Jenny

62 5 0
                                    


- To już tydzień, jak się do mnie nie odzywa!

Powiedziałam dramatycznie do Sam, mojej starszej siostry, która siedziała naprzeciw mnie z wielkim kubkiem herbaty w dłoniach. Uśmiechała się promiennie.

- Za bardzo się przejmujesz - mruknęła przyjaźnie. - Może jest czymś zajęty.

- Tom potrafi napisać list w wolnej chwili. Jak chyba każdy. - Parsknęłam i naburmuszyłam się w swoim fotelu, upijając łyk swojej herbaty. Od powrotu do domu minął tydzień, rodzice byli zadowoleni z moich ocen i wyników i szczęśliwi, że wreszcie mają mnie dla siebie. Samantha i Pierce (jej narzeczony) powitali mnie życzliwie, a potem jak zwykle zajęli się sobą. Rodzice też mieli wiele różnych spraw do pozałatwiania (nawet w związku ze zbliżającym się ślubem Sam i Pierce'a), więc mnie pozostawało tkwić w samotności w domu i pastwienie się nad sobą. Musiałam zastanowić się nad dalszą edukacją i zawodzie, ale bardziej obchodził mnie Tom. Mój (ponoć) chłopak, który tylko po przyjeździe do Dziurawego Kotła napisał bardzo krótką wiadomość, że jest na miejscu i wszystko w porządku. Korciło mnie, żeby pojechać do Londynu i to sprawdzić, ale nie chciałam wyjść na zazdrosną dziewczynę. Chociaż nie rozumiałam całego tego wydziwiania. Byłam pewna, że przyjedzie ze mną do domu, gdy niespodziewanie oświadczył miesiąc temu, że on chce rozpocząć własne, samodzielne życie. Okay. Miałam tylko nadzieję, że w tym życiu ja też mam swoje miejsce.

Zerknęłam na Sam. Podobnie jak ja, miała długie, kręcone włosy, które jednak, w przeciwieństwie do mnie, wyglądały reformowalnie. Z twarzy też była do mnie dosyć podobna, choć rysy miała bardziej wyraziste. Śliczna, prosta dziewczyna, pracowała, jako sekretarka w ministerstwie i chociaż ciągle wspominała, że uwielbia tę pracę, to doskonale wiedziałam, że ona widzi siebie na jakimś innym stanowisku. Trochę ambitniejszym. Od półtora roku jednak zajęta była planowaniem swojego ślubu, co utrudniało jej staranie się o awans. Ale nie miałam do niej żalu. Pierce był naprawdę miłym, kulturalnym gościem, robiącym karierę, jako dziennikarz w Proroku Codziennym. Jego artykuły dobrze się czytało do porannej kawy rano.

- Po prostu się martwię - szepnęłam do siostry. Wstała z fotela i podeszła do mnie, żeby pogłaskać mnie po włosach.

- Faceci są skomplikowani. Pierce też ma czasami takie odpały. Wystarczy zająć się innymi rzeczami. Jeśli zechcesz zadbam o twoje pokłady wolnego czasu.

Zaśmiałam się. Czułam, że chodzi jej o coś w rodzaju wybierania serwetek na wesele lub kolorów kwiatów.

Uśmiechnęła się i wyszła do kuchni, żeby zrobić więcej herbaty. W tym czasie do salonu wleciała wielka sowa, a ja z zadowoleniem odkryłam, że list jest do mnie, gdy upuściła mi go pod stopy.

Od razu poznałam jego elegancki charakter pisma.

- Sam, nie uwierzysz. Napisał!

- No widzisz. Idealnie w czas. - Zawołała z kuchni, a ja szybko wzięłam się do rozerwania koperty. Spodziewałam się długich przeprosin, zapewnień o jego miłości i próśb o spotkanie. Zamiast tego było tylko pytanie, czy możemy się u mnie spotkać na kolacji, bo musi o czymś ze mną poważnie porozmawiać.

- Sam, on chce ze mną poważnie rozmawiać.

Moja siostra weszła do salonu z kubkami herbaty. Odstawiła je na stolik i uśmiechnęła się od ucha do ucha.

- Wiesz, co to oznacza. - Pokręciłam głową, a ona roześmiała się. - Na pewno chce ci się oświadczyć.

- Serio? - Pomyślałam, czy takie zachowanie pasuje mi do Toma. No tak. Zastanawianie się parę dni, kupienie idealnego pierścionka i zaproszenie. Wszystko się zgadzało. Stopniowo zaczęło mnie ogarniać podniecenie.

- Na bank - wykrzyknęła Sam i rzuciła mi się na szyję. Zaczęłyśmy skakać, piszcząc z radości jak małe dziewczynki. Kiedy się w końcu uspokoiłyśmy, Sam poleciała po brandy, żeby dolać do herbaty.

- Musimy to uczcić - oświadczyła, wracając z alkoholem. W tym czasie ja dorwałam się do gazety, leżącej na stoliku. Chciałam się opanować i zająć czymś innym myśli.

- Sam, czytałaś o tym zabójstwie trójki mugoli?

- Tak - mruknęła, zajęta dolewaniem nam brandy. - To Pierce zajmuje się to sprawą.

- Aresztowali kogoś - zajęłam się artykułem. - Jakiegoś Morfina. Na Merlina! - Wykrzyknęłam, czując paraliżujący strach w żyłach. Popatrzyłam na Sam. - To ojciec Toma został zamordowany!

- Żartujesz - natychmiast zostawiła butelkę i podbiegła do mnie. - Wcześniej nie wspominali nazwisk.

- Biedny Tom - jęknęłam. - Może wcale nie będzie się oświadczał. Woli pogadać o rodzince.

- A ja myślę wręcz przeciwnie - powiedziała z powagą. - Jen, on nie znał swojego ojca, prawda? - Nieśmiało kiwnęłam głową. - Może jego śmierć uświadomiła mu, że on pragnie rodziny. I chce ją założyć z tobą. Składa ci się to?

- Może masz rację - mruknęła, nabierając trochę wiary. Uśmiechnęła się promiennie i podsunęła mi mój kubek z ,,herbatą''.

- Więc pijemy za twoje, już wkrótce, zaręczyny! - Spojrzała na mnie groźnie. - Tylko pamiętaj. Mój ślub będzie sto razy lepszy niż twój. I ani się waż robić swój pierwsza!

Zanim NIM się stałem - Tom RiddleWhere stories live. Discover now