Rozdział 11

458 19 10
                                    

Jechaliśmy w samochodzie już parę godzin. Droga w stronę gór nie mijała zbyt szybko, tym bardziej, że od słów Adama nie odzywałam się. On był skupiony na drodze, zreszta powiedział mi już chyba wszystko nawet to co nie chciałam usłyszeć, ale dzięki temu przejrzałam trochę na oczy i patrzę już na te wszystkie sprawy z trochę innym podejściem. Tak jakbym nagle zrobiła się mądrzejsza. Nie wiedziałam co powiedzieć czy w ogóle się odzywać, ale w pewnej chwili pomyślałam czemu nie, w końcu jakby nie patrzeć zgadzałam się z słowami wypowiedzianymi przez Adama.

- Masz rację, jestem beznadziejna. Oszukiwałam sama siebie i faceta, z którym spędziłam parę lat przy czym marnowałam i uprzykrzałam mu życie, kiedy on się dla mnie tak cholernie starał i myślał, że go kocham - wykrztusiłam

- Nie jesteś beznadziejna, po prostu się pogubilaś, a wiesz, że zawsze osoba, która patrzy na wszystko zboku jest mądrzejsza. Nie wiem co bym zrobił na Twoim miejscu. Mówię jak wygląda to z mojej perspektywy - powiedział uśmiechając się do mnie

- Nie musisz mnie pocieszać, przecież wiem jak jest, jaka jest prawda, nic nie usprawiedliwi mojego krętactwa i oszustwa - odpowiedziałam kompletnie załamana

- Ejj, Wiki! Jedziemy teraz na takie mini wakacje i to nie jest najlepszy czas na chodzenie z grymasem smutku na twarzy - zakomunikował

- Wakacje? Ty chyba nie wiesz jak wyglądają te szkolenia. Jedna wielka NUDA - podniosłam delikatnie kąciki ust

- Mniejsza z tym, właśnie taką chciałbym Cię widzieć, z tym uśmiechem wyglądasz o wiele seksowniej - mrugnął do mnie

- Nie pozwalaj sobie, jeszcze jednak mam faceta - powiedziałam smutnym tonem

- Proszę Cię, nie rozmawiajmy już o tym, tylko psujesz sobie humor

- A właśnie przepraszam za to, że powiedziałam, że to Twoja wina z tym wyjazdem i w ogóle. W końcu to był mój wybór i podjęłam go świadomie - wypowiadając te słowa odwróciłam się w kierunku Adama

- Nie ma za co, trochę mojej winy też w tym jest, w końcu mogłem jechać z kimś innym - poruszył brwiami

- Wtedy raczej nie dowiedziałabym się tyłu rzeczy o moim dotychczasowym życiu. Dziękuję - roześmiałam się

W tym czasie stwierdziliśmy jednogłośnie, że czas na krótki postój. Zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. Adam poszedł po kawę, a ja cieszyłam się słońcem. Po raz pierwszy od paru dni poczułam się szczęśliwa. Rozmowa z Adamem i jego słowa były dla mnie bardzo ważne. Dzięki nim zrozumiałam, że mój związek z Olim nie miał szans na przetrwanie i, że po przyjeździe jeśli nie zrobi tego on to będę zmuszona do samodzielnego zerwania z nim. Nie czuję już nic do niego. To co łączyło nas przez ostatnie miesiące można nazwać przyzwyczajeniem.

- Proszę bardzo - Adam podał mi kubek z kawą

- Dziękuję - uśmiechnęłam się szczerze

- Wiesz co Ci powiem? Nie ma drugiego takiego chirurga w Leśnej Górze z takimi niebieskimi tęczówkami jak Ty. Zazdroszczę Ci ich - dodałam

- To Ci powiem, że mnie nie zaskoczyłaś, słyszałem podobne teksty setki razy, a to, że moje oczy są przepiekne to wręcz już nie robi na mnie wrażenia. Przyzwyczaiłem się - powiedział prowokującym głosem

- Czyli mam Ci dalej prawić komplety? - roześmiałam się

- To miód na moje uszy - odpowiedział jak najbardziej poważnie, a przynajmniej starał się żeby to tak zabrzmiało

- Hmmm.. no dobra w sumie mam jeszcze coś o czym Ci nigdy nie mówiłam.  Wiesz, że nie mogłam się doczekać kiedy Cię zobaczę jak tylko dyrektor ogłosił, że nowy chirurg się pojawi u nas w szpitalu

- Serio? No tego się akurat nie spodziewałem, ale cóż przeznaczenie, nie? - oblizał swoje wargi spoglądając na mnie

- Haha, to jest pytanie retoryczne chyba - wybuchłam śmiechem

- Cieszę, się, że jedziesz ze mną. Nawet nie wiesz jak bardzo

W tym momencie musnął moją dłoń. Poczułam jakby przechodził przeze mnie prąd. To było niecodzienne uczucie, ale przyjemne. Ostatnio z Oliwierem praktycznie nie chodziliśmy ze splecionymi dłońmi, tęskniłam gdzieś tam za takimi prostymi gestami. Przez chwilę nie wiedziałam co zrobić

- Właśnie widzę jak się cieszysz. Czy Ty aby troszkę nie przeginasz z tymi uczuciami? - zapytałam

- Ja? Pani Doktor? W życiu nie posunąłbum się za daleko - rozpromienił się

- Daleko to my mamy to prawda, także lepiej jedźmy bo wolałabym dojechać o przyzwoitej porze, panie Doktorze - puściłam do niego oko

Nie zabrałam swojej dłoni. Czułam się dobrze, a przede wszystkim bezpiecznie i spokojnie. Adam prowadził auto, a ja w końcu mogłam się odprężyć i odstresować. Ostatnie dni były naprawdę fatalne, teraz kiedy w końcu mam chwilę spokoju nie przeszkadza mi to, że ja i Adam mamy splecione po kumpelsku dłonie.
Muszę przyznać, że coraz bardziej lubię tego gościa. Daję mi przede wszystkim coś czego już dawno nie zaznałam z Oliwierem.

Wszystkie drogi prowadzą do Ciebie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz