Jenny

73 4 0
                                    


Ostatni egzamin tego roku z historii magii wreszcie dobiegł końca. Poszło mi całkiem nieźle i z dumą oddałam swoją kartkę profesorowi Binnsowi, który chyba za bardzo nie kumał otaczającego go świata i z zamkniętymi oczami stał przy tablicy, bujając się w przód i w tył.

W podskokach wybiegłam na korytarz, gdzie czekał już na mnie Tom. Złapał mnie w ramiona i obdarzył długim pocałunkiem. Uczniowie wokół nas nie zwrócili na to większej uwagi, bo ja i Tom witaliśmy się w ten sposób kilka razy dziennie, wciąż nie mogąc nacieszyć swoją obecność.

Pocałunek na tamtej kolacji zmienił wszystko. Koledzy Toma zmuszeni byli się ze mną witać, Slughorn zerkał na mnie i na Toma znacząco i często nas łączył w pary do robienia eliksirów, Dumbledore (mój ulubiony nauczyciel) odważył się nawet zapytać, jak się dogadujemy.

Dogadywaliśmy się wspaniale. Pokazał mi chyba cały Hogwart, każdy zakamarek, który znał i chciał, abym zobaczyła. Wślizgnęliśmy się do kuchni i zjedliśmy blachę ciasta czekoladowego, które Tom ubóstwiał. Całowaliśmy się przy chimerze, gdzie mieściło się przejście do gabinetu dyrektora Dippeta.

Uprawialiśmy seks w niezwykłym pokoju, który stawał się tym, czego się zażyczyło. Dla nas najpierw był łąką, potem ładnie urządzoną sypialnią, bardzo podobnej do mojej.

Wakacje zbliżały się wielkimi krokami, a ja zrozumiałam, że głupio będzie to wszystko przerwać na dwa miesiące. Tom zamierzał drugi raz pozostać w Hogwarcie, ale ja po napisaniu do rodziców miałam trochę inne plany.

Spod klasy profesora Binnsa poszliśmy nad jezioro. Położyłam mu głowę na ramieniu.

- Tom?

- Tak, babeczko?

Uśmiechnęłam się krzywo na jego zabawne przezywanie mnie. Pseudonim wziął z dnia, gdy jedliśmy babeczki czekoladowe, podwędzone z kuchni, a on wysmarował mi kremem czekoladowym nos. Potem popatrzył na mnie czule. I nazwał swoją babeczką.

- Co robisz w wakacje? - Zapytałam zdawkowo. Wzruszył ramionami.

- Chyba zostanę w Hogwarcie. Dyrektor już ze mną o tym rozmawiał i powiedział, że nie widzi przeszkód.

- Tom, jedź ze mną - popatrzyłam na niego i złapałam za dłoń. Wstrzymał oddech, a potem nieśmiało pokręcił głową.

- To chyba nienajlepszy pomysł. Co by powiedzieli na to twoi rodzice?

- Już się zgodzili - poznałam po jego minie, że jest z lekka zirytowany, że bez poinformowania go o moich planach, już skontaktowałam się z rodzicami. Pogładziłam go po ciemnych włosach, co trochę go udobruchało. - Tom, nie chcę, żeby sam siedział tu dwa miesiące. Nigdy nie miałeś prawdziwych wakacji. Nie miałeś nikogo bliskiego. - Z troską spojrzałam w jego zagubioną twarz i dotknęłam ją palcami. Była idealna, a jednocześnie ciągle twarz chłopca, którzy przeżył horror bycia samotnym. Zmrużył powieki z rozkoszą pod moim dotykiem.

- Masz teraz mnie. Masz rodzinę. - Głupotą było nazywać siebie jego rodziną po zaledwie kilku tygodniach związku, ale czułam, jakbyśmy mieli być ze sobą już zawsze. Miałam nadzieję, że on też tak czuje. - W moim domu jest miejsce i dla ciebie. Jedź ze mną.

- Rodzice... - zaczął, ale mu przerwałam.

- Bardzo chcą poznać mojego chłopaka - mrugnęłam do niego. - Chociaż może trochę martwią, bo jesteś ślizgonem. Nawet, jeśli jesteśmy z nimi spokrewnieni, nie bardzo trzymamy tę relację. Prócz rodziny Simona. Pokaż, że nie jesteś taki straszny.

- Więc mam przyjechać?

Zapytał, ciągle z obawami wymalowanymi na twarzy. Ujęłam jego twarz w dłonie i pocałowałam.

- Ze mną.

Patrzyliśmy się sobie w oczy. Wypuścił powietrze z płuc ze zrezygnowaniem.

- Dobrze. Pojadę.

Zanim NIM się stałem - Tom RiddleWhere stories live. Discover now