Rozdział 21

343 13 3
                                    

Obudziłam się rano w swoim łóżku. Pierwsze co zrobiłam to spojrzałam w stronę kanapy, czy Adam wciąż się na niej znajduje. Okazało się tak jak przypuszczałam, już go nie było.  Zostawił tylko kartkę z napisem: ,,Jestem w szpitalu. Mam dzisiaj dyżur. Pewnie spotkamy się u Kuby. Miłego poranka"
Muszę przyznać, że akurat ten nie należał do najgorszych. Miałam dzisiaj na późniejsza godzinę do szpitala.. No w każdym razie nie na szóstą rano, co już jest jakimś rodzajem sukcesu. Standardowo przygotowania zaczęłam od wizyty w toalecie, zjedzenia śniadania i ubrania się. Mniejsza o kolejność tych czynności. Kiedy spojrzałam na zegarek, dochodziła już pora wyjścia z domu. Udałam się w stronę szpitala.

Rozpoczęłam swój dyżur, oczywiście pierwsze kroki kierując do mojego małego pacjenta, a właściwie nie tylko mojego, o ile w ogóle chociaż był on trochę mój. To Adam naprawdę się z nim zżył, a Kuba miał z nim dobry kontakt. Niewiem.. ten chłopiec miał coś w sobie i kradł serca. Moje też zmiękło ostatnio, szczególnie kiedy Adam opowiedział mi jego historię. Mały chyba dostał ten wymarzony samochód obiecany przez Adama bo już od drzwi było słychać jak coś z niebywałą szybkością jeździ po sali. Samochodzik oczywiście obijał się o ściany, a Kuba krzyczał z wrażenia.

- Halo, halo ktoś tutaj chyba się naprawdę dobrze czuję, czy to ten prezent robi taki hałas? - zapytałam uśmiechając się do Kuby.

Podniosłam samochód z podłogi  spogladając prosto w oczy Adama

- Ależ pani doktor myślę, że ten mały samochodzik nie zrobi nikomu najmniejszej krzywdy - odpowiedział przekomarzając się ze mną.

- Ależ panie doktorze, myślę, że trzeba panu przypomnieć zasady panujące na oddziale - odgryzłam się równie mocno

- Oj Wiki, powiedz tylko gdzie i kiedy to możemy przestudiować razem te interesujące.. zasady - podniósł brwi i przejechał swoim językiem po wargach

W tej chwili musiałam oderwać od niego wzrok, był naprawdę pociągający, a jednak nie byliśmy sami. Faktycznie od początku podobał mi się jako człowiek, nie mogłam też narzekać na jego towarzystwo. Mimo, że uwielbialiśmy się wkurzać. Kuba przyglądał się naszej wymianie zdań z nieziemską ciekawością.

- Jak coś to wiesz gdzie mnie szukać - Adam przeszedł blisko mnie, prawie ocierając się o mnie, poczułam tylko jego chwilowy oddech na swojej szyi

- Młody przyjdę później, teraz masz równie ciekawe i to jeszcze jakie piękne towarzystwo - przybił z nim piątkę spoglądając na mnie tym swoim wzrokiem i wyszedł na korytarz

- To co jak się czujemy? - zapytałam oddając w ręce Kuby samochodzik

- Teraz super! - uśmiechnął się do mnie i pokazał na samochód

- Możesz się nim bawić tylko nie za głośno i uważaj na ściany - przejechałam ręką po włosach chłopca

- Adam mi dał - powiedział z dumą Kubuś

- Polubiłeś go, co? - zapytałam przyklejając przy młodym i poprawiając mu poduszkę

- Tak, a Ty go lubisz? - spytał bez najmniejszego zakłopotania

- No pewnie, wiesz tak naprawdę widujemy się codziennie, pracujemy razem, spędzam z nim naprawdę dużo czasu. Poza tym to mega człowiek, zresztą sam widzisz - uśmiechnęłam się

- Tak - wskazał na samochód

- Nie tylko z tego powodu - roześmiałam się

Chłopiec spojrzał na swój brzuch. Dostrzegł na nim zmiany. Nie było już tej okropnej dziury.

- To on mi zmazał tą dziurę? - zapytał najsłodszym głosem

- Tak, dokładniej zamknął Ci ją, teraz będziesz już zdrowy, taki jak większość dzieci w Twoim wieku. Można powiedzieć, że wymazał ją - mrugnęłam

Kuba podniósł się delikatnie na łóżku i całym sobą wtulił się we mnie

- Nie wiedziałem, że to Adam zrobił. Powiedział, że gdyby nie Ty to by się nie udało i już zawsze musiałbym mieć tą dziurę i worek - spojrzał na mnie pytająco

- Tak, wiesz musiałam wyrazić zgodę, żeby Adam mógł działać, ale cały ten zabieg to jego zasługa, ja byłam tylko takim malutkim dodatkiem

- Podziękujesz mu? - zapytał

- Jasne, ale myślę, że Ty też będziesz miał jeszcze okazję. Musisz tutaj jeszcze trochę z nami zostać - odpowiedziałam

- Super! W domu dziecka i tak się wszyscy zawsze ze mnie śmiali. Tutaj nikt się nie śmieje i wszyscy są bardzo mili - powiedział cichym głosem

- Spokojnie teraz nikt się nie będzie z Ciebie śmiał. To co zaczynasz kolejny wyścig? Odpalaj swoją wyścigówkę i do dzieła mały - spojrzałam na niego i zobaczyłam ten charakterystyczny błysk w oku.
Domyśliłam się, że zaraz rozpocznie się wielkie ściganie i zapewne nie będzie cicho, a i o nie obijanie ścian będzie trudno. Mimo tego postanowiłam zostawić chłopca że swoim nowym nabytkiem i dać się mu nacieszyć pojazdem.

Poszłam na dalszy obchód moich "podopiecznych" oprócz Kuby czekało ich jeszcze całkiem sporo w kolejce, a oprócz moich pacjentów była jeszcze jedna osoba z którą też musiałam ustalić pewne sprawy..

Wszystkie drogi prowadzą do Ciebie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz