już od jakichś 4 lat staram się zrozumieć i dalej nie wiem:
dlaczego problemy typu depresja, zaburzenia odzywiania, samookaleczanie albo chociażby problemy ze snem są tak często bagatelizowane przez rodziców?
co, bo dziecko nie może zmagać się z REALNYMI problemami tylko sobie wymyśla, tak?
no właśnie kurwa nie
dlaczego tak często opiekunowie powtarzają "jak dorośniesz to dopiero wtedy sie zaczną prawdziwe problemy"
a potem się dziwią, że dziecko takie "cały czas smutne i niezadowolone chodzi"
no a jak ma byc zadowolone i szczęśliwe, jeżeli nie ma spełnionych podstawowych potrzeb typu miłość, ciepłe słowo, zrozumienie?
dziecko próbuje pokazac swoje zmagania na inne sposoby, właśnie samookaleczanie itd
to, że dorosły ma inne problemy niz jego dziecko, nie znaczy, że ich nie ma wcale
lubię to porównanie:
3latek, któremu zawaliła się wieża z klocków czuje to samo co 30latek, który traci pracę
nawet noworodki rozumieją wszystko co się do nich mówi, to nie są przepraszam ale głupie robale, ktore nic nie czają (usłyszałam to określenie od mamy, ktora szła z wózkiem na ulicy i chyba miala niezlego wkurwa)
i jak mowi się tak od urodzenia to dziecko rośnie w przekonaniu, że tak jest, bo moja mama tak powiedziala, a ona ma rację
nie zawsze
żyj swoim życiem i nawet nie myśl o tym, żeby zwracać uwagę na krytykę innych!!!!
siema!
![](https://img.wattpad.com/cover/103622182-288-k409213.jpg)
CZYTASZ
sunshine
Teen Fictionmoje przemyślenia, smutki, poglądy, trochę pozytywnych myśli może trochę motywacji do życia dla mnie i dla Ciebie dziwię się, jak dużo uświadamiam sobie, pisząc to zapraszam!!