Rozdział 15

727 28 12
                                    

Adam i ja staliśmy na górze. Wydawało się jakby do Krajewskiego nie do końca docierało co przed chwilą się stało. Był bardzo zdziwiony tym co zrobił, mówił, że nigdy nie wspinał się po górach i, że gdyby nie ja to nie wszedłby tu.

W pewnym momencie jednak nabrał dziwnej pewności siebie, na jego twarzy pojawił się zadziorny uśmiech. Mimo tego, że nie znam go zbyt długo mogłam się spodziewać, że zaraz stanie się coś nieprzewidywalnego. To był uśmieszek dziecka, które zaraz coś zbroi. Na to nie trzeba było czekać długo.

Adam szybkim krokiem zbliżył się do mnie i pocałował mnie w usta. To był krótki pocałunek, ale zrobił na mnie wrażenie. Nie byłam w stanie ocenić czy dobrze całuje to było zwykłe muśnięcie ust. Jednak było widać, że chirurg jest zadowolony ze swoich psotów.

- Dziękuję Ci za wszystko, za to, że jesteś ze mną tutaj, że mi nie odmówiłaś wtedy w szpitalu mimo tego, że Twój związek się rozpadał, że mogę spędzać tak świetnie z Tobą czas i wchodzić dzięki Tobie na największe szczyty - powiedział delikatnym głosem

-  Tobie też się należą podziękowania. Gdyby nie Ty nie zapomniała bym tak szybko o Oliwierze - odpowiedziałam kładąc rękę na jego barku

Cudowne ciepło rozlało się po moim ciele, byłam naprawdę szczęśliwa stojąc na tej górze, ale wiedziałam, że jak tylko wrócimy do Leśnej Góry czar pryśnie. Trzeba będzie wrócić do obowiązków bez żadnej beztroski. Jedyne co nam zostało to nacieszyć się chwilą

- To co schodzimy? Robi się późno - skomentowałam ostatni raz napawając się widokami gór

- Taak, myśle, że schodzenie pójdzie mi o wiele szybciej - uśmiechnął się szczerze

Faktycznie tak było. Adam nie miał najmniejszego problemu ze schodzeniem. Trzymał się po prostu liny i się po niej ześlizgiwał. Po paru minutach byliśmy na dole i ruszaliśmy w drogę powrotną.

Niebo nie wyglądało już tak ładnie i było widać, że zbiera się tu na porządną burzę. Całe szczęście już widzieliśmy swój hotel. Trochę przyspieszyliśmy i po chwili każdy z nas brał szybki prysznic w swoim pokoju.

Długo myślałam podczas tej kąpieli o Adamie. Od kiedy go poznałam coś się niewątpliwie zmieniło. Na początku uważałam go za typowego bad Boya, ale teraz to uległo zmianie. Imponował mi swoją zadziornością i dążeniem do celu. Kto wie może gdyby nie on i jego ambicje nie byłoby nas tu.

Wyszłam i wytarłam się do sucha, założyłam moją najwygodniejszą dresową sukienkę i usiadłam na kanapie. Nie miałam najmniejszej ochoty na pójście spać, tym bardziej, że za oknem było słychać zbliżającą się wielkimi krokami burze.

Nagle usłyszałam pukanie do drzwi, byłam pewna, że to obsługa hotelowa, ale kiedy otworzyłam drzwi ukazała mi się sylwetka Adama, który trzymał w ręku wino. Chyba podobnie jak ja nie miał ochoty na spanie

- Mogę? - zapytał retorycznie i już po chwili był w środku

- Jasne - odpowiedziałam śmiejąc się
Usiedliśmy na kanapie, nalaliśmy dwie lampki szampana i nasze oczy w końcu się spotkały

- Jak Ci się podobało dzisiejsze integrowanie? - poruszył brwiami

- Masz coś konkretnego na myśli? Bo jeśli  chodzi  o góry to było  super - oblizałam swoje wargi

- Przecież wiesz, że nie o to mi chodzi

- No nie powiem, że dobrze całujesz - roześmiałam się

- Nie powiesz? To może to powtórzymy? - zapytał pewny siebie powoli się przybliżając

Położyłam palec na jego ustach

- Myślę, że jeden pocałunek z pewnością wystarczy

Widziałam to zawiedzenie w jego oczach, ale nie chciałam pokazywać, że jestem łatwa i, że w każdej chwili zgodzę się na pocałunek. Ten w górach był niespodziewany, ale teraz się tak łatwo napewno nie dam.

Rozmawialiśmy jeszcze całkiem długo na różne tematy, Adam dobrze mnie rozumiał, często łapaliśmy się na tym, że mówiliśmy dosłownie to samo, wtedy przypominało mi się, że z Oliwierem też było tak w najlepszych czasach naszego związku, ale wszystko prysło.
Miałam nadzieję, że nasza dobra relacja z Adamem się nie rozpadnie. Burza szalała za oknem, ale nie zwracaliśmy na to najmniejszej uwagi, byliśmy całkowicie pochłonięci rozmową.
Kiedy spojrzeliśmy na zegarek było już bardzo późno i wypadałoby iść spać, żeby jutro wstać o przyzwoitej porze. W końcu to właśnie na jutrzejszy dzień zaplanowany jest nasz wyjazd, całe szczęście, że dopiero pod wieczór.
Adam zbierał się do wyjścia.

- Zostań - poprosiłam

- Ktoś tu się boi? - zapytał

- Może trochę - odpowiedziałam, ale to nie była do końca prawda

Nie chciałam zostać sama mimo tego, że nigdy nie bałam się zbytnio burzy, tutaj w obcym miejscu brakowało mi kogoś
Krajewski położył się obok mnie. Spokojnie byliśmy w ubraniach mimo tego, że parę godzin temu braliśmy osobno kąpiel. Oparłam się o niego, a on mnie objął. 

W tych ramionach czułam się ostatnio naprawdę bezpiecznie

Wszystkie drogi prowadzą do Ciebie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz