MistieSiedzę przy prostokątnym stoliku i czekam, aż Roxi przyniesie mi moją kawusię.
Swoją drogą, Roxi brzmi strasznie tandetnie. Roxane jest o wiele ładniejszym imieniem, nie wiem, dlaczego woli, czy ktoś mówi na nią Roxi. Roxane brzmi doroślej.
Ja nie lubię swojego imienia. Jest dziecinne. Mistie. Jak dla postaci Disneya. Moi rodzice zdecydowanie tego nie przemyśleli. Jak to będzie brzmieć? Profesor Mistie Shellman? Śmieszne. Bardzo śmiesznie.
— Twoja kawa. — Roxane stawia przede mną kubek, a lód stuka o plastikowe ścianki.
Dziękuję jej cicho, a ona kładzie swoje zamówienie na stoliku i siada naprzeciwko mnie. Wytrzeszczam oczy.
— Zjesz to wszystko? — pytam, naprawdę zdziwiona.
Dwa pączki, deser lodowy i shake. Wszystko w wersji dużej. Mogłabym to jeść cały dzień. I chyba bym po tym zwymiotowała. Dziewczyna wzrusza ramionami.
— Chcesz mi prawić kazania na temat mojej wagi? Mistie, wydajesz się być sympatyczna, ale ja nie potrzebuję kolejnej osoby, która będzie mnie za to tępić. — Patrzy na mnie z wyrzutem.
Chyba ją uraziłam.
— Nie, przepraszam. Nie miałam tego na myśli. — Biorę łyka mojego napoju. Dobra, ale piłam lepsze. Za mało czekolady.
— Okej, wybaczam. Jak ci się podoba w Richmond?
— Nijak. — Wzruszam ramionami. — Nie chciałam się tu przeprowadzać. Miałam poukładane życie w Lancaster. Chłopaka, plany na przyszłość razem z nim i nagle rodzice postanowili, że się wyprowadzamy.
— Masz chłopaka?
— Miałam. — Krzywię się. — Nie chciał być w związku na odległość, więc się skończyło.
— A to dupek. Stracił taką super dziewczynę. Ale nie martw się, Mis, u nas w szkole jest masa super chłopców, ty jesteś ładna, znajdziesz sobie kogoś.
— No ci super chłopcy w szkole wysłali super przedstawicieli na zrobienie pierwszego wrażenia. Jeśli wszyscy są tacy, to ja dziękuję za takich super chłopaków.
— Trafiłaś na dwóch najgorszych. Jeden gorszy od drugiego — krzywi się i ładuje kolejną porcję lodów do ust. — Trudno nawet stwierdzić, który gorszy.
— Nie znam ich zbyt dobrze. Czemu ich tak nie lubisz?
— Bo to dupki? Po co głupio pytasz?
— Shawn nie jest wcale taki zły — mówię cicho, a ona prycha głośno.
— Wydaje ci się, że nie jest taki zły. On tak działa na dziewczyny. Potrafi je omotać, wykorzystać, a jak już skorzysta, to zostawia ze złamanym serduszkiem. Tak działa pan Mendes. Z charakteru jest zdecydowanie gorszy, niż Evans, ale ma lepszy pyszczek.
— Pyszczek? — śmieję się cicho, jakbym wcale nie słyszała tego, co o nim powiedziała.
— No pyszczek. Jest przystojniejszy. Przyglądałaś mu się z bliska?
— No, siedzimy obok siebie na angielskim. I mamy szafki obok siebie. — Wzruszam ramionami, a ona wytrzeszcza oczy,
— Czemu usiadłaś obok niego?
— Bo to było jedyne wolne miejsce. On nie jest dla mnie niemiły, może trochę mi przygaduje, ale wydaje mi się, że to żarty.
— Co ci mówi?
— Nazywa mnie pyskolem i...
— O, czyli masz już ksywkę. Nieźle. — W jej głosie słyszę złość. Nie rozumiem tego. — Mistie, naprawdę wydajesz się być super dziewczyną, więc chcę cię ostrzec. Nie bądź tak głupia, jak ja, proszę.
Marszczę brwi, odkładając kubek na stolik.
— Zrobił ci coś? Byliście razem? Wykorzystał cię? — pytam, może zbyt szybko i zbyt natrętnie, ale jestem ciekawską osobą. Nic na to nie poradzę.
— Nie, oficjalnie nie byliśmy razem. Po prostu mnie przeleciał, a po wszystkim stwierdził, że jestem po prostu grubą idiotką, która się podłożyła, a on na żadną okazję nie będzie narzekał.
Nie wiem, co mam odpowiedzieć. Hamuję się, żeby nie otworzyć szeroko ust. Ten trochę dupkowaty, ale mimo wszystko dość uroczy chłopak, który tak trochę stanął w mojej obronie, zrobił jej coś takiego?
— J-ja...
— Nie wiesz, co powiedzieć, to normalne. Ja też bym nie wiedziała. Spodobał ci się i nie zaprzeczaj, on podoba się każdej. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przez niego straciłam szansę u naprawdę fajnego chłopaka, z którym mogłam zbudować coś fajne...
— Cześć, pyskolku — przerywa jej głos, który rozlega się niedaleko. Odwracam głowę w jego kierunku i kiwam słabo na przywitanie.
Nie wiem, czy chcę z nim rozmawiać.
— Nie zatruwaj nam powietrza, Mendes — syczy Roxane, ale on ignoruje jej słowa i siada obok mnie.
— Nie do ciebie mówię, Roxane, jedz dalej. — Przez chwilę obdarza ją chłodnym spojrzeniem, po czym znowu przenosi swój wzrok na mnie. Na jego twarz automatycznie wpływa uśmieszek.
O nie, wiem, w co grasz, kochany.
— Nie bądź dla niej niemiły.
— Ona wcale nie jest lepsza. Okej, sprawa ma się tak. Robię imprezę w przyszły piątek, taka przedmeczowa. Liczę, że wpadniesz.
— Zapomnij — mówię tak szybko, jak tylko on kończy swoją wypowiedź.
— No pyskolku no... jesteś nowa w szkole, powinnaś się zintegrować. Tam będą tylko najfajniejsi ludzie...
— Więc zapraszasz mnie, bo?
— Bo jesteś fajna. Musisz przyjść, jeszcze nikt mi nie odmówił, Mistie, proszę.
— Nie, sorki, Shawn. Nie lubię tłoku i hałasu.
— Nie będzie tłoku. Proszę. — Składa ręce jak do modlitwy.
— Czekajcie chwilę, błagający Shawn Mendes, to trzeba nagrać — wtrąca się Roxane, a on wywraca oczyma.
— Okej, masz jeszcze ponad tydzień na zastanowienie się. Możesz mi dać odpowiedź nawet w dzień imprezy, podam ci adres. Tylko obiecaj mi, że to przemyślisz, proszę cię.
Wzdycham ciężko i kiwam głową. Uśmiecha się szeroko i klaszcze w dłonie. Wstaje z krzesełka, machając mi na pożegnanie. Odprowadzam go wzrokiem do kasy, gdzie widzę, jak zamawia kawę, czarując baristkę swoim uśmiechem i jakimiś, zapewne dennymi tekstami. Cieszy się jak idiotka.
— Kolejna do kolekcji. — Roxane kiwa głową w ich stronę. — Nie zamierzasz chyba iść na tę imprezę? — pyta, a ja wzruszam ramionami. — Nie no, Mistie, myślisz o tym?
— Może faktycznie to dobra okazja do poznania nowych ludzi? — Przygryzam wargę, znowu wzruszając ramionami.
— Okej, idź, ale proszę cię, nie mów, że cię nie uprzedzałam. Lubię cię, ale jesteś strasznie głupiutka. — Nie wiem, co mam jej odpowiedzieć. — Każda jest przy nim głupiutka.
— Roxane, nie miej do mnie pretensji, jeśli tam pójdę. To moje życie i chciałabym trochę decyzji, może i głupich, podjąć sama. Wiesz kiedy ostatnio byłam na imprezie? Półtorej roku temu. Porażka.
— Tylko nie mów mu od razu, że pójdziesz. Pomęcz go trochę, jeśli naprawdę chcesz tam iść.
Kiwam głową, a ona uśmiecha się niemrawo. Dopijam moją kawę, a ona zaczyna drugiego pączka. Lubi słodycze, zdecydowanie.
Nie wiem, czy dobrze robię, że chcę iść na tę imprezę. Ale chcę iść. Shawn nie jest w stosunku do mnie chamski, nie traktuje mnie źle. Może trochę głupio żartuje, ale może ma taki charakter. Nie wiem. Choć raz w życiu chcę się pobawić.
***
O MÓJ BOŻE ALE MI TO CIĘŻKO SZŁO
jestem u cioci i całymi dniami nie ma mnie w domu.
Porażka.
Liczę, ze się wam podoba!!
Buzi,
mrsgabriellee xx
CZYTASZ
Without Plans | Shawn Mendes
FanfictionKażdy z nas się czegoś boi. Każdy z nas ma coś, od czego najchętniej trzymałby się z daleka. Jednak nie zawsze jest to takie łatwe. Życie uwielbia się z nami bawić i wiązać nas z tym, czego najbardziej się obawiamy. Mistie Shellman nienawidzi zmian...