5

5K 274 136
                                    

Po szkole jeszcze szybciej wracał do domu niż dnia poprzedniego. Rzucił niedbale rower koło garażu i wbiegł po schodach do domu.

- Już jestem! - krzyknął z przyzwyczajenia i poleciał na górę do swojego pokoju.

Jimin znów siedział na łóżku, tak jak ostatnio, czytając książkę tylko, że inną niż wtedy.

- Hej - Kookie przywitał się tym razem normalnie. Zamknął za sobą drzwi i rzucił plecak koło biurka. Usiadł obok Jimina na łóżku. - Wiesz może czemu to co działo się wczoraj, dzieje się też dzisiaj? - zapytał przekrzywiajac głowę - Dlaczego wczorajszy dzień się powtarza?

- Powtarza się? Nie rozumiem... a niby to ja jestem ten chory - zaśmiał się. - Muszę iść, twój tata pewnie nie lubi jak spotykasz się z jego pacjentami - podniósł się z łóżka.

- Stój - złapał go za rękę. - Jak to nie rozumiesz? Nigdy wcześniej tak nie miałem, dopiero od naszego... - zaczerwienił się mocno - to co się działo wczoraj dzieje się też dziś. Dokładnie to samo. Nie wierzę, że nie wiesz czemu tak jest - pokręcił głową.

Za oknem było słychać śmiechy. Była to ta sama trójka, która wyzywała jego rodziców, a w szczególności mamę. Jungkook słysząc ich wzdrgnął się.

- Nie wychodzisz? Mogę zagwarantować, że będziesz miał na co popatrzeć - Jimin spojrzał na niego z dziwnym uśmiechem.

- Nie chce tam iść... - złapał odruchowo mocniej jego nadgarstek, jakby niemo jego ciało prosiło o pomoc.

- Nie możesz niczego zmienić, musisz iść na dół - złapał jego ręce. - Nie bój się, pokaż im, że nie mogą z tobą zadrzeć.

Jungkook przełknął gęstą ślinę i wstał z łóżka. Nie chciał tam iść, ale pocieszał się myślą, że obok ma Jimina.

- Musimy wyjść tak żeby rodzice cię nie zobaczyli - mruknął i nie puszczając jego dłoni ruszył w stronę drzwi.

- Twój ojciec będzie zły, ale będę cię obserwował - zatrzymał się przy drzwiach wyjściowych - Idź, musisz spełnić to co zrobiłeś...- wypchnął go za drzwi, które wcześniej otworzył.

Ledwo złapał równowagę. Myślał, że Jimin będzie przy nim, ale grubo się pomylił. Nawet nie zauważył kiedy nogi same go poniosły w stronę chłopaków, a z ust wyszły te same słowa co wczoraj.

Wszystko się powtarzało. Te same okrutne słowa wysłane w stronę jego rodziny. Tym razem jednak gdy Jungkook oddał temu chłopakowi i popchnął go, to ten zaliczył się do tyłu stając jedną nogą na deskorolę. Odjechał gwałtownie do tyłu trafiając prosto na maskę pędzącego auta.

- Matt! - przyjaciele krzyknęli, jednak za późno.

Dało się usłyszeć pisk opon, huk i dźwięk tluczonego szkła. Jedyne co ich trójka zobaczyła następnie to martwe ciało chłopaka, który obraził matkę Jungkooka najbardziej z całej paczki. Było całe we krwi i odłamkach szkła, a różne części ciała były powyginane w nienaturalny sposób. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak we śnie Jungkooka. Kierowca wysiadł zszkowony z auta, nie wiedział jak do tego doszło.

- Zadzwoncie na pogotowie! Szybko! - krzyczał w stronę przerażonych chłopców.

Jimin stał w tym czasie w oknie w gabinecie ojca Jungkooka uśmiechając się psychicznie.

Kook patrzył na to wszystko z szeroko otwartymi oczami. Cały trząsł się ze strachu wiedząc, że to jego wina. Sen wcale nie był tylko snem i chociaż w prawdziwym życiu nie zabił go własnoręcznie to przyczynił się do jego śmierci. Jednak nie tylko to go przerażało, ale też myśl, którą miał z tyłu głowy, a mianowicie: Należało mu się. Znów poczuł ulgę widząc martwe ciało, wiedział, że to złe, nienormalne, że nie powinno tak być, ale nie umiał nad tym zapanować. Drżenie jego ciała powoli ustawało, a cały strach i przerażenie zastąpiło to uczucie ulgi. Nie stał tam długo, gdy tylko cała uwaga skupiona została na martwym chłopaku Jungkook wbiegł do domu,  a następnie do swojego pokoju. Usiadł na łóżku i przytulił do siebie kołdrę.

Nagle obok niego pojawił się Jimin. Siedział na łóżku obejmują jego drobne ciało przykryte kołdrą.

- Było pięknie prawda? - oparł głowę o tą jego. - Ślicznie to zrobiłeś.

Jeon kiwnął głową bojąc się zaprzeczyć. Nieśmiało przysunął i przytulił się do niego. Potrzebował teraz chociaż odrobiny jakiejkolwiek czułości. Nadal był w szoku po tym co zobaczył.

Jimin wziął go na swoje kolana, odkładając kołdrę.

- Jesteś naprawdę inny... podoba mi się to i to bardzo... jesteś wyjątkowy - pocałował jego czoło niczym matka przekazujca w to całą miłość.

Czarnowłosy poczuł dziwne szczęście. Został pochwalony za zbrodnię, a nawet dostał od niego komplement. Powinien mu powiedzieć, że to chore, że nie chce tego robić... Ale czuł, że chce słyszeć z jego ust częściej takie pochwały i komplementy. Ułożył głowę na jego torsie i przymknął oczy. Był zmęczony po całym tym zwariowanym i strasznym dniu dlatego po chwili zasnął przytulony do Jimina.

Park siedział z chłopakiem do 16, w końcu  musiał się zbierać. Położył go na łóżku i przykrył kołdrą, a następnie zamknął okno.  Zbierały się ciemne chmury, więc chciał wyjść jak najszybciej.

Kookie obudził się jakieś pół godziny później. Nie zdziwił się, że Jimina już nie było. Przebrał się szybko w dresy i zwykłą koszulkę. Troszkę jeszcze zaspany zszedł na dół na obiad.

- Gdzie tata? - zapytał siadając przy stole. Mama stała przy kuchence.

- Był wypadek na drodze, pomaga przy samochodzie - nie chciała opowiadać synowi jak chłopak w jego wieku zmarł na drodze. Nie wiedziała jednak, że jej syn przy tym był. - A do czego jest ci potrzebny?

- Tylko pytam - uśmiechnął się nerwowo. Przeszły go dreszcze gdy pomyślał o tym co się stało - W końcu mamy jeść obiad tak?

- Przez pranie zapomniałam o lazani - wyjęła z piekarnika czarne danie pachnące spalenizną - trzeba lecieć do sklepu... - zaczęło grzmić - no, bo niestety kabel w telefonach poszedł i nic się nie zamówi, a nawet jeśli to nie znam tutaj knajp.

- Mogę iść szybko do sklepu - zaproponował i wstał od stołu - wrócę nim zacznie padać obiecuje.

- Już grzmi, nie sądzę żeby było to bezpieczne... Niedawno ten samochód w dodatku... może po prostu  zrobię coś  innego  - podeszła  do lodówki w której było naprawdę mało rzeczy. - Kanapki?  - jedynie to mogła zrobić.

- Będę ostrożny - podszedł do niej - obiecuje. Kupię pieczarki, bułki , szynke i zrobimy zapiekanki. Będę w domu w 20 minut - upierał się.

- Nie i koniec, ojciec wróci to mu powiem  - teraz przez ten wypadek stanie  się bardziej opiekuńcza  w stosunku do Jungkooka. - A teraz  rób  kanapki.

- Dobrze - wyjął chleb i zaczął go kroić.

Po kolacji udał się do pokoju. Wziął jedną z książek i położył się na łóżku wygodnie zaczynając czytać.

Czytał tak długo, aż usłyszał coś dziwnego na górze. Wzdrgnął się zdając sobie sprawę z tego, że to coś na strychu.

Nie rozpieszczam was? 😂❤

My Sweet Monster // Jikook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz