the sky is so tragically beautiful

172 23 18
                                    

Yoongi czuł coraz większy ucisk na ramieniu. Wpatrywał się w twarz Hyojonga z mieszaniną zdezorientowania i lekkiego przerażenia. Chłopak zdecydowanie nie wyglądał na zadowolonego, a przymrużone powieki zwiększały efekt jego niepokojącej postawy, dziwniejszej tym bardziej w zaistniałej sytuacji.

Min nagle otrząsnął się niczym z transu i wyrwał jasnowłosemu. Ten spojrzał na niego po raz ostatni, uśmiechnął się półgębkiem, odwrócił się i jak gdyby nigdy nic podążył w stronę Taehyunga. Czarnowłosy spoglądał za nim przez chwilę, zastanawiając się, co się właśnie wydarzyło. Był co najmniej zaniepokojony. Ten dziwaczny chłopak zdecydowanie nie powinien tu być. Nie powinien podążać razem z nimi. Nie powinien udawać sztucznie miłego i uczynnego przed Taehyungiem. Co on od nas chce? - pomyślał Yoongi. Miał złe przeczucia.

Jednak skąd mógł wiedzieć, że potwierdzą się już niebawem.

✽✽✽

Cała trójka przemierzała śnieżną krainę, w której mimo mrozu rosło wyjątkowo dużo drzew, krzewów i innego rodzaju roślin. Tae zabawiał pozostałą dwójkę, opowiadając żarty i robiąc z siebie idiotę, czyli po prostu był sobą. Nie zrażał go nawet ponury wyraz twarzy Mina, który wręcz emanował negatywną energią. W normalnych okolicznościach prawdopodobnie pękałby ze śmiechu, jednak teraz bacznie obserwował Hyojonga. Wyglądał niepozornie, szedł nieco zgarbiony z beznamiętną miną. Nie wyglądał na potencjalne zagrożenie, jednak czarnowłosy był czujny. Najwyraźniej nieznajomy musiał dostrzec parę oczu wlepiającą w niego wzrok, bo sam co jakiś czas posyłał mu przenikliwe spojrzenia, co nie uszło uwadze chłopaka. Były to spojrzenia podobne do tego, którym został uraczony kilka dni temu.

Nagle Kim, chcąc udowodnić, jak perfekcyjnie opanował sztukę chodzenia tyłem, wpadł w sporą zaspę. Czarnowłosy widząc to, uśmiechnął się lekko, rozbawiony głupotą przyjaciela i od razu podszedł do niego z pomocą. Ktoś go jednak wyprzedził, wpychając się tuż przed jego nos, podnosząc szatyna i zasypując go pytaniami typu „Wszystko w porządku? Nic ci nie jest?" jak gdyby Taehyung co najmniej złamał nogę i wymagał opieki klinicznej.

Była to kolejna rzecz, którą zaobserwował Yoongi.

Hyojong był dla Taehyunga niesamowicie miły i uprzejmy.

Nie chodziło tylko o zwykłą grzeczność. On wręcz był do niego przylepiony, uśmiechając się szeroko i śmiejąc do rozpuku, żeby po chwili spojrzeć na Mina z pogardą. Było to dosyć zatrważające, lecz osoba jasnowłosego przybysza pozostawała dla niego zagadką. Taehyung natomiast najwyraźniej nie widział żadnych przeciwwskazań, aby wspólnie gawędzić i chichotać.

Hyojong był fałszywy, a Yoongi czuł to na kilometr. Wiedział, że Kim tego nie dostrzega i nie dostrzeże, póki ktoś mu tego dosadnie nie uświadomi, a Min taki właśnie miał zamiar.

Przechodzili właśnie obok niewielkiego brzozowego lasku, gdzie do drzew przywiązane były konie. Nagle jasnowłosy zatrzymał się, wpatrując się w zwierzęta z namysłem.

— Co wy na to, żeby je... pożyczyć?

— Jak to pożyczyć? — spytał Taehyung nie rozumiejąc.

— Normalnie. Po prostu odwiązać je i odjechać. To proste — chłopak wzruszył ramionami.

— I kiedy niby je oddamy? — szatyn zmarszczył brwi. — To zwykła kradzież.

— Nie myśl o tym jak o kradzieży. Zastanów się o ile szybkość naszej podrózy by się zwiększyła.

Yoongi stał z boku i przyglądał się ich rozmowie w milczeniu.

crystal snow; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz