4

5K 299 122
                                    

  Udało mu się zasnąć po godzinie kręcenia się na łóżku. Otworzył oczy stojąc na środku ulicy przed tą samą trójka z po południa, krzyczeli w jego stronę, ale nie ruszali się jak wszystko wokół, jakby zatrzymali się w czasie.

- Zrobili ci krzywdę prawda? - Jimin siedział za nim na krawężniku ubrany znowu na czarno.

- Obraził moich rodziców... Szczególnie mamę - odwrócił się w jego stronę. - Co się teraz stanie? Dlaczego widzę akurat ich?

- Chciałeś im zrobić krzywdę, prawda? - podniosł się, stojąc obok niego - teraz masz okazję.

Jungkook poczuł dreszcz strachu przechodzący przez jego ciało.

- Ale... Co mam im zrobić? - spojrzał na niego nieco zagubionym wzrokiem.

- A na co masz ochotę - spojrzał w stronę samochodu, który stał koło bramy po drugiej stronie ulicy. - Może mały wypadek?

- Dobrze... - bał mu się sprzeciwić. Powtarzał sobie w myślach, że to tylko sen. Podszedł do auta, które okazało się być otwarte, a w stacyjce nawet były kluczyki. Czuł jak trzęsą mu się ręce, a nie odpalił jeszcze silnika. Nagle Jimin pojawił się obok, na miejscu kierowcy.

- Pokaż... pokaż mi jaki jesteś pojebany - uśmiechnął się szeroko szepcząc mu to do ucha. - Odpal... dawaj.

Serce biło mu jak szalone przez adrenalinę, którą odczuwał. Bał się to zrobić, przecież to nieludzkie... ale jeszcze bardziej jak tego bał się Jimina i tego co może mu zrobić jeśli on tego nie zrobi. Odpalił silnik i z całej siły nacisnął pedał gazu. Samochód ruszył prosto na trójkę chłopaków. Jungkook zamknął oczy odruchowo, a po chwili usłyszał huk, dziwne plaski i dźwiek tluczonego szkła. Gdy otworzył oczy ujrzał martwe ciało chłopaka, który obraził jego mamę, leżące na masce samochodu. Szyba była potłuczona i wszędzie walało się szkło. Ciało było całe we krwi i odłamkach szkła, a różne części ciała były powyginane w nienaturalny sposób. Kook spojrzał na swoje ręce, na których było kilka kropel krwi. W jednej chwili poczuł na raz strach, obrzydzenie do samego siebie i ulgę. Dziwnie przyjemną ulgę, która zaczęła pochłaniać jego ciało.

- Wspaniale - starszy pochwalił go mocno klaskajac w swoje dłonie - jesteś naprawdę świetny - spojrzał w jego stronę z zachwytem. Jednak Jungkook nie zdążył tego zauważyć ani nic powiedzieć. Nastała ciemność.

***

Matka obudziła go rano wchodząc do jego pokoju o szóstej.

- Kochanie wstawaj, pierwszy dzień w szkole - sama była podekscytowana tym, że syn pozna nowe osoby.

Obudził się natychmiast szybko oddychając. Był cały mokry i lekko się trząsł. Nadal w głowie miał ten sen, ten dziwny tak bardzo prawdziwy sen...
Gdy spojrzał w górę i ujrzał mamę od razu się do niej przytulił. Potrzebował teraz chwili czułości od najważniejszej osoby w jego życiu. Mama była zawsze z nim blisko. Kobieta przytuliła go mocno, siadając na krawędzi łóżka.

- Spokojnie - domyśliła się, że musiało mu się coś strasznego przyśnić - cokolwiek to było, pamiętaj, że to tylko sen - zawsze go przytulała kiedy płakał czy bolało go coś - Musisz się ogarnąć skarbie... dzisiaj jest twój pierwszy dzień w nowej szkole - chciała go tak pocieszyć.

- Wiem mamo - szepnął słabo przytulając się do jej piersi. - Daj mi chwilkę... Chwilkę - poprosił wzmacniając uścisk. Mama ma rację, to tylko sen, to nigdy nie wydarzyło ani nie wydarzy się naprawdę.

- Ubierz się ładnie. Śniadanie będzie czekało na dole - pocałowała jego mokre czoło - kocham cię - wstała wychodząc z pokoju.

Gdy wyszła udał się do łazienki. Musiał pozbyć się śladów łez które zamaskował lekkim makijażem. Wrócił do pokoju i ubrał się w jasne jeansy z dziurami i dużą oliwkowo zieloną bluzę. Spakowałam plecak zgodnie z planem dzisiejszego dnia i zszedł na dół na śniadanie.

-  Cześć tato - przywitał się z ojcem i usiadł przy stole - zawieziesz mnie dzisiaj do szkoły mamusiu? - poprosił. Bał się jechać dzisiaj rowerem, mógłby wpaść na chłopaków z wczoraj.

- Skarbie nie mogę, dzisiaj. Ojciec cię zawiezie.

- Nie umawialiśmy się, że ty go zawozisz? Dzisiaj mam klienta.

- Przepraszam bardzo, ale dzisiaj też przychodzą nam robić kuchnie i schody, więc przykro mi, ale muszę zostać.

- Ja mogę zrobić to samo - wstał. Nie umieli się już ze sobą dogadywać.

- Zawozisz go i koniec tej głupiej rozmowy - nałożyła synowi naleśnika - smacznego kochanie - zwróciła się do syna.

Miał deja vi czy co? Przecież wczoraj ich rozmowa wyglądała dokładnie tak samo...

- Mamo spakuj mi śniadanie i pojadę rowerem - westchnął ciężko. Liczył na to, że jednak go zawiezie.

- Jestem dumny, każdy facet musi sobie radzić sam - ojciec pochwalil zachowanie syna jednak matka nie wyglądała na zadowoloną.

- Proszę - podała mu pudełeczko z naleśnikami.

W szkole cały dzień jakby się powtórzył. Kiedy zobaczył kalendarz była ta sama data co wczoraj. Nic z tego nie rozumiał. Było mu w dodatku głupio, bo jako jedyny nie był ubrany elegancko na jak się okazało rozpoczęciu roku. A przecież był święcie przekonany, że to było wczoraj! Nie miał pojęcia co tu się dzieje, ale jeśli ten dzień się powtarza to na pewno zaraz spotka osobę która mu to wszystko wyjaśni. Bo kto inny jak nie Jimin będzie wiedział o co tu chodzi?

No jednak jest jeszcze dzisiaj jeden ❤❤

Trochę chce odpokutować moje lenistwo w poprzednich książkach

Mam nadzieję że się podobało, że nic nie zawaliłyśmy i że nie ma zbyt wielu błędów które mogłam pominąć xd

My Sweet Monster // Jikook Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz