3. Spowiedź

1.9K 118 252
                                    


Jimin się zgodził.

Odmowa byłaby przecież sprzeczna z jego przekonaniami i pragnieniami. Jin już na samym początku zyskał łatkę kogoś w rodzaju prawdziwego starszego brata, którego cechy przeplatały się z ojcostwem, a Park od dnia swoich felernych ósmych urodzin bardzo za tym tęsknił. Dlatego zawsze starał się brać przykład z najstarszego członka BTS, pomijając narcyzm, wujkowe żarty, nadgorliwość i przesadną emocjonalność. Mimo wielu, dosyć prozaicznych, wad Seokjin był silny. Fizycznie, psychicznie. Nie bał się podejmować decyzji. Nie bał się na nich krzyknąć, opieprzyć za jakąś głupotę, mimo tego, że jego zachowanie też często wołało o pomstę do nieba. Jednak Jin zawsze wyciągał wnioski z konsekwencji, a reszta miała z tym już nieco większy problem, który z dnia na dzień narastał.

Dla Jimina nie było na tym świecie już nikogo, na kim zależałoby mu bardziej niż na mamie i przyjaciołach, z którymi wspólnie stworzył coś pięknego i niesamowitego. Choć ostatnimi czasy działo się źle i na pewno odczuwało to każde z nich, Park wierzył, iż wszystko da się jeszcze naprawić. Potrzebowali jedynie czasu. Przecież od kilku lat żyli nieustannie razem, w kupie. Początkowe spanie w siedmiu w jednym pomieszczeniu, wspólne posiłki, treningi, próby, wywiady, nagrywki. Każdy zacząłby w końcu świrować; oni też mieli do tego prawo.

Prawda jednak była taka, że czas pędził na ich niekorzyść. Chim wiedział, że jeżeli nikt nie powstrzyma tej swawoli, to coś w końcu pęknie na stałe i żadne siły tego z powrotem nie scalą. Więc ani on, ani Seokjin nie mogli pozostać jedynie przy dobrych intencjach.

Dlatego właśnie Jimin postanowił zrobić co w jego mocy, by wszystko wróciło do normy. Ale przeszkody napotkał już po wyjściu z sypialni.

— Rozum ci odjęło?

Jin i Yoongi stali naprzeciwko siebie, niczym para wilków szykująca się do walki. Chociaż Min raczej próbował utrzymywać pion. Chwiał się na boki, nie wiedząc, że Hobi znajdował się tuż za nim, by w razie czego go chwycić. Skórzana kurtka zsuwała mu się z chudego ramienia, włosy miał w nieładzie, do tego upstrzone kilkoma uschniętymi listkami, a lewą dłoń skrywał za sobą, by nikt nie dostrzegł zdartych kostek. Ale Park miał dobre oczy. I tak samo dobrze znał swojego starszego przyjaciela.

— O co ci chodzi, hyung? — mruknął Suga, przechylając lekko głowę.

I wtedy Jimin zrozumiał, co tak naprawdę miało tam miejsce.

— Żartujesz sobie ze mnie? — warknął Jin, cały się napinając. — Jest godzina dziewiąta rano, a ty wracasz dopiero do domu? Kompletnie pijany?

— Spotkanie towarzyskie mi się przedłużyło — wybełkotał i chciał wyminąć Kima, jednak ten zagrodził mu drogę. — Odpuść. Idę się położyć.

Seokjin zacisnął pięści, jednak Namjoon powstrzymał go gestem ręki. Suga poczłapał do swojego pokoju, pozostawiając resztę zszokowanego zespołu w salonie. Tae i Kookie nie odezwali się słowem, bo za bardzo bali się, że najmniejsze mruknięcie uruchomi wściekłość najstarszego. J-Hope opadł tyłkiem na kanapę i wpatrywał się beznamiętnie w stolik do kawy, pocierając nerwowo brodę.

— Niech wytrzeźwieje — powiedział RM, otwierając okno. Duszący zapach alkoholu drażnił nozdrza. — W takim stanie i tak niczego z niego nie wyciągniemy.

— Namjoon, to nie jest pierwszy raz. — Jin wymachiwał palcem, wskazując sypialnię Yoongiego. — To nie może tak wyglądać. On nie może się tak zachowywać. On nie może się upijać. On nie może, do jasnej cholery, pić alkoholu!

— Co chcesz z tym zrobić? — Lider popatrzył na niego, przekrzywiając głowę. Był tak samo zły, jednak jak zawsze trzymał nerwy na wodzy. — Chcesz mu nałożyć szlaban? Skuć go? To dorosły chłopak, nie możemy mu niczego zabronić, Jin.

◦ Usidlona ◦ [bts]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz