moonchild

130 19 0
                                    

Chłód porywał Yoongiego coraz wyżej, w swe ramiona niekończącej się podróży. Czuł go aż do szpiku kości i zatracił się w nim. Polubił go. Polubił ten zdradziecki mróz, prześladujący go co dnia. Jednak teraz w jego głowie, nie wiedzieć czemu, pojawił się obraz tej jednej osoby. Tej osoby, dzięki której przeszywające zimno nie było takie złe. Z amoku myśli wyrwał go czyjś głos. Słyszał go wyraźnie, nie mogło mu się zdawać. Czyżby własnymi myślami przywołał Taehyunga?

— Yoongi, możemy porozmawiać?

Brzmiał znajomo. Odwrócił głowę z nikłą nadzieją ujrzenia tam szatyna. Ale to byłoby bez sensu, prawda?

— Jimin?

To był Jimin. To tylko Park Jimin. A może aż?

To tylko Park Jimin o twarzy anioła, który towarzyszył mu w złych chwilach na zamku. To Park Jimin, którego wysłał do domu dzięki swojemu życzeniu i ten sam Park Jimin, który jeszcze chwilę temu go nie znał.

— Co ty tutaj, do cholery, robisz?

Blondyn nie odpowiedział. Zamiast tego podszedł bliżej, spoglądając pytająco na czarnowłosego i puste miejsce obok niego, jakby wysyłając niemą prośbę o pozwolenie, na co ten skinął.

— Ja... nie wiem — odparł cicho. — Ciebie mógłbym zapytać o to samo.

Obaj wiedzieli, że nie chodziło konkretnie o dach na którym siedzieli. To było jasne, że chłopiec miał na myśli Seul, ich świat. Jednak Yoongi wcale nie zamierzał mu odpowiadać. Chłopiec nie musiał wiedzieć o dobrym sercu Mina.

— Patrzę na gwiazdy.

— Oh, hyung! — jęknął Jimin. — Dobrze wiesz o co mi chodzi.

— To raczej ja powinienem być gościem od zadawania pytań, bo jakieś piętnaście minut temu tak się zapierałeś, że mnie nie znasz i wziąłeś mnie za pieprzonego wariata — warknął.

Park spuścił głowę.

— Wybacz, hyung — mruknął. — Po prostu mnie zaskoczyłeś. Nie spodziewałem się zobaczyć akurat ciebie w tej samej bibliotece. W ogóle tutaj, w Seulu. W ogóle tutaj. Ostatnio mój mózg przestawiony był na tkwienie w tamtym świecie , więc jestem trochę zdezorientowany. O co tu chodzi?

— Może lepiej powiedz mi, jak się tutaj znalazłeś.

— Zasnąłem w pałacu, a obudziłem się we własnym łóżku. Właściwie to tyle. Myślałem, że to tylko sen, więc poszedłem spać. Tylko że rano nadal tam byłem.

— A masz może jakiś... zanik pamięci? — Yoongi spojrzał na niego. — No wiesz, czy nie straciłeś pewnych wspomnień z tamtego... świata?

— Zanik pamięci? Hm, nie, nie wydaje mi się. Pamiętam dosłownie wszystko ze szczegółami, tak mi się wydaje.

Nie stracił, huh? Dlaczego więc Taehyung go nie rozpoznał? Yoongi też je posiadał, chociaż gdyby miał być szczery, wolałby je wymazać. Wtedy przynajmniej jego głowę zaprzątałaby tylko szkoła i koszykówka. Nic więcej. Żyłby sobie spokojnie, nie zamartwiając się o rzeczy teoretycznie nierealne i nieprawdopodobne. Min Yoongi zgubił się w tym labiryncie już dawno i przez cały ten czas nie potrafił odnaleźć wyjścia.

O ile takowe w ogóle istniało.

— Miałem podobnie — mruknął.

— Jak to się stało, hyung? — Jimin zmarszczył brwi.

— Nie wiem, daj mi spokój, dzieciaku — fuknął, mając dość wciąż zadawanego pytania. — Wiem tyle co i ty.

Czyli technicznie rzecz biorąc - nic.

crystal snow; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz