Rozdział 19 - Bath Bomb.

824 54 13
                                    

- Kim.. Kim ty jesteś? - zapytała zdezorientowana dziewczyna, patrząc z przerażeniem w oczach na kucającego obok niej chłopaka. 

- Jak to "kim jestem"? - zapytał zestresowany. Starał się nie podnosić zbytnio głosu, ale nie było to tak proste, jak mogło się wydawać.

    Jangmi rozejrzała się po pokoju, starając się przyswoić nowe informacje. W jej głowie krążyły tysiące pytań, których jednak nie wypowiadała na głos. Dziewczyna widziała wszystko jakby przez mgłę, nie mogąc nic sobie przypomnieć. 

    Co to za miejsce?

    Dlaczego tu jest?

    Co to za mężczyzna?

    Chwilowo zapomniała nawet własnego imienia. Nagle usłyszała trzask drzwi i ujrzała wysoką, zamazaną sylwetkę, która w zastraszającym tempie przemieszczała się w jej kierunku.

    Potem była już tylko ciemność.

~*~ 

    Delikatne światło i wyjątkowe ciepło, ogarniające prawą dłoń, promieniujące na resztę ciała.

To były pierwsze bodźce, jakie dotarły do zmysłów dziewczyny.

    Intensywny, ale nie drażniący zapach męskich perfum dotarł do jej nozdrzy, co wywołało uśmiech na jej ustach.

    Znała ten zapach.

    Kiedy jej wzrok odpowiednio się wyostrzył, mogła już swobodnie dostrzec siedzącego obok niej mężczyznę, na którego widok mimowolnie się uśmiechnęła.

- Chan.. - wyszeptała prawie niesłyszalnie, gdyż jej głos tuż po przebudzeniu był zbyt słaby, by zabrzmieć w pełnej koncentracji. Chłopak jednak usłyszał ten cichy dźwięk i od razu rozwarł powieki, spoglądając na swój  drobny skarb, przez którego jeszcze kilka godzin temu umierał ze strachu. Właściwie rzecz biorąc wciąż był nerwowy, ale zdążył już się w dużym stopniu opanować.

    Dziewczyna znajdowała się w łóżku, w którym miała okazję codziennie się budzić i zasypiać. Poczuła niesamowitą ulgę. Jej wybawicielem był Jongin, który po usłyszeniu przeraźliwego krzyku swojego przyjaciela, od razu przybiegł na pomoc. Zapewnił Parka, że omdlenie to było spowodowane nieprzystosowaniem Jangmi do nowych warunków pogodowych. Sam nie rozumiał jak to możliwe, że Yeol tak po prostu mu uwierzył.

    Jongin wiedział. Tylko on wiedział.

- Poznajesz mnie? - zapytał dla pewności młody prezes, by uspokoić swoje rozkołatane nerwy. Bał się jak nigdy przedtem. Gdyby ta dziewczyna, jego jedyna miłość, nagle zapomniała o jego istnieniu, prawdopodobnie zabiłby się w przypływie rozpaczy.

- Um, Park Chanyeol. Mój głupi, wiecznie zazdrosny narzeczony. - zaśmiała się dziewczyna, głaszcząc kciukiem wierzch dłoni Yeola.

- Głupi?! - oburzył się mężczyzna, przybierając na twarzy wyraz niezadowolenia. Zdarzenie sprzed kilku godzin zdawało się być teraz jedynie sennym koszmarem i wraz z jednym uśmiechem Jangmi, wszystko dookoła nabrało wspaniałych, wyrazistych kolorów, których Park wcześniej nie dostrzegał.

- Ty.. - westchnął cicho mężczyzna, spuszczając wzrok na swoje ręce, splecione z drobnymi dłońmi dziewczyny. - Nigdy mnie tak nie strasz, rozumiesz? Nigdy. - jego słowa były pewne, a ton głosu stabilny. Sam mężczyzna był pod wrażeniem tego, jak dobrze potrafi ukrywać swoje emocje, bowiem w środku wciąż przeżywał istne piekło.

    Jangmi bardzo chciała powiedzieć "dobrze", ale nie mogła składać fałszywych obietnic. Zamiast tego uśmiechnęła się ciepło i powoli przymknęła powieki.

Uległa - EXO fanfiction I & IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz