Od dziecka nienawidziłam rozmów, w których głównym tematem była praca.
Wiedziałam, że koniec końców będę musiała ruszyć w świat, a dzieciństwo zniknie zanim się obejrzę. Zdawałam sobie sprawę, że kiedyś nie wpuszczą mnie już na dmuchany zamek, a kiedy stanę przy automatach z różnymi zabawkami, raczej pomyślą, że to dla mojej pociechy.
Te rozmowy zabierały mi też rodzinę. Na innym tle praca pozostawała postrzegana jako dręczące telefony i niespodziewane zmiany planów przez nagłe obowiązki. Niekiedy sprawiało nawet, że dziecko same po prostu przyzwyczajało się do braku miłości.
Dziś szczególnie mocno nienawidziłam tego tematu.
- Nie będzie dobrze, ale zagramy to najlepiej jak potrafimy.
Pogładziłam ciemną sukienkę, która falbanami opadała mi na uda. Wysokie, spowalniające mnie koturny i jedyna torebka od Chanel - bezsensowny przepych.
Ale to nie sobie miałam się dzisiaj podobać.
- Będę cię trzymał, żeby wyglądało, że potrafisz na nich chodzić- zachichotałam cicho, a blondyn uśmiechnął się serdecznie.
Jego biała, wręcz nieskazitelna koszula zakryta była czarną marynarką pod którą odznaczał się zegarek od Wellingtona. Ciemne spodnie, a pod nimi również tego samego koloru sneakersy.
- Włożyłam dzisiaj wszystko, co miałam nadroższe w szafie- wzdrygnęłam się widząc miejsce naszego spotkania.- Więc to ich na pewno zadowoli.
Miłosz przegładził włosy, które w porównaniu do codzienności dzisiaj ułożone były idealnie.
- Wchodzimy- szepnęłam, chcąc przegryźć wargę, ale nie mogłam. Pierdolona, ulubiona czerwona szminka widniała na moich ustach.
Byłam pewna, że jedyne co będziemy robić w tej restauracji to pić pieprzone drogie wino, więc na pewno kosmetyk pozostanie na mnie przez cały wieczór.Z oddali zauważyłam moją mamę, więc ścisnęłam mocniej rękę rapera i ruszyłam do stolika.
- Kochanie, jesteście idealnie!- spojrzała na zegarek, a potem na mojego towarzysza. Kiedy w jej oczach zaszalały podekscytowane kurwiki, wiedziałam, że już przeliczyła jego wartość.
- Mamo, tato to jest Janek.
Usiadłam przy stoliku, wcześniej zdejmując płaszcz i wieszając na oparciu krzesła. Po przywitaniu się podszedł do nas kelner i złożone zamówienie było takie, jak myślałam.
- Cieszymy się, że możemy pana wreszcie poznać, to już pół roku minęło.
Rozglądnęłam się szukając kogokolwiek. Jeśli Kuba mnie wystawił lub żartował to chyba się zabiję.
- Nawet ponad, ale Nina miała bardzo dużo pracy, więc szybsze spotkanie z państwem miałoby krótki przebieg, a moi pracownicy mogliby nie uszanować faktu, iż w godzinach pracy dzwonić nie zależy.
Czterdziestopięciolatka przytaknęła z uśmiechem, na razie ''mój chłopak'' idealnie trafiał w jej gusta.
- Swoją drogą, gdzie twój szef?
- Um...- zająknęłam się.- Spóźni się.
- Nina opowiadała mi, że jest pani adwokatem, zastanawiam się, czy nie podjąć się jeszcze studiów prawniczych.
Miłosz, jak boga kocham, ratujesz mi dupe.
Przy stole zaczęła się żwawa rozmowa, a rodzicielka emanowała wręcz radością opowiadając o swoim zawodzie.
CZYTASZ
caustic • Taco Hemingway
Fanfictionbyłem zmarźnięty, a ona w największą burzę stulecia złapała mnie za rękę i powiedziała, że idziemy szukać słońca.