W Warszawie po długich deszczowych dniach wreszcie wyszło słońce.
Chłopacy ruszyli w wir pracy do ''somy'', a my dostaliśmy grafik i plan wyjazdu, który informował, że zaczynamy od północy Polski, a kończymy na południu.
- Jak wam leci współpraca?
- Ciężko- mruknął Grabowski.- Moja wena jest średnia, a mojego współpracownika jeszcze gorsza.
- Ile macie piosenek?
- Bez tych wydanych ledwo dwie- przejechał dłoniach po włosach i rozglądnął się po lokalu.- Nawet nie wiemy, o czym chcemy nawijać, nie możemy się dogadać, a jeśli nasza rozmowa ma doprowadzić do kłótni, to nie będę jej zaczynał.
Od czasu wizyty moich rodziców ani razu nie widziałam się z Taco. Może to on unikał mnie, a może to ja jego. Tak czy siak wychodziło to nam na dobre.
- Mamy pięć kawałków licząc Metalice, która wczoraj wpadła, ale co dalej?
Oparł głowę na ręce i wyciągnął komórkę.
- Może zmieńmy temat, bo zaraz nam tu Que wpadnie w nostalgię- mruknął czerwonowłosy.- Czemu zdecydowałaś się być fotografem, a nie modelką?
- Nie jestem fotogeniczna- odpowiedziałam hypemanowi.- Ani nie wierzę, że zrobią na mnie taki retusz, że się sama zadowolę nim.
- Ale znasz swoją fuchę, więc wiesz, że jest dużo efektów, można wnieść dużo poprawek...
- Tu chodzi o samoakceptację- przegryzłam jabłko, przez które szczerze mówiąc robiłam się tylko bardziej głodna.- Ja po prostu nie lubię tego jak wyglądam, jestem typową dziewczyną, która wolałaby być długonogą blondynką obdarzoną naturalnym pięknem.
- Przesadzacie- jęknął Kuba.- Wszystkie jesteście piękne.
- Mówisz tak, bo nie widziałeś nas bez makijażu- brunetka podała nam cztery duże kawy, które miały postawić nas na nogi.- Wtedy z księżniczek dla dzieci zamieniamy się w Fionę ze Shreka.
- Zgadzam się- zaśmiałam się, a zielonowłosy pomachał nam wskazującym palcem, sprzeciwiając się.
- Ja to bym chciał taką naturalną- żachnął.- Dobrze wiem, jak wyglądam i nadawałbym się na rolę bestii.
- Może trochę- przytaknęła Alicja.- Ale to my musimy nakładać na siebie szpachlę, by na ulicy na nas dziwnie nie patrzyli.
Obejrzałam się za siebie słysząc znajomy głos i spuściłam wzrok na szklane naczynie.
- Nie martw się Kuba, tak musi być- westchnęłam.- To nasz problem.
Przybyty gość spojrzał na mnie z niepokojem w oczach, jakby chodziło mi o coś zupełnie innego. Przez dobre kilka sekund próbował wyczytać coś w moich oczach, ale te nadal pozostawały obojętne. Na niego po prostu trzeba było być obojętnym.
Nie powiedziałam tak naprawdę nikomu co się stało, bo to moja sprawa i to moje relacje z Filipem, których w żadnym procencie nie zamierzałam przełożyć na pracę. Zajechał mi za skórę i przywrócił w głowie trochę dawnych czasów z którymi jeszcze sobie nie poradziłam.
Ale cholera byłam silną dziewczyną i zdania jakiegoś dupka nie doprowadziłyby mnie (jeszcze) do pożerania lodów w domu i oglądania ''Pamiętnika''. Miałam szacunek do siebie, a chwila słabości przecież spotyka każdego.
- To idziemy?
Niepewność w jego głosie zdawała się słyszeć z daleka, przez co Grabowski podniósł na niego zdziwiony wzrok. Pomknął nim to na mnie, to na niego, aby koniec końców wstać z miejsca.
CZYTASZ
caustic • Taco Hemingway
Fanfictionbyłem zmarźnięty, a ona w największą burzę stulecia złapała mnie za rękę i powiedziała, że idziemy szukać słońca.