Tom

65 5 0
                                    


Ostatni raz w Hogwarcie, a przynajmniej jako uczeń. Popatrzyłem z nostalgią na otaczające mnie mury, mury mojego domu. Wszyscy wokół mnie wlekli swoje kufry do powozów, ale ja stałem jak słup przy schodach. Wcale nie chciałem zostawiać tego zamku, bo razem z nim zostawiałem swoje życie. Swoje życie grzecznego chłopca u boku Jenny.

- Cóż, Tom - niespodziewanie obok mnie pojawił się profesor Slughorn. - Chyba się cieszyć, że zaczynasz dorosłe życie. Ministerstwo, tak?

- Zobaczymy, panie profesorze - uśmiechnąłem się blado. Poklepał mnie po plecach.

- Taki skromny - zachichotał pod nosem. - Minister Magii za dwadzieścia lat. Może nawet za piętnaście! - Pogroził mi palcem. -Tylko pamiętaj tam o mnie. Ja też za tobą szepnę gdzieniegdzie. Mam znajomości. - Wypiął dumnie pierś. Nie pierwszy raz o tym wspominałem, a mi pozostało raz jeszcze odegrać tego porządnego Toma, za którego wszyscy mnie mieli.

- Dziękuję, panie profesorze. Będę pamiętać o panu w tym wielkim świecie.

- No to... do widzenia Tom - uścisnął mi dłoń, potem jeszcze raz klepnął w plecy i wreszcie poczłapał do wyjścia. Nie miałem jednak chwili dla siebie. Obok mnie nagle stanął Dumbledore - jedyny nauczyciel w Hogwarcie, który mnie nie ubóstwiał. Trochę go za to podziwiałem.

- Jakby to było wczoraj, gdy przyszedłem po ciebie do sierocińca - zlustrował mnie wzrokiem, a ja spróbowałem się uśmiechnąć. - Zmieniłeś się od tego czasu, Tom. Bardzo.

- Na lepsze, czy na gorsze?

- Nie wiem - poprawił okulary na nosie i uśmiechnął się. - Chyba obaj mamy nadzieję, że na lepsze.

W milczeniu obserwowaliśmy kierujących się do drzwi wyjściowych uczniów. Dumbledore przełknął głośno ślinę, a jego dłoń nagle pojawiła się na moim ramieniu, a ja powstrzymałem odruch, by ją strącić.

- Tom, gdybyś potrzebował kiedyś z kimś porozmawiać - popatrzył mi prosto w oczy. Na jego twarzy odmalowała się troska. - Napisz do mnie. Jestem do twojej dyspozycji.

- To wspaniałomyślna propozycja - zaśmiałem się szorstko. - Może będę miał kiedyś jakąś sprawę, panie profesorze. Póki, co, zaplanowałem sobie życie.

- Wiem - kiwnął głową z powagą, a potem uśmiechnął się promiennie, gdy na schodach pojawiła się moja dziewczyna. - Opiekuj się Jenny. - Mrugnął do mnie. - To moja ulubienica.

Pomachał do Jen, a potem szybko zwinął się z korytarza. Jenny zapakowała już swoje rzeczy do powozu, teraz już ostatni raz zrobiła obchód po szkole. Jak ja chciała się z nią pożegnać. Hogwart odmienił nasze życia.

Podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.

- O czym rozmawialiście? - Zapytała podejrzliwie. Wzruszyłem ramionami.

- O niczym ważnym. Wszystko już masz?

- Tak - zmieszała się. - Tom, jesteś pewien, że chcesz jechać do Dziurawego Kotła? W naszym domu znajdzie się dla ciebie miejsce.

Uśmiechnęła się delikatnie. Z jednej strony kochałem ten uśmiech, z drugiej nienawidziłem.

- Już wynająłem tam pokój, Jen. - Nachyliłem się i pocałowałem ją w czubek nosa. - Babeczko, dyskusja na ten temat była dwa dni temu. Odpuść sobie. - Zacisnęła usta w wąską linię, ale kiwnęła głową. - Możesz mnie zostawić jeszcze na chwilę samego? Pożegnam się.

- Tylko się pospiesz. Za niedługo odjeżdżamy.

Pogładziła mnie po ramieniu, a potem ruszyła na zewnątrz. Ja w tym czasie rzuciłem jeszcze okiem na Wielką Salę i miejsce, gdzie zostałem oddany do Slytherinu. Uśmiechnąłem się pod nosem.

Potem wziąłem kufer do ręki i zostawiłem ten rozdział swojego życia za sobą.

Zanim NIM się stałem - Tom RiddleWhere stories live. Discover now