#11

716 43 4
                                    

Pół roku później...

- Wypierdalać obaj !!!- wrzasnełam stojąc we własnej sypialni. Posiniaczona, obolała i połamana miałam dość. Chciałam pogrążyć się w rozpaczy nad stratą dzieci.
- Jesteście egoistami!!! Nie chcę was znać!!! To koniec naszej znajomości!!!! Wynocha!!!! - wrzeszczałam zalana łzami.
- Uspokój się! Jesteś w szoku!! Nikt Cię o to wszystko co się stało nie obwinia!! - krzyczał Tae stojąc razem z Kookim niedaleko.
- Kamila spokojnie... Dobrze że ty żyjesz... Nie obwiniamy Cię o śmierć dzieci. - odezwał się Kooki w jego oczach też widziałam łzy.
- Wolałabym umrzeć razem z nimi - powiedziałam chowając twarz w dłoniach. Byłam naprawdę zrozpaczona. Wtedy do pokoju weszła moja mama.
- Och Kamilko dziecko - powiedziała a ja rzuciłam się jej w ramiona. Mocno się do niej tuląc i płacząc. - Zostawcie nas chłopcy, ona potrzebuje teraz spokoju - odezwała się kobieta głaszcząc mnie po głowie.
- Mamo zabili moje dzieci, próbując zabić mnie. - wychlipałam siedząc z mamą na łóżku. Mama głaskała mnie po policzku ocierając łzy.
- Wiem kochanie rozmawiałam z Namjoonem kiedy miałaś wypadek i kiedy byłaś po operacji,-  powiedziała, a ja spojrzałam na nią pociągając nosem.
- Wiesz o wszystkim? - zapytałam wycierając rękawem oczy.
- Tak. Co prawda nie wszystko wiem tyle ile chyba powinnam wiedzieć. Gdyby wtedy nie przyszedł do mnie Szymon i nie zmusił mnie do powiedzenia gdzie jesteś. - spuściła głowę.
- Kiedy mamo?
- Gdy byłaś w Koreii, kiedy rzekomo na wymianie studenckiej. Przyszedł do mnie do pracy. Zaczął mi grozić, że jeśli nie powiem mu gdzie jesteś to gdy Cię sam znajdzie zabije cie i wszystkich naszych bliskich.
- To przez niego dostałaś zawału?
- Tak - odparła cicho. Przytuliłam ją do siebie.
- Mamo to już teraz nie istotne. Szymona już nie ma.
- Jego nie, ale teraz znowu ktoś czycha na twoje życie. Ten wypadek miesiąc temu...
- Mamo proszę Cię... Poradzę sobie jestem silną dziewczynką przecież wiesz. 
- Tak się ucieszyłam na wieść że będę babcią.
- Ja też się cieszyłam, ale chyba nie dane mi będzie zostać matką. - uśmiechnełam się smutno.
- Jeszcze przyjdzie czas że będziesz cudowną mamą kochanie. Wszystko się ułoży
- Mam nadzieje mamo. Mam nadzieje - przytuliłam się do niej i tkwiliśmy tak bardzo długo.

Tydzień później.....

- Dziękuję panie komendancie że odeskortuje pan moją mame do domu.
- Nie ma za co pani dziękować Pani Kamilo. To nasz obowiązek. - powiedział przyglądając się mi. - Przydzieliłem pani najlepszą ochronę. W pani pobliżu będzie dwóch policjantów w domu i czterech na zewnątrz. Założyliśmy dodatkowe kamery. Wzmocnilismy zabezpieczenia. Będzie pani bezpieczna.
- Nie będę bezpieczna dopóki ten skurwysyn nie zginie.
- Rozumiem pani rozgoryczenie, ale żadnego takiego mężczyzny jak narazie nie ma w Polsce. Wszyscy są postawieni na nogi.
- Dziękuję. - odpowiedziałam i spojrzałam na mamę która z torbą szła w naszą stronę.
- Kochanie ja naprawdę mogę z tobą jeszcze zostać. Zadzwonie do szefa i da mi jeszcze kilka dni urlopu.
- Nie ma takiej potrzeby mamo poradzę sobie. Pan Komendant zadba o mnie i o twoje bezpieczenstwo. Cały czas ktoś będzie w pobliżu. - uśmiechnełam się do rodzicielki. Chwilę później machałam jej zdrową ręką na pożegnanie.
- Panie komendancie zapraszam do środka pokaże mi Pan te badania samochodu i całego wypadku. - Odkreciłam się na pięcie i wspomagając się kulą ruszyłam do domu kierując się do gabinetu.
- Klara zrób kawy mi i panu komendantowi. - powiedziałam do dziewczyny, a ta przytakneła i znikneła.
- A co z tym całym Leo? - zapytał mężczyzna.
- Nadal jest w piewnicy i nic nie chcę mówić.
- Mam świetnego człowieka od takiej roboty.
- Więc niech go pan przyśle.
- Dobrze. - podał mi papiery i zaczęłam je czytać. - To oficialna wersja? - zapytałam.
- Tak. - przełożył kilka kartek. - Ta jest szczegółowa. Zajmowali się nią najlepsi. - przytaknełam mu ruchem głowy. Zaczęłam czytać.
- A co z sekcją zwłok tamtego kierowcy?
- Młody mężczyzna około 25 lat. Z pochodzenia Włoch zanim tutaj przyjechał mieszkał pod Florencją u jakiegoś hrabi. Tamten jest bardzo konserwatywny żyje jak w renesansie.  Po przesluchaniu tej dziewczyny która pani przywiozła z Włoch. Byliśmy pewni że to właśnie on Panią porwał.  Gdy tamtejsza policja dotarła do tego domu ten stał w ogniu. Po ugaszeniu go znaleziono 15 ciał, każda z ofiar nie żyła w chwili pożaru. Ktoś strzelał im w tył głowy to była egzekucja. - powiedział a ja pocierałam brodę w zamyśleniu.
- Zidentyfikowano ciała?
- Jeszcze nie wszystkie. Ale są zdjęcia tamtejszych pracowników. - pokazał mi wszystkie. - Mości hrabi tam nie było. Więc albo zdążył uciec, albo jego ciało jeszcze nie zostało zidentyfikowane.
- Rozumiem - odparłam w tej chwili do gabinetu weszła Klara z kawą i kopertą.
- Szefowo przyszły wyniki DNA dzieci. - powiedziała podając mi kopertę, od razu ją otworzyłam. Uśmiechnełam się delikatnie, a do moich oczu napłyneły łzy. - Byli by zadowoleni. - szepnełam. Odetchnęłam głęboko, a z mojej twarzy znikł uśmiech.
- Znajdź tego skurwiela, który próbował mnie zabić. Gdy go już złapiesz nie stawiaj go przed sąd usuń go z tej ziemi po której chodzę ja. Rozumie pan panie komendancie?
- Oczywiście - powiedział. Dopiliśmy kawy, a komendant wyszedł. Pozostawiając mnie i Klare same w moim gabinecie.
- Co z Leo? - zapytałam
- Nadal nic nie mówi - odparła.
- Komendant ma kogoś przysłać. Niech się nim zajmie. A Kai?
- Całymi dniami siedzi w pokoju i hakuje serwery w poszukiwaniu hrabi i ludzi z nim powiązanych.
- Świetnie. - powiedziałam opierając się wygodniej o fotel.
- A Maria?
- Jest w swoim pokoju. Boi się z niego wyjść. Po pani wypadku i stracie mało się odzywa. Myślę że można jej ufać. Kai ją sprawdził. Jest czysta.
- Doskonale. Jest coś jeszcze?
- Na naszym terenie odbyła się wymiana.
- Jaka?
- 3 ukrainki, 2 czeszki i jedna polka ruszyły do niemieckiego burdelu. - zmarszczyłam brwi patrząc na Klare.
- Kto tym rządził? Dobrze wiedzą że ja nie zajmuje się tym handlem.
- Austriacy. Ci co ostatnio.
- Jeśli takie rzeczy dzieją się pod moim nosem, strace autorytet.
- Wiem i dlatego zaczęłam działać. Znalazłam najemnika który ich znajdzie i tutaj sprowadzi żebyś mogła się nimi zajęła.
- Ile za to chce?
- Okrągłą bańkę - odparła.
- A jak nasze dziewczyny?
- Już nie boją się brutalnych klientów. Są zadowolone. Odkąd jest pani szefową zyski z burdeli wzrosły.  Z firmy pod Warszawą też. Jest tylko mały problem.
- Jaki znowu?
- Firma exportująca materiały, którą rządził mój szef idiota upada, zastępca nie daje sobie rady. Jest za dużo zleceń.
- Jedź tam i pomóż mu. Gdy jakoś to ogarniesz znajdź kompetentną osobę na to stanowisko. I znajdź sobie jakąś pomoc.
- Daję radę szefowo.
- Znajdź sobie pomoc Klara będziesz mi potrzebna gdy wyjedziemy znowu do Korei.
- Po co?
- Muszę dopiąć na ostatni guzik kontrakty z nimi i zerwać tamtejsze znajomości. Namjoon wyśle mi listę gości zapoznaj się z nią. Dziś przeleje ci pieniądze na konto. Kup sobie coś eleganckiego, ale sexownego. Zorganizowany będzie bal na rozpoczęcie naszej współpracy. Dojdzie ci również wiecej obowiązków, bo to tylko ty będziesz się z nimi kontaktować.
- Rozumiem szefowo.
- Z resztą jutro zdejmują mi gipsy. Pojedziemy razem na zakupy.
- Kiedy wylatujemy?
- Za tydzień, zabukuj bilety dla nas i ochrony. Najlepiej całą ekstraklasę. - powiedziałam wzdychając.
- Rozumiem, co z Marią?
- Niech narazie zostanie tak jak jest. Muszę się zastanowić, ale gdy będzie gdzieś wychodzić niech ma ogon. - miałam dość takiego życia. W ciągu 2 lat dwukrotnie straciłam dzieci. Zostałam porwana.  I pobita niezliczoną ilość razy.  Miałam serdecznie dość. Musiałam odpocząć.

 Musiałam odpocząć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Kiss me, daddy 2!! /Taehyung +18 // DADDYKINK//Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz