Jenny

75 5 0
                                    


Przyszedł punktualnie, chyba tak, jak ja nie mógł się doczekać. Przyniósł bukiecik lawendy i ucałował mnie w policzek. Atmosfera była nerwowa. Czułam, jakbyśmy byli drugi raz na pierwszej randce. O ile za randkę można brać kąpiel nago w jeziorze.

- Piękne kwiaty, dziękuję - powiedziałam i zaprosiłam do salonu. - Zrobiłam risotto. Może się skusisz?

- Z chęcią - uśmiechnął się do mnie promiennie i usiadł przy stole.

Wczorajszego wieczora niewiele brakowało, żebym mu powiedziała. Jak bardzo tęskniłam i jak bardzo chciałam go jeszcze zobaczyć. A kiedy nazwał mnie babeczką... serce prawie eksplodowało w mojej piersi.

Jednocześnie byłam przerażona. Nie zaprzeczył, że jest lordem Voldemortem. Chciałam zapytać o horkruksy, ale za bardzo się bałam. Nie zapytałam też, czy to on zabił swojego ojca. Nie musiałam.

Ten ból widziałam w jego oczach.

- Na jak długo się zatrzymałeś w Londynie? - Zapytałam, nakładając mu porcję pachnącej kolacji. Tylko to nauczyłam się robić dobrze w ciągu ostatnich latach. Gotować.

- Jutro wyjeżdżam - mruknął i żeby szybko zakończyć ten temat, wziął się do jedzenia. - Jen, pyszne.

- Naleję ci wina - poszłam po najlepszą butelkę, bo jakoś nie mogłam się powstrzymać. Wyglądał tak słodko i niewinnie, gdy pałaszował ryż.

W holu przejrzałam się w lustrze. Czemu założyłam tak wielki dekolt? Czyżbym naprawdę miała nadzieję? Głupia. Ściągnęłam z wieszaka sweter i narzuciłam go na ramiona. Wróciłam z winem i rozlałam nam go do kieliszków. Stuknęliśmy nimi o siebie.

- Zdrowie - mruknął.

- Zdrowie - szepnęłam i napiłam się cierpkiego płynu.

- Pracujesz w szpitalu? - Zagadnął, a ja kiwnęłam głową. - Stać cię było na więcej.

Roześmiałam się pod naciskiem jego surowego spojrzenia.

- Slughorn powiedział to samo - wzięłam brudny talerz i włożyłam go zlewozmywaka. Przenieśliśmy się z winem na kanapę. - Kiedy moja siostra dostała awans, okazało się, że w szpitalu zwolnił się wakat na recepcjonistkę i Sam załatwiła mi tą pracę. Ponoć, dlatego, że jestem empatyczna.

- Jesteś - patrzył na mnie, a ja nie umiałam go rozgryźć. - Czemu wciąż mieszkasz tutaj?

- Rodzice mnie potrzebują - uśmiechnęłam się blado. - Nie przeszkadza mi życie tutaj.

- Czemu nie założyłaś własnej rodziny? Masz kogoś?

- Nie - napiłam się wina i spuściłam wzrok na żółtą kanapę. - Prawdę mówiąc, nawet nie starałam się szukać. Nie potrzebuję nikogo. Jestem szczęśliwa.

- Nieprawda - mruknął, nie patrząc w moim kierunku. Poczułam, jak gorąco uderza w moje policzki.

- A ty? - Przejęłam pałeczkę. - Masz kogoś?

Zaśmiał się chłodno, a potem popatrzył na mnie błagalnie.

- Jen, nie po to zerwałem z tobą, żeby szukać sobie kogoś na twoje miejsce.

W głowie zapaliła mi się czerwona lampka, ale nie potrafiłam się opanować.

- Ponoć zerwaliśmy, bo już mnie nie kochałeś.

- I ty naprawdę w to uwierzyłaś? - Zatrząsnął się gniewnie, ale wyglądał na bardzo bezradnego. Złapał mnie delikatnie za dłoń. Jego dotyk parzył, ale nie chciałam, żeby mnie puszczał. On też już nad sobą nie panował. Przybliżył się do mnie i nasze twarze dzieliły milimetry. - Babeczko...

Brakowało mi tych ust, tego dotyku jego skóry, jego warg na moich. Całował mnie tak, jak nikt inny nie potrafił. Wplątał dłoń w moje włosy i zrzucił ze mnie sweter. Wsunęłam dłonie pod jego koszulę, dotykając uwydatnionych mięśni.

- Tak... bardzo... tęskniłem - szepnął, całując mnie w płatek ucha. Jęknęłam cicho.

Jego obecność, zapach i dotyk był wszystkim, co potrzebowałam, aby przeżyć.

Kochałam go. I nawet, jeśli nie powiedział tego na głos, wiedziałam, że on tak samo kocha mnie.

Właśnie z tą myślą, dziesięć miesięcy później, rzuciłam zaklęcie ochronne na kołyskę, zamiast na siebie, a chwilę później runął na mnie dach.

To wszystko było tego warte.

Zanim NIM się stałem - Tom RiddleWhere stories live. Discover now