and if you're still breathing, you're the lucky ones

176 31 3
                                    

Ciepłe promienie słoneczne wpadające przez okno sprawiły, że czarnowłosy otworzył lekko oczy, przetarł je i usiadł. W pierwszej chwili nie wiedział co się dzieje, jednak zaraz przypomniał sobie, gdzie jest. Spostrzegł niebieski koc, którym był przykryty oraz leżący na stoliku talerz z tostami. Brakowało tu tylko Taehyunga, który pojawił się nagle jak na zawołanie i usiadł naprzeciwko Yoongiego.

— To dla ciebie — skinął na talerz. — Ja już jadłem, a ty spałeś dosyć długo. Właściwie to jest już środek dnia.

Min, nadal zaspany, mruknął jednie w potwierdzeniu i wziął się za jedzenie.

— Skąd jesteś? - spytał Taehyung. - Bo ja z Seulu.

— Ja też.

— Oh, naprawdę? — szatyn klasnął w dłonie z uśmiechem. — Gdzie mieszkasz? Może okaże się, że niedaleko mnie.

Chłopak nie odpowiedział. Po chwili spytał:

— Ile jeszcze będziemy jechać?

— Nie jestem pewny — Kim przyjrzał mu się uważnie. Postanowił na razie nie ciągnąć tematu. — Myślę, że jakieś kilka dni.

Dalsza podróż minęła w ciszy. Obaj milczeli, pogrążeni we własnych myślach. W przedziale panowała przyjemna atmosfera; słyszeli rozmowy, szepty, co jakiś czas roześmiane dzieci i sunięcie pociągu.

Yoongi obserwował krajobraz, który zmieniał się co chwilę, zostając w tyle. Widział spadające płatki śniegu, ośnieżone drzewa i błękitne niebo. Nie wiedział, czy są w Korei, czy też może w całkiem odległym miejscu. Jego myśli nieustannie krążyły wokół jego przyjaciół. "Co teraz robią? Czy przejęli się moim zniknięciem? Jak mam to wytłumaczyć pani Chung?" - takie i podobne pytania rodziły się co chwilę w jego głowie. Właściwie to wolałby być teraz z nimi w tym okropnym sierocińcu. Ważne, że byliby razem. Jednak nie było już odwrotu, musiał po prostu przeczekać to wszystko, aż w końcu do nich wróci.

Po jakimś czasie stwierdził, że chce się przejść i pobyć sam. Wstał więc i kątem oka dostrzegł śpiącego Taehyunga. Poszedł w stronę drzwi, otworzył je i znalazł się w przejściu między przedziałami. Strasznie tam dudniło, było to wręcz nie do zniesienia, jednak Yoongi nie ruszył się z miejsca, tylko oparł się o ścianę.

Po kilku minutach z zamyślenia wyrwał go dźwięk rozsuwających się drzwi, w których ujrzał szatyna, podchodzącego bliżej. Spytał go, co tutaj robi, a Min odburknął coś, próbując przemieścić się trochę dalej od Tae, który stał nieco za blisko. Kiedy w końcu mu się to udało, poczuł wstrząs pociągu i zaczął tracić równowagę, wpadając na Kima.

— Przepraszam — mruknął i chciał się oddalić, jednak zamarł, kiedy poczuł oddech i wzrok chłopaka na swojej twarzy. Byli blisko, zbyt blisko jak dla czarnowłosego.

Taehyung wpatrywał się w niego swoimi ciemnymi oczami. Po chwili oprzytomniał i przeprosił go, nieco zmieszany. Obaj milczeli, stojąc w pewnej odległości od siebie. Kim oznajmił, że wraca do przedziału i już miał rozsuwać drzwi, kiedy poczuł kolejny wstrząs, tym razem mocniejszy od poprzedniego.

To były tylko chwile, kiedy ujrzał, jak Yoongi tracąc równowagę wpada na drzwi pociągu, a te rozsuwają się, ukazując śnieżną przestrzeń, która pochłonęła czarnowłosego. 

crystal snow; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz