6

5K 256 236
                                    

Bał się tam iść, ale te dziwne dźwięki go  irytowały. Nie mógł skupić się na książce. Wstał z łóżka, odłożył lekturę na bok i wyszedł z pokoju. Wziął ze sobą telefon żeby świecić sobie latarką. Stanął pod klapą strychu, sięgnął po sznurek i otworzył drzwiczki. Rozwinęła się drabina po której zaraz wszedł na strych. Zapalił latarkę w telefonie i poświecił sobie po całym pomieszczeniu.

Widać było, że strych jest stary, większość rzeczy była zakurzona. Najwięcej było tu różnych pudeł oraz pajęczyn i kurzu.

Poczekał jeszcze chwilkę starając się na tyle ile mógł przyjrzeć dobrze wszystkiemu. Nie słysząc już szmeru wyłączył telefon i postanowił wrócić do pokoju. Kiedy już był nogą na pierwszym schodku od góry coś jakby przeszło za jego plecami w stronę jednej z szaf której drzwi były uchylone. Wzdrgnął się i szybko spojrzał w tamtym kierunku. Nic nie widział bez światła więc sięgnął po telefon jednak ten mu na nieszczęście wypadł z ręki a klapa do wyjścia się zamknęła. Telefon spadł na podłogę w korytarzu. Spanikowany Kook w ciemności po omacku zaczął szukać jakiejś klamki czy czegoś takiego by móc otworzyć drzwi. W końcu na coś natrafił. Było to twarde, jednak schowane pod materiałem. Zmarszczył brwi. Zaczynało mu się kręcić w głowie od tych ciemności, więc przymknął oczy i dalej badał dłonią strukturę, którą napotkał.

- Macu macu? - to co macał się odezwało, a raczej ten kogo macał się odezwał.

Jak poparzony odskoczył do tyłu trafiając na jakieś pudła. Kłęby kurzu poleciały do góry przez co zaczął kasłać i prawie dusić się brudem. Gdy się w końcu uspokoił otworzył oczy i wytężył wzrok, jednak było dla niego zbyt ciemno.

- G-gdzie jesteś? - cały się trząsł i rozglądał w każdą stronę przez co zaczynała boleć go bardziej głowa.

- Tutaj - pyknął palcem czubek jego nosa cicho się śmiejąc. Po chwili jednak wyczuł jego rękę, w którą podał mu latarkę.

Kook na czuja włączył urządzenie dzięki czemu w końcu mógł cokolwiek zobaczyć.

- Dziękuję - uśmiechnął się lekko świecąc na ich twarze. - Co tutaj robisz? Nie powinieneś być w domu?

- Pozowlilem sobie tu posiedzieć, jak cię obudziłem to naprawdę przepraszam - Park usiadł po turecku przed nim.

- Nie spałem - pokręcił głową dalej się uśmiechając - szczerze mówiąc cieszę się, że jesteś... Nudno tutaj, a jak na razie jesteś moim jedynym kolegą - przysunął się trochę bardziej w przód by dobrze go słyszał, wolał mówić cicho żeby rodzice ich nie znaleźli.

- Jedynym? Pierwszy dzień w szkole nie poszedł jak planowałeś? Na początku widać było, że mnie nie lubisz, a nawet chcesz mnie unikać.

- W szkole mam jednego spoko znajomego... Ale teraz boje się podejść do kogokolwiek tam od akcji z tymi chłopakami - spuścił głowę. Czuł jak robi mu się niedobrze na myśl o tym wypadku. - A ciebie znam troszkę już... Przyznaje, że się trochę ciebie bałem - i nadal tak jest, ale nie przyzna się do tego. Jimin to naprawdę jedyna osoba, która (chyba, bo nie był tego pewien) chce spędzać z nim czas. - Ale lubię cię... A ty mnie lubisz? - chciał zejść z tematu jego zdania na temat Jimina.

- Nie wiem czy mogę użyć tego określenia, lubić kogoś. Jesteś po prostu ciekawy, a dobrze wiem, że mnie nie lubisz... tego nie trzeba ukrywać - mimo tego uśmiechał się w jego stronę przyjaźnie.

- Nie wiesz co mam w głowie - zaczerwienił się lekko przez jego słowa o tym, że go nie lubi. Chociaż sam nie wiedział co w końcu przy nim czuję, skoro zazwyczaj był to strach.

My Sweet Monster // Jikook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz