12. A skusi się na mnie?

10.9K 925 642
                                    

#withoutplansff

Mistie

Idziemy powoli przed siebie. Shawn trzyma smycz, do której przyczepiony jest duży owczarek niemiecki. A przynamniej tak mi się wydaje, że to ta rasa. Ta albo jakiś zbliżony do tej rasy mieszaniec.

Może to chamskie i egoistyczne, bo wiem, że wszystkie pieski w tym schronisku są tak samo cudowne, ale nie czuję takiej radości, jak z Eleną. Naprawdę ją polubiłam.

— Shawn, a co jeśli ona znowu trafiła do jakichś niewłaściwych ludzi, którzy ją skrzywdzą? Może już zrobili jej krzywdę?

Mendes śmieje się głośno, gdy słyszy moje słowa. Marszczę brwi. Co go tak bawi?

— Mistie, to tak nie działa. Warunki, w jakich żyje będą sprawdzane przez schronisko, a ona na pewno jest w dobrych rękach. W końcu ma swój dom. Nie cieszysz się?

— Niezbyt? — jęczę, a on znów się śmieje. — Pokochałam przychodzić tutaj dla niej. Będę za nią tęsknić.

— Ona za tobą na pewno też, gwarantuję ci to.

— Na to liczę. Chciałabym wiedzieć, kto ją zaadoptował.

— Amanda nie może ci tego zdradzić.

— Wiem. Jak on ma na imię? — pytam, wskazując głową na dużego psa, który szedł przed nami.

— To ona. Dixi.

— Uroczo.

***

Przez następne dwa dni zabieramy za każdym razem innego pieska, bo chyba oboje nie czujemy się już tak przywiązani do żadnego. Smutno mi tu bez Eleny, ale wiem, że ona teraz ma dom i jest wreszcie wśród ludzi, którzy ją pokochali i chcą dać wszystko, co najlepsze.

A ja przyjdę tu jeszcze tylko trzy razy. Nie wiem, czy uda mi się więcej, choć chciałabym.

Uśmiecham się, gdy widzę Ericka, kiedy wracamy do schroniska z Rommy'm, uroczym kundelkiem. Dzisiaj idziemy na obiecaną kawę i ciastko.

— Wszyscy skorzystali. Elena, bo ma dom, no i inne psy, bo wreszcie chociaż na chwilę opuściły te przeklęte klatki. — Uśmiecha się, ale nie patrzy na mnie, tylko na Shawna. Ten kiwa głową i odwzajemnia gest blondyna.

— Wszyscy, oprócz Mistie. Ona jest załamana tym, że Eleny już tu nie ma — śmieje się Mendes, a ja wzruszam ramionami. — Oddajemy tego urwisa i jedziemy. — Shawn podaje Erickowi smycz z pieskiem, a on ciągnie go do jego kojca.

— Dziękuję za propozycję, ale idziemy zaraz z Erickiem do kawiarni i rozumiesz...

Shawn patrzy na mnie zaskoczony. Co, nie spodziewał się, że nudziara Mistie może się z kimś umówić? Kiwa słabo głową.

— Na pewno? — upewnia się, a ja śmieję się cicho i potakuję. — Okej, tylko uważaj na siebie, jasne?

— Nie jadę autostopem na drugi koniec stanu, tylko z Erickiem na kawę. Poza tym, raczej nie w twoim interesie leży martwienie się o to, co robię.

— Tak. Masz rację. Nie w moim. To do zobaczenia w poniedziałek. — Robi krok do przodu, ale zaraz potem się cofa, jakby się rozmyślił.

Macha mi na pożegnanie i odchodzi od nas. Erick upewnia się, że wszystkie psiaki mają wszystko, czego im trzeba i na pewno są zamknięte. Zostawiamy tą szczekającą zgraję i idziemy w kierunku jego samochodu.

Jeździ srebrno-niebieskim pickupem. Nie jest stary, ale na pewno nie tak nowy i luksusowy jak samochód Shawna.

— To na co masz ochotę? — pyta, uśmiechając się do mnie przyjaźnie. Zapinam pas i wzruszam ramionami. — No weź, nie bądź jak te wszystkie dziewczyny zabierz-mnie-gdziekolwiek-chcesz-ale-i-tak-mi-się-nie-spodoba.

Without Plans | Shawn Mendes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz