RODZIAŁ 9

69 6 10
                                    

Rano obudziło mnie powiadomienie o wiadomości. Niechętnie wstałam, wzięłam telefon i sprawdziłam kto to.

H: Hej młoda. Śpisz jeszcze?

J: Dzięki tobie już nie.

H: Bardzo dobrze. Dzisiaj jest ważny dzień!

J: Po pierwsze... JUNG HOSEOK WŁAŚNIE MNIE OBUDZIŁEŚ I JAK SIĘ SPOTKMY TO NIE CHCĘ BYĆ W TWOJEJ SKÓRZE! A po drugie to czemu ten dzień jest taki ważny?

H: A jak na naszym spotkaniu jeszcze ktoś będzie to też mam się bać?

J: Pomyślę, ale i tak cię nic nie uratuje bo kto ma tam być oprócz nas?

H: Powiem ci na miejscu. A i jakie są twoje ulubione słodycze?

J: Czekolada ciasteczkowa. Po co ci to?

H: Zobaczysz.

J: Co ty taki tajemniczy? Zaczynam się bać...

H: Nie masz czego... Prznajmniej tak mi się wydaję... Ale mniejsza. Przyjdź pod hotel o 14.

J: Ok. Jakieś wymagania specjalne?

H: Hmmm... Zawsze wyglądasz dobrze, zachowujesz się dobrze więc nie mam dodatkowych wymagań.

J: Okej czyli mam się łądnie ubrać. Boże czy ty mnie zabierasz na randkę? Haha

H: Ta chciałabyś. Dobra lecę, bo mam kilka rzeczy do załatwienia.

J: Ok do zobaczenia.

Podniosłam się z łóżka i zobaczyłam, że jest 11.40. Już zaczęłam się zastanawiać jaki sposób na zabicie jest najbardziej bolesny... Zwlokłam się z łóżka i zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Miałam ochotę na gofry więc je upiekłam i poszłam z nimi do mojego pokoju. Zjadłam i zaczęłam się malować, czesać. Poszło mi to dość sprawnie. Na zegarku była 12.40, a zaczęłam się malować 12.15. Zrobiłam sobie trochę mocniejszy makijaż. Teraz najcięższe zadanie. Zdecydować w co się ubrać. Było gorąco, więc postawiłam na zwiewną sukienkę w pół uda i buty sportowe, bo w takich najbardziej lubiłam chodzić. Wyszłam z sierocińca i udałam się w stronę hotelu. O dziwo byłam parę minut przed czsem, ale już widziałam Hobiego z siatką zakupów.

-Hejka.

-Hej.-odpowiedziałam udając obrażoną.

-No ej, było już po jedenastej, skąd miałęm wiedzieć, żę jeszcze śpisz?

-Na weekendach wcześniej niż przed dwunastą się do mnie nie dzwoni. To jest nie pisana zasada.

-Ale ja nie dwoniłem tylko napisałem.-Chciał mnie jeszcze bardziej wkurzyć i mu to wyszło.

-Jung Hoseok obiecuję ci, żę kiedyś oficjalnie cię zabiję i wtedy nawet Jimin ani reszta twoich kumpli ci nie pomoże!

-Po pierwsze wyglądasz słodko gdy się denerwujesz. Po drugie wręczm ci tą oto czekoladę ciasteczkową i błagam o przebaczenie. Po trzecie, jak już jesteśmy w temacie Jimina i moich innych kumpli to dzisiaj ich poznasz i zobaczysz jak wyglda moje mieszkanie.-powiedział z uśmiechem, a przed sobą miał wyciągniętą rękę z czekoladą. Zabrałam mu ją.

-Po pierwsze dziękuję. Po drugie zastanowię się nad przebaczeniem, a po trzecie absolutnie nigdzie nie idę. Oni mnie na pewno nie polubią.

-Nie masz wyjścia. Chłopaki już się nie mogą doczekać.

-Nigdzie nie pójdę.

-No chodź. Oni nie są tacy źli.

-Ale ja już tak.

-Kobieto nie wiesz co mówisz. Jesteś sto razy lepsza niż oni.

-I tak nigdzie nie idę.

Złapał mnie za rękę i zaczą ciągnąć w stronę zapewne swojego mieszkania. Próbowałam mu się wyrwać i przez całą drogę protestowałam, ale to nic nie dało. Po dziesięciu minutach byliśmy pod jego mieszkaniem. Hobi wyciągał klucze, a ja ostatni raz zaprotestowałam.

-Hobi ja nie chcę. To będzie straszne.

-Nie bój się. Zachowuj się tak jak zachowujesz się przy mnie. I w ogóle, wygladasz dzisiaj jeszcze lepiej niż zawsze. Miałaś się ubrać normalnie a się wystroiłaś.

-Wcale nie.- na prawdę nie uważałam, że wyglądam inaczej niż zwykle.

-Wcale tak.-mówiąc to otworzył drzwi.


Daydream #jung Hoseok#Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz