— Zhong Chenle! Żartujesz sobie?! Minął miesiąc szkoły, a tobie już mówią, że nie zdasz do następnej klasy! — Jisung wyjątkowo jak na siebie wygląda na wzburzonego, idąc szkolnym korytarzem. Trzyma w dłoniach ostatni egzamin Chenle z matematyki i kręci w niedowierzaniu głową. — Jak możesz robić tak podstawowe błędy? Zaraz... nawet tu masz źle? Przecież podałem ci na to odpowiedź!
— Zapisałem ją do złego zadania. — Chenle przewraca oczami, niezbyt przejęty jego gniewem i faktem, że co chwila ktoś się na nich patrzy przez te krzyki. — Wyluzuj, poprawię to jakoś.
— Nie 'jakoś'. Od jutra uczy cię Donghyuck. — Jisung wciska mu papier do rąk i przyspiesza kroku, wściekły na jego głupotę. Naprawdę martwi go to, że blondyn aż tak nie przykłada się do nauki. Zależy mu, aby zdał z dobrymi wynikami i dostał się w przyszłości na dobry uniwersytet. Chce też, aby pani Zhong była dumna z nich obu.
— Nie ma takiej opcji, Park. — Chenle prycha i dogania go. — Nie zmusisz mnie, nie masz nade mną władzy!
— Zakład? — Jisung odwraca się i mruży oczy, stając z przyjacielem twarzą w twarz. Chenle patrzy na niego w zdziwieniu. Naprawdę rzadko kiedy można zobaczyć wzburzonego Jisunga. — Spróbuj mi odmówić, to poznasz na swojej skórze nie tylko mój gniew, ale i Renjuna. Gwarantuję ci to.
Chińczyk odwraca wzrok, wyglądając, jakby zjadł cytrynę. Renjun czasami potrafi być gorszy od Donghyucka, a i uderzyć potrafi mocniej.
— O, skoro o Renjunie mowa... — Chenle momentalnie potrafi zauważyć jakąkolwiek sytuację, która może sprawić, aby ta dwójka z jego przyjaciół mogła spędzić ze sobą czas w samotności i zbliżyć do siebie. — Masz napisać ten referat o sztuce średniowiecznej, no nie? Renjun może ci w nim przecież pomóc, to jego bajka.
— O, nie pomyślałem o tym. — Jisung momentalnie spuszcza z tonu i patrzy gdzieś w bok. — W sumie będąc w artystycznej pewnie ma to w małym palcu. Dzięki za pomysł! Pójdę do Hyucka, potem do niego.
— Cze... — Chce go mimo wszystko zatrzymać, ale ten już zdążył szybko odbiec w stronę lewego skrzydła szkoły, gdzie znajdują się sale matematyczne. Stoi więc tak po prostu na środku korytarza, w duchu płacząc, że już zaraz Donghyuck dowie się o tym, jakiego beznadziejnego ucznia będzie musiał za namową maślanych oczu Jisunga wziąć pod swoje skrzydła.
— Co tak stoisz, matematyczny geniuszu? — Czuje na swoim ramieniu czyjąś rękę, ale nawet nie odwraca się na ten gest, słysząc w uchu chrupanie marchewki, które może należeć tylko do jednej osoby.
— Skąd ty to niby wiesz, co? Jesteś jak te baby z małych miasteczek, które wszystko wiedzą sekundę po zdarzeniu z przeciwległego końca wsi? — Chenle w sumie nigdy nie zastanawiał się nad tym, jakim cudem Jaemin, a więc i Jeno, zawsze wszystko o wszystkim wiedzą. To czasami jest naprawdę chore.
CZYTASZ
𝐦𝐢𝐬𝐬𝐢𝐨𝐧𝐬 𝐢𝐧𝐜𝐨𝐦𝐩𝐚𝐭𝐢𝐛𝐥𝐞 | 𝐜𝐡𝐞𝐧𝐬𝐮𝐧𝐠
FanfictionO tym, jak czasami trudno jest kogoś zeswatać. × school au | fluff | romans | komedia | bromance × paring poboczny; nomin × beta; Yeeolliee