a moment of silence

60 13 0
                                    

Czas płynął powoli, a między Yoongim a Taehyungiem było coraz lepiej. Zbliżali się do siebie z każdym dniem, co zauważył już chyba każdy, włącznie z Jieun, która jakby momentalnie przystawiała się do Yoongiego jeszcze bardziej (o ile było to w ogóle możliwe). Min już wręcz nie wytrzymywał, a do apogeum doszło, kiedy dziewczyna na oczach Taehyunga znalazła się w odległości zaledwie kilku centymetrów od twarzy czarnowłosego. Wtedy Yoongi wybuchnął i nawrzeszczał na nią tak, że ta nie odezwała się do niego więcej słowem. Za to Min musiał potem przez jakąś godzinę tłumaczyć Kimowi, że Jieun to najbardziej irytująca osoba, jaką znał i że olewa ją zawsze i wszędzie. Nie żeby szatyn naprawdę się przejął, bo zdążył się przekonać, co wyczyniała brunetka, ale udał, że jest naprawdę zmartwiony. Być może Yoongi chciał tym uspokoić i zapewnić samego siebie, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Po prostu nie chciał stracić chłopaka po raz drugi i to z tak błahego powodu.

Wszystko szło naprawdę dobrze, aż pewnego czwartkowego popołudnia Taehyung znalazł w skrzynce tajemniczy list. Dłonie zaczęły mu się trząść, kiedy odczytał treść. Pochodził z królestwa i nakazywał mu tam wrócić, w przeciwnym wypadku jego matka na tym ucierpi. Ale było jeszcze coś. Na samym dole znajdowało się jeszcze jedno zdanie.

Uważaj na swego czarnowłosego młodzieńca.

I to jeszcze bardziej przekonało go do wyjazdu. Nie wahał się ani chwili, ponieważ wiedział, że jeśli tam nie pojedzie, to może się to skończyć co najmniej uszkodzeniem ciała. Stwierdził, że powiadomi tylko Yoongiego, a i tak nie powie mu całej prawdy, bo napisał do niego jedynie, że wyjeżdża z mamą na parę dni na badania. I Yoongi naprawdę w to uwierzył. Na początku, bo później wydało mu się to podejrzane. Taehyung nie odpisał mu na żadną wiadomość, a zazwyczaj robił to od razu. To nie było normalne, bo szatyn nigdy tak nie robił. Niby nic takiego, a jednak czuł jakiś dziwny niepokój, bo z jego mamą było ostatnio w porządku i nie słyszał o żadnych badaniach, a Taehyung opowiadał mu o wszystkim.

Nie chciał podważać jego prawdomówności, ale nie mógł się powstrzymać przed pójściem pod jego dom. Stwierdził, że tylko tak może to sprawdzić, bo może chłopak rzeczywiście był jeszcze na tych badaniach, albo może coś się stało z jego mamą? Jednak wszystkie wątpliwości rozwiały się, kiedy drzwi otworzyła mu pani Kim, a kiedy spytał o Tae, powiedziała, że wyszedł. Naprawdę coś tu nie grało. Yoongi spytał, czy może na chwilę wejść do pokoju jej syna, bo Kim miał mu coś oddać, a kobieta z przyjaznym uśmiechem zaprosiła go do środka.

Czarnowłosy rozejrzał się po pomieszczeniu pośpiesznie i już na pierwszy rzut oka było widać, że szatyn z jakiegoś powodu się spieszył, bo wszystko było porozrzucane. Zajrzał do jego szafy, gdzie wszystko było w nieładzie, a później na podłogę, na której leżały skrawki papieru. Po chwili biała kartka przykuła jego uwagę.

Drogi Kim Taehyungu,

Ja, Królewska Mość we własnej osobie, proszę o twe niezwłoczne przybycie w me progi. To sprawa życia i (lub) śmierci.

Pamiętaj, że twoja kochana matka jest ciężko chora, a chyba obaj nie chcemy, aby coś jej się stało, nieprawdaż?

Oh, no tak. Uważaj na swego czarnowłosego młodzieńca.

Yoongi rozumiał. Zrozumiał to aż za dobrze. Schował kartkę do kieszeni i wybiegł z pokoju, kierując się do drzwi.

— Yoongi-ah, nie chcesz herbaty? — zawołała za nim pani Kim.

— Nie, dziękuję. Właściwie to się spieszę. Nawet bardzo.

✽✽✽

crystal snow; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz