— No, no. Ktoś tu się odpicował, jak szczur na otwarcie kanału — wymamrotał Yoongi, przechodząc leniwie przez salon.
Jin podniósł zaciekawiony wzrok znad dokumentów, z których podpisaniem zwlekał dłuższy czas. Spostrzegł Jimina, stojącego przed lustrem w przedpokoju; zapinał guzik pod samą szyją. Park wpuścił granatową koszulę w spodnie i ułożył włosy, wylewając na siebie chyba cały flakon najdroższej wody kolońskiej, której używał jedynie na specjalne okazje. Jin mógłby mu powiedzieć, że wygląda jak milion dolarów (bo wyglądał), ale nie byłby wtedy sobą.
— Ona i tak tego nie doceni — mruknął, wracając spojrzeniem do papierów.
Jimin cały się napiął i energicznie odwrócił, sprowokowany tą uwagą. I choć wiedział, że była to marna podpucha ze strony najstarszego, był zbyt zestresowany, by puścić ją mimo uszu.
— Żebyś się nie zdziwił!
— Wiesz, że znam ją dużo lepiej, to nie ten typ kobiety. — Kim odłożył na stolik jedną z kartek. — Gdzie w ogóle chcesz ją zabrać? Zestresuje się, nic więcej. Po całym mieście będzie kręcić się multum ludzi, wszystkie lokale przepełnione. Co to dla niej za przyjemność, kiedy będzie myślała wyłącznie o ucieczce?
— O wszystko zadbałem. — Park odwrócił się na nowo w stronę lustra. W odbiciu dostrzegł, że Yoongi stał w progu kuchni i przyglądał mu się z cierpkim uśmieszkiem. — A tobie o co chodzi?
— O nic — bąknął raper, wznosząc ręce. Zaraz poszedł usiąść obok Jina. — Ale przeczucie podpowiada mi, że to będzie jakaś komedia. Zastanawiam się, czy was nie śledzić. Może być zabawnie.
— Jesteście najgorszymi przyjaciółmi na świecie. Mam nadzieję, że karma do was wróci.
— Wraca na bieżąco, przecież muszę na was ciągle patrzeć, a to wystarczający rodzaj kary.
Zamilkli, słysząc charakterystyczne skrzypnięcie ostatniego stopnia schodów. Namjoon zjawił się na piętrze, nieco zaspany. Przetarł oczy i popatrzył na Jimina. Otaksował go wzrokiem, a na jego twarzy wykwitł delikatny uśmiech, zdobiący policzki wyłącznie zarysem tych cholernie głębokich dołeczków.
— Dobrze wyglądasz — skomentował cicho i ruszył do kuchni. — Powodzenia.
— Dzięki, hyung — odparł Park, wiodąc za nim wzrokiem.
Nie mieli odwagi. Nie wiedzieli nawet, jak zacząć temat znalezionych przez Hoseoka antydepresantów. Jin udał się do Sejina i zapytał go o leczenie lidera; czy może mu to polecił, czy to nadzorował, czy w ogóle o tym wiedział. Ale menadżer jedynie pokręcił bezradnie głową, mówiąc, że nie ma o niczym pojęcia.
Hoseok położył opakowanie z lekami między łóżkiem, a szafką nocną Namjoona. Nie chcieli, żeby się zorientował, że wiedzieli. A skoro wiedzieli, mogli go teraz baczniej obserwować i wyczekiwać odpowiedniego momentu do poważnej rozmowy.
Jimin westchnął ciężko. Odwrócił się w stronę Seokjina, który wpatrywał się nieprzytomnie w przejście do kuchni.
— Hyung?
Odwrócił wzrok. Przez chwilę wzbudzał w Parku dreszcze, ale zaraz się zreflektował i blado uśmiechnął.
— Chcesz pożyczyć samochód?
Jimin skinął głową. Dwadzieścia minut później nie było go już w apartamencie. Yoongi skupił się na telewizorze, kiedy najstarszy bezwiednie układał papierzyska. Namjoon zdążył wrócić na górę.
— Jesteśmy najstarsi — szepnął nagle raper.
Jin się zatrzymał i zerknął na przyjaciela, marszcząc czoło.
CZYTASZ
◦ Usidlona ◦ [bts]
Fanfiction❞ Jeżeli nie masz odwagi się zmienić, to zatrzymaj się tu i teraz. Fukuoka Ise, chcąc ratować resztki swojej godności i chęci do życia, postanawia uciec z rodzinnej Jokohamy. Jej droga kończy się w Seulu, gdzie z pomocą najlepszego przyjaciela - Kim...