Rozdział 11 - Powrót do przeszłości.

1K 65 4
                                    

-Zadbana żona, urocza córeczka.. ile ma lat? - kontynuowała Jangmi.

- Trzy - odpowiedziała radośnie żona mężczyzny. Tak bardzo cieszyła się z komplementów, nie mając pojęcia co jest intencją Jangmi.

- Trzy? Widzę, że szybko się pan pozbierał. Pana córka ma takie samo imię jak ja. Co za zbieg okoliczności. - zaśmiała się sztucznie. - Napewno jest pan wspaniałym ojcem, który nie pozwoliłby, by jego córce stała się krzywda. Mam rację?

- Tak, mój mąż jest wspaniałym ojcem. - odrzekła ponownie dumna kobieta.

- Co ty tutaj robisz? - w końcu mężczyzna wydał z siebie głos. Był zdezorientowany i poddenerwowany. Yoora bacznie przyglądała się całemu zdarzeniu, podczas gdy pani Lee już podejrzewała, co się właśnie dzieje.

- Wybieram suknię ślubną. Zdziwiony? - prychnęła po raz kolejny. Tym razem smutek zmienił się w złość i żal, którym dziewczyna chciała jak najszybciej dać upust. W tym samym czasie na miejsce przybył Chanyeol z pozostałą dwójką chłopaków. Nie widząc co się dzieje,stanął za Jangmi i położył jej swoją wielką dłoń na ramieniu.

- Coś się stało? - Zapytał spokojnym głosem. Dziewczyna jednak go zignorowała.

- Myślałeś, a może raczej liczyłeś  a to,  że na zawsze pozostanę w tym piekle? - swoim wzrokiem wierciła dziurę w sercu starszego mężczyzny. - Dając jej moje imię chciałeś mnie zastąpić, czy zmniejszyć poczucie winy? - w jej oczach powstały jakby szklane ścianki, wywołane natłokiem emocji. - Jesteś żałosny! Niszczysz mi życie, a sam budujesz nową rodzinkę i żyjesz jakby nigdy nic! Nie masz wstydu?! - Nie mogąc juz dłużej się powstrzymywać, Jangmi uroniła jedną, jedyną łzę, która samotnie spływała po jej policzku. - A ja głupia zastanawiałam się jak sobie radzisz.. wychodzi na to, że tylko na mnie się to odbiło.

- Jangmi kto to jest?! - warknął Park, nie mogąc pozostać w niewiedzy.

- Ten człowiek? - zapytała z kpiną w głosie. - To jest twój przyszły teść, Chanyeol. Wspaniały mężczyzna, który zniszczył mnie, by ratować siebie. Wzór ojca i męża. - zaśmiała się przez łzy. Yeol zlustrował mężczyznę stojącego naprzeciw niego. Teraz zrozumiał wszystko. Jongin ukłonił się przed ojcem Jangmi, który w tym momencie spojrzał na niego, jakby coś sobie uświadamiając. Park chwycił dziewczyndziewczynę za rękę i bez słowa zabrał ją z tego miejsca. Kiedy stali już przy samochodzie przyciągnął Jangmi do siebie i przytulił jak mocno potrafił, chcąc ochronić ją przed całym złem, które może ją spotkać. Jednym spojrzeniem przekazał Baekhyunowi co ma zrobić.  Ten bez problemu zrozumiał. Zaprowadził wszystkich do swojego samochodu, pozostawiając tamtą dwójkę przy aucie Parka. Yoora jako jedyna została w Galerii, czekając na swojego męża.

     Chanyeol pomógł Jangmi wejść do samochodu, a sam usiadł za kierownicą. Już po chwili włączył się do ruchu drogowego i pojechał w tylko sobie znanym kierunku. Przez całą drogę trzymał jedną dłoń na ręce dziewczyny, która mimo wszystko, oprócz tamtej jednej łzy, nie zapłakała juz ani razu.

    W pojeździe panowała głucha cisza, której póki co żadne z nich nie chciało przerywać. Jangmi czuła się bezradna. Gdzieś tam, w głębi siebie, wciąż chciała wierzyć, że jej ojciec żałował podjętej decyzji. Miała nadzieję, że czuł skruchę i bezradność. Ten jednak wyjechał z rodzinnego miasta, chcąc zostawić swoją przeszłość za sobą. Założył nową rodzinę i śmiał nazwać swoją kochaną córeczkę imieniem tej, którą sprzedał, by ratować siebie. Jednak dziewczyna nie żałowała tego spotkania. Nie zrobiła jednak czegoś, czego bardzo chciała. Nie wspomniała mu o życiu w organizacji. Jak to przez pierwsze dziesięć, może jedenaście miesięcy każdy odbywany przez nią stosunek był gwałtem, a zdarzały się one przynajmniej raz dziennie. Następnych też nie chciała, jednak już się nie opierała. Była jak lalka, jak marionetka pozbawiona duszy i serca. Nie miała wpływu na to, co się z nią stanie. Chciała mu też pokazać warunki, w jakich żyła przez całe pięć lat, jednak to było niemożliwe.
      Przeszłość wróciła do niej z prędkością światła, wymierzając cios w samo serce. Ten ból uświadomił jej jednak jak wielką rolę w jej życiu odegrał Park Chanyeol. Właśnie on ją uratował i zapewnił życie na nowym dla niej, wysokim poziomie. Otoczył ją dobrymi ludźmi i pokazał, że wcale nie jest dla niej za późno. Ogarnął ją troską i pomógł odnaleźć dawną siebie, która jej zdaniem dawno już umarła. Nie wiedziała, co mężczyzna o niej myśli, ale jedno było pewne. Za każdym razem, gdy zamykał ją w uścisku swych ramion, czuła się jakby była całym jego światem. Nic jej tam nie zagrażało i nie musiała bać się jutra. Była po prostu bezpieczna. Każde, nawet najdelikatniejsze muśnięcie jego ust na jej ciele sprawiało, że czuła się potrzebna. Wiedziała, doskonale wiedziała, że nie jest. Równie dobrze to inna dziewczyna mogła zostać wykupiona z organizacji. Jangmi miała tego świadomość, ale chciała choć na te kilka chwil czuć się jedyną dla niego.

    Dziewczyna na tyle zanurzyła się w swoich przemyśleniach, że nie odczuła upływającego czasu. Z kontemplacji wyrwało ją dopiero zatrzymanie się samochodu. Chanyeol wysiadł i otworzył przed nią drzwi, a ta po krótkim zastanowieniu wsiadła. Stali właśnie na podjeździe sporego, drewnianego domku, zupełnie różniącego się od rezydencji. Za nimi rozciągało się średniej wielkości jezioro otoczone lasem.

- Przyjeżdżam tutaj zawsze, kiedy potrzebuję wyciszenia. Za każdym razem, kiedy otaczający świat za bardzo mnie przytłacza. - oznajmił spokojnie Yeol, prowadząc dziewczynę na taras. Jednym z kluczy otworzył drzwi i wszedł do środka, chcąc zapalić światła. Na zewnątrz juz zapadł zmrok, więc ledwo co było widać.  Powstrzymały go jednak drobne rączki, oplatające jego talię od tyłu. Uśmiechnął się lekko, kładąc ręce na dłoniach dziewczyny. Przez chwilę trwali w ciszy, która odpowiadała im obojgu. Jangmi jednak zdecydowała się ją przerwać.

- Dziękuję. - szepnęła prawie nie słyszalne. Chanyeol jednak usłyszał to bardzo wyraźnie, przez co był w stanie praktycznie poczuć, jak jego serce ogarnia fala przyjemnego ciepła.

- Za co? - zapytał swoim głębokim głosem, który tak bardzo poruszał dziewczynę.

- Za wzystko. Za wykupienie mnie, zajęcie się mną, pokazanie uroków świata, przywrócenie starej osobowości i zapewnienie bezpieczeństwa, ale najbardziej za twoją obecność, Chanyeol.  - odpowiedziała z pewnością w głosie, jednocześnie będąc zakłopotaną. Wiedziała co chce powiedzieć i to zrobiła. W odpowiedzi na słowa dziewczyny, Chanyeol jednym, zwinnym ruchem odwrócił ją przodem do siebie i przytulił tak mocno, jak tylko potrafił.

Czy chciał się posunąć o krok dalej?
Oczywiście.
Ale nie chciał wystraszyć dziewczyny nagłym zachowaniem. Nie miał potrzeby, by się spieszyć. Ta chwila należała tylko do nich i czas się wtedy nie liczył.

- Dbam o to, co do mnie należy. Zawsze tak będzie. - Odrzekł spokojnie mężczyzna. Ponownie użył nie jakiej formy "przynależności", ale tym razem Jangmi odebrała to w zupełnie inny sposób. Ona chciała być jego. Chciała czuć go zawsze blisko siebie, wiedząc, że on również tego chce albo chociaż nie przeszkadza mu to. - Nie pozwolę, żeby stało ci się coś złego. - Chanyeol złożył delikatny pocałunek na czole dziewczyny
, mówiący jakby "Jesteś ze mną bezpieczna". Zaraz po tym spojrzał głęboko w jej oczy i już po chwili złączył ich wargi w spokojnym pocałunku. Jangmi nie wiedziała jak się zachować, jednak w końcu przymknęła powieki i poruszyła ustami oddając pocałunek. Nie był to akt pożądania, ale potrzeba bliskości. Obydwoje tego chcieli.



Uległa - EXO fanfiction I & IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz