#2 Epilog.

664 34 145
                                    

    Dzień postrzelenia, rezydencja Parka.

- Wszystko spakowałeś? - zapytał Chanyeol, patrząc z odległości kilku metrów na poczynania Jongina. Stał w tym samym miejscu już od ponad godziny, co chwilę spoglądając na telefon, by dowiedzieć się, co z Jangmi. 

    Dziewczyna została postrzelona jakieś cztery centymetry pod prawym obojczykiem, a kula została w jej ciele. Właśnie z tego powodu trafiła do kliniki znajomego Parka, który obiecał, że operacja przebiegnie bez powikłań. Chanyeol mu ufał i w głębi duszy dziękował samemu sobie za fakt, że ma tak rozległe znajomości. Gdyby Kim trafiła do normalnego szpitala, nie obyłoby się bez interwencji policji, co - mimo, że Yeol nie ma już konkretnych powiązań z mafią - mogłoby się dla wszystkich źle skończyć. Nie da się kompletnie odciąć od tego typu organizacji. Klauzula poufności obowiązuje aż do śmierci. Właśnie dlatego nie mógł zniszczyć piekła, w jakim przez pięć lat żyła Jangmi.

    Jeszcze.

- Tak, wydaje mi się, że mam wszystko. - westchnął Jongin, siadając bezsilnie na łóżku. Co dziesięć minut telefon Chanyeola się odzywał, przynosząc wiadomość o przebiegu operacji, ale choć wszystko szło zgodnie z planem, Kim wciąż się martwił. Zwyczajnie nie wiedział, jak dalej będzie wyglądało jego życie. - Co planujesz, Yeol? - zapytał, spoglądając zmęczonym wzrokiem w źrenice przyjaciela. Wiedział, że Park przeżywa podobnie jak on, jednak nie dawał tego po sobie poznać. 

    Właśnie dlatego Jongin go podziwiał.

- To, o czym mówiłeś. - odparł, opierając się ramieniem o framugę drzwi. - Znikniemy z jej życia raz, a dobrze. - dodał, marszcząc brwi w grymasie bólu. Nie był to instynkt spowodowany obrażeniami ciała, a duszy. Zgodzić się na utratę tego, co w życiu najważniejsze, nie było łatwą sztuką. 

- Jak konkretnie? - zapytał ponownie Kim, mrużąc nieznacznie oczy. Zawsze rozumiał Yeola bez słów, jednak w tamtym momencie, nawet pełne zdania nie byłyby w stanie mu niczego przetłumaczyć. 

- Wymażemy wszystko, co z nami związane z jej życia. Po prostu.. - zaczął, jednak sygnał dźwiękowy wydobywający się z jego telefonu skutecznie uniemożliwił mu kontynuowanie wypowiedzi. - Halo? - zapytał, po przeciągnięciu po ekranie zielonej słuchawki. 

- Operacja się udała. Co dalej? - odezwał się chirurg, dobry znajomy Parka. Z jakiegoś powodu czuł, że spłata długu, jaki ciążył na nim wobec Chanyeola, jeszcze nie dobiegła końca. 

    Miał rację. 

- Czy... - zawahał się Park, biorąc głęboki wdech, by choć w taki sposób się uspokoić. - Możesz wprowadzić ją w stan śpiączki farmakologicznej? - zapytał, nie zwracając uwagi na zszokowane spojrzenie Jongina. 

- Śpiączki? - powtórzył zdezorientowany lekarz. - Chanyeol, wprowadzamy w nią tylko pacjentów, których leczenie tego wymaga. Nie mogę zrobić tego od tak! - krzyknął do telefonu, mimo wszystko starając się stłumić swój głos, by współpracownicy nie byli w stanie go usłyszeć. - Wiesz, jak to może zaważyć na jej życiu? 

- Wiem. - odparł przygaszonym tonem Park. - Wiem doskonale, ale właśnie o to mi chodzi. Utrata pamięci, halucynacje, podejrzliwość, problemy z odróżnianiem rzeczywistości od mary... - wymieniał beznamiętnie. - Właśnie tego chcę. Poza tym muszę mieć trochę czasu na załatwienie kilku formalności. - dodał nieco ciszej. Po drugiej stronie przez kilkanaście sekund panowała cisza, która jednak w końcu została  przełamana. 

- Ile potrzebujesz czasu? - mruknął mężczyzna, zaciskając szczękę. Naprawdę nie chciał tego robić, ale wiedział, że w tym przypadku to do Parka należy ostatnie słowo. 

Uległa - EXO fanfiction I & IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz