Prolog

1.3K 105 43
                                    

Tego dnia Jisung budzi się z wyraźnym przeczuciem, że to nie będzie dobry dzień

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Tego dnia Jisung budzi się z wyraźnym przeczuciem, że to nie będzie dobry dzień. Czuje to niemalże w każdej kostce w jego ciele, a uczucie to nasila się, gdy tylko przekracza próg swojego domu i wychodzi na skąpaną w blasku słońca ulicę. Seulskie powietrze jest dziś wyjątkowo duszne i przytłaczające. Nie podoba mu się to. Zdecydowanie woli pełne gęstych chmur niebo i delikatny powiew wiatru, który sprawia, że powietrze jest idealnie rześkie.

Nastolatek stara się mimo niepokoju spokojnie udawać, że to tylko jego durny wymysł. Przecież człowiek nie może przewidzieć czegoś, co go spotka. Po prostu się nie wyspał. To wszystko.

Zakłada na nos okulary przeciwsłoneczne i wyciąga z kieszeni telefon, aby następnie pochylić głowę. Udaje, że wpatruje się w jasny ekran, podczas gdy tak naprawdę korzystając z tego, że jego oczy są niewidoczne, uważnie rozgląda się po ulicy, którą właśnie przechodzi. Już od prawie dwóch miesięcy każde jego wyjście z domu wygląda tak samo. To jedna wielka niewiadoma, czy tym razem uda się dotrzeć do jakiegoś celu niezauważenie.

Po dwóch minutach szybkiego marszu skręca w stronę ogromnego, dobrze sobie znanego parku, gdzie jest zdecydowanie mniej ludzi niż przy ruchliwej ulicy. Tam czuje się choć troszkę pewniej. W razie co ma mnóstwo roślinności, aby się schować. Kiedyś się udało.

Gdy jednak znajduje się w samym centrum zieleni, uczucie niepokoju nasila się, a jego nogi powoli odmawiają mu posłuszeństwa.

Teraz jest na siebie wściekły, że dał się wysłać do pralni po jakiś durny garnitur, o którego odebranie poprosił go ojciec, jakby nie mógł wysłać jednego ze swoich pachołków. Mógł się teoretycznie zbuntować i powiedzieć, że jest bardzo zajęty, ale mężczyznę zapewne by to w ogóle nie interesowało. Zwłaszcza nie obchodziłoby go to, dlaczego jego jedyny syn starał się siedzieć w czterech ścianach przez całe lato. Choć w sumie zdaniem Jisunga i tak pewnie nawet tego nie zarejestrował przy swoim napiętym grafiku.

— Jisung? Jisung, to ty?! — Słyszy nagle dobrze sobie znany głos, przez co przerażony odruchowo cofa się o krok. Nie ma jednak już mowy o ucieczce. Jest doskonale widoczny.

Przenosi wzrok na jedną z bocznych alejek i widzi szczerzącego się wesoło, bardzo drobnego chłopaka o ciemnych, roztrzepanych włosach. Jego twarz jednak mimo uśmiechu, wskazuje na wyraźne niedowierzanie. Podbiega do Jisunga, zanim ten zdąża się zorientować i rzuca mu się na szyję.

— Co ty tu robisz? Miałeś być do końca wakacji za granicą! — Niemalże piszczy ze szczęścia. — Wiesz, jak nam ciebie brakowało?!

— Cześć, Renjun... — Jisung uśmiecha się krzywo, mimo szczęścia z powodu zobaczenia w końcu jednego ze swoich przyjaciół. Też za nimi tęsknił przez całe wakacje, dlatego mimo wszystko w duchu ucieszył się na widok niższego od siebie chłopaka. To jednak nie zmieniało faktu, że nie planował tego spotkania i nie chciał, aby do niego doszło. Dlatego właśnie czuje, jak przez widok nastolatka jego serce bije zdecydowanie zbyt szybko, a ręce nieco drżą. Nienawidzi w sobie tego, że jego policzki mogą czerwienić się tak szybko, jak robią to w tej chwili.

— Czemu nam nic nie powiedziałeś, że wracasz?! Chenle już nie może usiedzieć w miejscu, gdy myśli, że wracasz dopiero za dwa tygodnie! — Renjun zaplata ręce na klatce piersiowej i patrzy na młodszego z wyrzutem.

— On nigdy nie może wysiedzieć na miejscu... — odpowiada nieśmiało, nie patrząc Renjunowi w oczy.

— To wyobraź sobie zwykłego Chenle razy pięć. Jest teraz przez ciebie nie do wytrzymania. Zwłaszcza, że postanowiłeś ignorować nasze wiadomości! - śmieje się z nutką złośliwości w głosie. Rozumie jednak, że za granicą kontakt może być drogi, a internet nie zawsze jest osiągalny.

Chwyta nagle Jisunga za dłoń i zaczyna ciągnąć go za sobą. Młodszy na ten gest momentalnie sztywnieje. Nie rozumie o co chodzi, więc patrzy na przyjaciela pytająco.

— Mieliśmy się dziś wszyscy spotkać przy fontannie! Skoro w końcu wróciłeś, to tyczy się też i ciebie!

Jisung momentalnie zatrzymuje się, przez co ich dłonie zostają rozdzielone. Renjun patrzy z zaskoczeniem na Jisunga, którego twarz wyraźnie skierowana jest gdzieś w bok. Jego usta zaciśnięte są mocno, a policzki znów przyjmują mocny odcień różu.

— Ej? Jisung...? Wszystko w porządku? Powiedziałem coś nie tak...? — pyta niepewnie, widząc wyjątkowo dziwne zachowanie przyjaciela. — Ej?

— Nie, po prostu... spieszę się dziś. — mówi bez przekonania w głosie, który drży. Cofa się o krok.

Renjun patrzy przez chwilę na niego bez odpowiedzi, jednak w końcu kręci głową.

— Dobrze cię znam. Stało się coś. — mówi powoli, aby następnie pociągnąć Jisunga na starą ławkę stojącą przy alejce. — Tylko co? Wróciłeś do Korei wcześniej i nawet nie dałeś nam jakiegoś sygnału. Teraz nie chcesz nas widzieć... czy my coś zrobiliśmy? Jeśli to byłem ja, to-

— Nie, to nie tak. — mówi od razu speszony Jisung, który nerwowo bawi się swoimi palcami.

— Więc jak? Czy ty... czy ty w ogóle byłeś za granicą? — Patrzy na młodszego uważnie.

— Oczywiście! Przecież mówiłem, że jadę do-

— Nie byłeś. — mówi nagle. — Mówiłem, że cię znam. Zawsze zmienia ci się głos, gdy kłamiesz. — I on spuszcza wzrok, ale po chwili kładzie młodszemu rękę na kolanie, aby dodać mu nieco otuchy.

Jisung przełyka nerwowo ślinę. Chce się zapaść pod ziemię. Nie przewidział sytuacji, w której spotkałby akurat Renjuna, który jest chyba najbardziej domyślny z całej ich głupiej grupki.

— Więc? Powiesz mi, co się właściwie dzieje? Jeżeli masz jakiś problem... jestem twoim przyjacielem. Możesz mi się zwierzyć. Może nie będę umiał pomóc, ale samo wygadanie się może przyniesie ci ulgę. Jisung...? Ej? Kurczak?

Ten siedzi nieco skulony, nie wiedząc, co powinien zrobić. Boi się powiedzieć Renjunowi, co siedzi mu w głowie. Dlatego właśnie unikał swoich przyjaciół całe lato. Dlatego właśnie potrzebował przerwy. Potrzebował nabrać dystansu. Potrzebował zapomnieć, co się jednak nie udało.

— Obiecaj, że nieważne, co ci powiem, to nie wyjdzie poza nas. Obiecaj. — Chwyta go mocno za rękę i patrzy mu w oczy z dziwną zaciętością, która dziwi starszego. — Inaczej przestaniesz być moim przyjacielem.

— Obiecuję.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Yey wracam po... długim czasie.

Fanfiction dodawane będzie co tydzień we wtorek (chyba, że nie, ale raczej tak) :)

Miłego czytania! Mam nadzieję, że przyjmiecie to ciepło~

𝐦𝐢𝐬𝐬𝐢𝐨𝐧𝐬 𝐢𝐧𝐜𝐨𝐦𝐩𝐚𝐭𝐢𝐛𝐥𝐞 | 𝐜𝐡𝐞𝐧𝐬𝐮𝐧𝐠Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz