twelve 🌹

737 57 39
                                    

- Boże wreszcie nie będę musiała zakładać klapków pod prysznic.

Alicja zaśmiała się głośno, a jej brat spojrzał na nas z niezrozumieniem.

- Po co je zakładałaś, przecież ten hotel był pierdolonym luksusem?

- Słońce, to, że w apartamencie czułam się jak jebana madonna nie oznacza, że jakiś stary bogaty dziad nie miał tam grzybicy.

Stępień pokręcił głową z uśmiechem.

- Czyli mamy dzień wolnego?

Do Warszawy przyjechaliśmy około 14, bo kochany Kuba już o 8 postanowił wyruszyć.
Mimo wszystko cieszyłam się, bo wszyscy mogliśmy na chwilę wrócić do domu i odpocząć.

- Niekoniecznie, musimy jechać do wytwórni drogie panie.

- Naprawdę?- jęknęłam ze znudzeniem. Zdawałam sobie sprawę, że jak pojadę to dostanę drugą połowę wypłaty, ale wytwórnia była tak daleko.

- Podwiozę was, a potem odpierdolicie się na koncert- spojrzałam na Alicję niepewnie.- I wejdziemy do galerii handlowej, bo mamy jakąś tam galę.

- Woah, coś typy tych czerwonych dywanów i zdjęć wkurwiających fotoreporterów?

- Dokładnie tak.

I oczywiście jak mogłam się spodziewać, po 5 minutach stałam już przed samochodem chłopaka z zadowoloną przyjaciółką.

- No szybciej Miłosz, im więcej czasu na ciuchy nam zostanie, tym lepiej!

Westchnęłam i usiadłam na tylne siedzenie auta. Nie zamierzałam się kłócić, bo wiedziałam, że cała moja niechęć polega na lenistwie.

W Krakowie i Poznaniu przytyłam na spokojnie z dwa, czy trzy kilo i musiałam w końcu uporać się z nadmierną warstwą cieplną.

To nie tak, że bez powodu narzekałam na siebie i każdy kilogram traktowałam jak tragedię.

Kilka lat temu byłam małą gówniarą, która chyba zbyt dużo naoglądała się barbie. Chciałam być idealna, a swoją wagą odstawałam od perfekcyjnych dziewczyn.

Weszłam w to za mocno i straciłam kontrolę.

- Idziemy po kaske!

Otrząsnęłam się i wysiadłam, po to by już po chwili przepychać się przez zgraje nastolatek.

Uwielbiałam to.

Przeszłam przez szklane drzwi i uśmiechnęłam się w stronę ekipy z zamiarem podejścia.

- Nina, chodź do mnie!

- Widzimy się na koncercie!- machnęłam ręką w kierunku Krzysia i Wojtka.

- Przepraszam, że was tak ściągałem.

Zielonowłosy ponaglił mnie ruchem ręki, żebym weszła do wielkiego studia nagraniowego.

- Tak mamy jeszcze jedno, a, że Filip właśnie nagrywa coś w tym pierwszym, to...

- Zaoszczędziłeś nam kłopotów.

- Tak- uśmiechnął się pogodnie i podał mi kopertę.- Twoja wypłata.

Jako, że nigdy nie świeciłam zbyt dużą kulturą, a o myśleniu przed zrobieniem czegoś już nie mówię, otworzyłam kopertę.

- Pojebało cię Kuba.

Spojrzałam na chłopaka z wyrzutem, bo naprawdę nie zasługiwałam na aż taka sumę.

caustic • Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz