Kontynuacja Touch me, Daddy.
Co się stanie kiedy Kamila objęła władzę po Szymonie? Nie wszystko poszło tak jak zaplanowała. Co jeśli ktoś będzie chciał pomieścić śmierć Szymona? I tym samym odebrać władzę Kam? A co jeśli Tae... No właśnie tego dowi...
- Wypierdalać obaj !!!- wrzasnełam stojąc we własnej sypialni. Posiniaczona, obolała i połamana miałam dość. Chciałam pogrążyć się w rozpaczy nad stratą dzieci. - Jesteście egoistami!!! Nie chcę was znać!!! To koniec naszej znajomości!!!! Wynocha!!!! - wrzeszczałam zalana łzami. - Uspokój się! Jesteś w szoku!! Nikt Cię o to wszystko co się stało nie obwinia!! - krzyczał Tae stojąc razem z Kookim niedaleko. - Kamila spokojnie... Dobrze że ty żyjesz... Nie obwiniamy Cię o śmierć dzieci. - odezwał się Kooki w jego oczach też widziałam łzy. - Wolałabym umrzeć razem z nimi - powiedziałam chowając twarz w dłoniach. Byłam naprawdę zrozpaczona. Wtedy do pokoju weszła moja mama. - Och Kamilko dziecko - powiedziała a ja rzuciłam się jej w ramiona. Mocno się do niej tuląc i płacząc. - Zostawcie nas chłopcy, ona potrzebuje teraz spokoju - odezwała się kobieta głaszcząc mnie po głowie. - Mamo zabili moje dzieci, próbując zabić mnie. - wychlipałam siedząc z mamą na łóżku. Mama głaskała mnie po policzku ocierając łzy. - Wiem kochanie rozmawiałam z Namjoonem kiedy miałaś wypadek i kiedy byłaś po operacji,- powiedziała, a ja spojrzałam na nią pociągając nosem. - Wiesz o wszystkim? - zapytałam wycierając rękawem oczy. - Tak. Co prawda nie wszystko wiem tyle ile chyba powinnam wiedzieć. Gdyby wtedy nie przyszedł do mnie Szymon i nie zmusił mnie do powiedzenia gdzie jesteś. - spuściła głowę. - Kiedy mamo? - Gdy byłaś w Koreii, kiedy rzekomo na wymianie studenckiej. Przyszedł do mnie do pracy. Zaczął mi grozić, że jeśli nie powiem mu gdzie jesteś to gdy Cię sam znajdzie zabije cie i wszystkich naszych bliskich. - To przez niego dostałaś zawału? - Tak - odparła cicho. Przytuliłam ją do siebie. - Mamo to już teraz nie istotne. Szymona już nie ma. - Jego nie, ale teraz znowu ktoś czycha na twoje życie. Ten wypadek miesiąc temu... - Mamo proszę Cię... Poradzę sobie jestem silną dziewczynką przecież wiesz. - Tak się ucieszyłam na wieść że będę babcią. - Ja też się cieszyłam, ale chyba nie dane mi będzie zostać matką. - uśmiechnełam się smutno. - Jeszcze przyjdzie czas że będziesz cudowną mamą kochanie. Wszystko się ułoży - Mam nadzieje mamo. Mam nadzieje - przytuliłam się do niej i tkwiliśmy tak bardzo długo.
Tydzień później.....
- Dziękuję panie komendancie że odeskortuje pan moją mame do domu. - Nie ma za co pani dziękować Pani Kamilo. To nasz obowiązek. - powiedział przyglądając się mi. - Przydzieliłem pani najlepszą ochronę. W pani pobliżu będzie dwóch policjantów w domu i czterech na zewnątrz. Założyliśmy dodatkowe kamery. Wzmocnilismy zabezpieczenia. Będzie pani bezpieczna. - Nie będę bezpieczna dopóki ten skurwysyn nie zginie. - Rozumiem pani rozgoryczenie, ale żadnego takiego mężczyzny jak narazie nie ma w Polsce. Wszyscy są postawieni na nogi. - Dziękuję. - odpowiedziałam i spojrzałam na mamę która z torbą szła w naszą stronę. - Kochanie ja naprawdę mogę z tobą jeszcze zostać. Zadzwonie do szefa i da mi jeszcze kilka dni urlopu. - Nie ma takiej potrzeby mamo poradzę sobie. Pan Komendant zadba o mnie i o twoje bezpieczenstwo. Cały czas ktoś będzie w pobliżu. - uśmiechnełam się do rodzicielki. Chwilę później machałam jej zdrową ręką na pożegnanie. - Panie komendancie zapraszam do środka pokaże mi Pan te badania samochodu i całego wypadku. - Odkreciłam się na pięcie i wspomagając się kulą ruszyłam do domu kierując się do gabinetu. - Klara zrób kawy mi i panu komendantowi. - powiedziałam do dziewczyny, a ta przytakneła i znikneła. - A co z tym całym Leo? - zapytał mężczyzna. - Nadal jest w piewnicy i nic nie chcę mówić. - Mam świetnego człowieka od takiej roboty. - Więc niech go pan przyśle. - Dobrze. - podał mi papiery i zaczęłam je czytać. - To oficialna wersja? - zapytałam. - Tak. - przełożył kilka kartek. - Ta jest szczegółowa. Zajmowali się nią najlepsi. - przytaknełam mu ruchem głowy. Zaczęłam czytać. - A co z sekcją zwłok tamtego kierowcy? - Młody mężczyzna około 25 lat. Z pochodzenia Włoch zanim tutaj przyjechał mieszkał pod Florencją u jakiegoś hrabi. Tamten jest bardzo konserwatywny żyje jak w renesansie. Po przesluchaniu tej dziewczyny która pani przywiozła z Włoch. Byliśmy pewni że to właśnie on Panią porwał. Gdy tamtejsza policja dotarła do tego domu ten stał w ogniu. Po ugaszeniu go znaleziono 15 ciał, każda z ofiar nie żyła w chwili pożaru. Ktoś strzelał im w tył głowy to była egzekucja. - powiedział a ja pocierałam brodę w zamyśleniu. - Zidentyfikowano ciała? - Jeszcze nie wszystkie. Ale są zdjęcia tamtejszych pracowników. - pokazał mi wszystkie. - Mości hrabi tam nie było. Więc albo zdążył uciec, albo jego ciało jeszcze nie zostało zidentyfikowane. - Rozumiem - odparłam w tej chwili do gabinetu weszła Klara z kawą i kopertą. - Szefowo przyszły wyniki DNA dzieci. - powiedziała podając mi kopertę, od razu ją otworzyłam. Uśmiechnełam się delikatnie, a do moich oczu napłyneły łzy. - Byli by zadowoleni. - szepnełam. Odetchnęłam głęboko, a z mojej twarzy znikł uśmiech. - Znajdź tego skurwiela, który próbował mnie zabić. Gdy go już złapiesz nie stawiaj go przed sąd usuń go z tej ziemi po której chodzę ja. Rozumie pan panie komendancie? - Oczywiście - powiedział. Dopiliśmy kawy, a komendant wyszedł. Pozostawiając mnie i Klare same w moim gabinecie. - Co z Leo? - zapytałam - Nadal nic nie mówi - odparła. - Komendant ma kogoś przysłać. Niech się nim zajmie. A Kai? - Całymi dniami siedzi w pokoju i hakuje serwery w poszukiwaniu hrabi i ludzi z nim powiązanych. - Świetnie. - powiedziałam opierając się wygodniej o fotel. - A Maria? - Jest w swoim pokoju. Boi się z niego wyjść. Po pani wypadku i stracie mało się odzywa. Myślę że można jej ufać. Kai ją sprawdził. Jest czysta. - Doskonale. Jest coś jeszcze? - Na naszym terenie odbyła się wymiana. - Jaka? - 3 ukrainki, 2 czeszki i jedna polka ruszyły do niemieckiego burdelu. - zmarszczyłam brwi patrząc na Klare. - Kto tym rządził? Dobrze wiedzą że ja nie zajmuje się tym handlem. - Austriacy. Ci co ostatnio. - Jeśli takie rzeczy dzieją się pod moim nosem, strace autorytet. - Wiem i dlatego zaczęłam działać. Znalazłam najemnika który ich znajdzie i tutaj sprowadzi żebyś mogła się nimi zajęła. - Ile za to chce? - Okrągłą bańkę - odparła. - A jak nasze dziewczyny? - Już nie boją się brutalnych klientów. Są zadowolone. Odkąd jest pani szefową zyski z burdeli wzrosły. Z firmy pod Warszawą też. Jest tylko mały problem. - Jaki znowu? - Firma exportująca materiały, którą rządził mój szef idiota upada, zastępca nie daje sobie rady. Jest za dużo zleceń. - Jedź tam i pomóż mu. Gdy jakoś to ogarniesz znajdź kompetentną osobę na to stanowisko. I znajdź sobie jakąś pomoc. - Daję radę szefowo. - Znajdź sobie pomoc Klara będziesz mi potrzebna gdy wyjedziemy znowu do Korei. - Po co? - Muszę dopiąć na ostatni guzik kontrakty z nimi i zerwać tamtejsze znajomości. Namjoon wyśle mi listę gości zapoznaj się z nią. Dziś przeleje ci pieniądze na konto. Kup sobie coś eleganckiego, ale sexownego. Zorganizowany będzie bal na rozpoczęcie naszej współpracy. Dojdzie ci również wiecej obowiązków, bo to tylko ty będziesz się z nimi kontaktować. - Rozumiem szefowo. - Z resztą jutro zdejmują mi gipsy. Pojedziemy razem na zakupy. - Kiedy wylatujemy? - Za tydzień, zabukuj bilety dla nas i ochrony. Najlepiej całą ekstraklasę. - powiedziałam wzdychając. - Rozumiem, co z Marią? - Niech narazie zostanie tak jak jest. Muszę się zastanowić, ale gdy będzie gdzieś wychodzić niech ma ogon. - miałam dość takiego życia. W ciągu 2 lat dwukrotnie straciłam dzieci. Zostałam porwana. I pobita niezliczoną ilość razy. Miałam serdecznie dość. Musiałam odpocząć.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.