nie — odparł, kręcąc głową. — Mój krasnal niczemu nie zawinił.
— Mój krasnal — szepnął Namjoon, wciskając pomiędzy nich swoją głowę. — Urocze.
— To o co chodzi? — drążył najstarszy, kiedy Park pokazał język liderowi.
— O nic. Po prostu wstałem lewą nogą, nie macie tak czasem?
Piosenkarz ich wyminął i przystanął niedaleko dyskutującej dwójki raperów. Popatrzył na piwa i westchnął ciężko. Nie miał nawet ochoty pić.
Coś nieprzyjemnego zaciskało mu się wokół żołądka, od kiedy tylko otworzył oczy. Miał dziwne sny, widział długie cienie sylwetek i słyszał stłumione krzyki. Próbował się stamtąd wydostać, ale wszystkie drzwi okazywały się zamknięte. W końcu ktoś zaatakował go od tyłu i wtedy się wybudził. Jina nie było obok, za to w salonie słyszał śmiechy. Po wyjściu z pokoju, twarze chłopaków wydawały mu się tak cholernie radosne, czego naprawdę dawno nie miał okazji oglądać. Jedna jednak wciąż była tak samo fałszywa.
Jeongguk.
Jimin nie był w stanie znaleźć już żadnego sposobu, by móc się z nim jakoś porozumieć. Próbował wszystkiego, a tym czasem Jeon zdawał się odsuwać nawet od Taehyunga. Jednakże starał się być wyrozumiały, tak jak prosił Namjoon. Park nie drążył; chciał uszanować tę decyzję i poczekać, aż Kookie będzie gotowy, by opowiedzieć im o tym, do czego dokopała się Fukuoka. I tak nie miał już nic do stracenia.
Wyciągnął komórkę. Wkurzało go to, że się rozładowała. Wkurzało go to, że nie mógł być w kontakcie z Ise, akurat tego dnia, kiedy był tak cholernie niespokojny.
CZYTASZ
◦ Usidlona ◦ [bts]
Fanfic❞ Jeżeli nie masz odwagi się zmienić, to zatrzymaj się tu i teraz. Fukuoka Ise, chcąc ratować resztki swojej godności i chęci do życia, postanawia uciec z rodzinnej Jokohamy. Jej droga kończy się w Seulu, gdzie z pomocą najlepszego przyjaciela - Kim...