- Boże wreszcie nie będę musiała zakładać klapków pod prysznic.
Alicja zaśmiała się głośno, a jej brat spojrzał na nas z niezrozumieniem.
- Po co je zakładałaś, przecież ten hotel był pierdolonym luksusem?
- Słońce, to, że w apartamencie czułam się jak jebana madonna nie oznacza, że jakiś stary bogaty dziad nie miał tam grzybicy.
Stępień pokręcił głową z uśmiechem.
- Czyli mamy dzień wolnego?
Do Warszawy przyjechaliśmy około 14, bo kochany Kuba już o 8 postanowił wyruszyć.
Mimo wszystko cieszyłam się, bo wszyscy mogliśmy na chwilę wrócić do domu i odpocząć.- Niekoniecznie, musimy jechać do wytwórni drogie panie.
- Naprawdę?- jęknęłam ze znudzeniem. Zdawałam sobie sprawę, że jak pojadę to dostanę drugą połowę wypłaty, ale wytwórnia była tak daleko.
- Podwiozę was, a potem odpierdolicie się na koncert- spojrzałam na Alicję niepewnie.- I wejdziemy do galerii handlowej, bo mamy jakąś tam galę.
- Woah, coś typy tych czerwonych dywanów i zdjęć wkurwiających fotoreporterów?
- Dokładnie tak.
I oczywiście jak mogłam się spodziewać, po 5 minutach stałam już przed samochodem chłopaka z zadowoloną przyjaciółką.
- No szybciej Miłosz, im więcej czasu na ciuchy nam zostanie, tym lepiej!
Westchnęłam i usiadłam na tylne siedzenie auta. Nie zamierzałam się kłócić, bo wiedziałam, że cała moja niechęć polega na lenistwie.
W Krakowie i Poznaniu przytyłam na spokojnie z dwa, czy trzy kilo i musiałam w końcu uporać się z nadmierną warstwą cieplną.
To nie tak, że bez powodu narzekałam na siebie i każdy kilogram traktowałam jak tragedię.
Kilka lat temu byłam małą gówniarą, która chyba zbyt dużo naoglądała się barbie. Chciałam być idealna, a swoją wagą odstawałam od perfekcyjnych dziewczyn.
Weszłam w to za mocno i straciłam kontrolę.
- Idziemy po kaske!
Otrząsnęłam się i wysiadłam, po to by już po chwili przepychać się przez zgraje nastolatek.
Uwielbiałam to.
Przeszłam przez szklane drzwi i uśmiechnęłam się w stronę ekipy z zamiarem podejścia.
- Nina, chodź do mnie!
- Widzimy się na koncercie!- machnęłam ręką w kierunku Krzysia i Wojtka.
- Przepraszam, że was tak ściągałem.
Zielonowłosy ponaglił mnie ruchem ręki, żebym weszła do wielkiego studia nagraniowego.
- Tak mamy jeszcze jedno, a, że Filip właśnie nagrywa coś w tym pierwszym, to...
- Zaoszczędziłeś nam kłopotów.
- Tak- uśmiechnął się pogodnie i podał mi kopertę.- Twoja wypłata.
Jako, że nigdy nie świeciłam zbyt dużą kulturą, a o myśleniu przed zrobieniem czegoś już nie mówię, otworzyłam kopertę.
- Pojebało cię Kuba.
Spojrzałam na chłopaka z wyrzutem, bo naprawdę nie zasługiwałam na aż taka sumę.
CZYTASZ
caustic • Taco Hemingway
Fanfictionbyłem zmarźnięty, a ona w największą burzę stulecia złapała mnie za rękę i powiedziała, że idziemy szukać słońca.