don't cry

101 16 0
                                    

Miękka dłoń Taehyunga gładziła łagodnie policzek Yoongiego, podczas kiedy oczy wpatrywały się w niego intensywnie. Czarnowłosy czuł się zdezorientowany, a kiedy spuścił wzrok na usta starszego, jego umysł się zamglił. Poczuł nieodpartą potrzebę dotknięcia go. Zbliżył dłoń do jego policzka, przesuwając ją po chwili w stronę warg. Przejechał po nich niepewnie palcem, jednak zdecydowanie nie spodziewał się tego, że zostanie on oblizany i zassany przez szatyna. Przez ułamek sekundy miał wrażenie, że ten posłał mu wyzywające spojrzenie. Tego było już za wiele.

Zdecydowanie nie myślał wtedy racjonalnie.

Min, do tej pory podpierając się na łokciu, podniósł się gwałtownie, łącząc ich usta w niezgrabnym pocałunku. Poruszył nieśmiało wargami, doznając lekkiego szoku, kiedy starszy oddał pieszczotę. Z początku był to bardzo szybki i zachłanny pocałunek, jakby Yoongi bał się, że ktoś mu to odbierze. Jednak po chwili załapali rytm; powolny, delikatny i subtelny, lecz również nieco niechlujny. Młodszy podniósł drżącą ze zdenerwowania dłoń i położył ją na głowie chłopaka, dotykając jego włosów. Czuł narastające podniecenie i pożądanie, przez co zdrowy rozsądek ulatniał się z każdym ruchem ust. Przejechał językiem po wierzchu warg Taehyunga. Chciał zbadać wnętrze jego jamy ustnej, lecz nagle coś do niego dotarło. Zdecydowanie nie myślał trzeźwo.

Uświadomił sobie, że właśnie całował Kim Taehyunga.

Oderwał się nagle od chłopca oszołomiony. Oddychał ciężko, wpatrując się w jego oblicze nieprzytomnie. Nie mógł oderwać wzroku od szatyna. W rozczochranych kosmykach i zaróżowionych wargach wyglądał cholernie pociągająco i prowokująco. Min nienawidził się za takie myśli. Mógł również przysiąc, że widział lekki rumieniec na jego twarzy.
Kim nie wyglądał na złego, jedynie zdezorientowanego i zagubionego. Nic nie świadczyło o jakichkolwiek negatywnych emocjach. Nie krzyczał, nie wyzywał, a co najważniejsze - sam oddał pocałunek i go nie zakończył. Kto wie, ile by to trwało i do czego mogłoby dojść, gdyby czarnowłosy nie otrzeźwiał.

Yoongi rzucił mu ostatnie spojrzenie, zanim nie wziął swoich rzeczy w pośpiechu i nie wybiegł z z jego domu, mało nie tracąc równowagi. Na zewnątrz było chłodno i ściemniało się. Nie miał nawet czasu, żeby porządnie się ubrać, bo biegł przed siebie, ile sił w nogach. Pragnął uciec jak najdalej od tego miejsca. Chciał zapaść się pod ziemię po tym, co zrobił. Oddychał ciężko, mijając pojedyncze drzewa i krzewy, które w półmroku wyglądały niezwykle ponuro. Jego umysł był istnym bałaganem.

Od kiedy tak na niego patrzył? Kiedy coś się zmieniło? Dlaczego go pocałował?

Oto wielki Min Yoongi się pogubił.

Cała ta sytuacja była tak absurdalna, że miał ochotę zwyzywać wszystkich wokół, żeby odreagować emocje. Podążył w kierunku domu osoby, do której rzekomo miał dzisiaj wpaść. Stanął przed domem Namjoona przemoczony przez deszcz, który zaczął niedawno padać. Kim przyjął go bez żadnych pytań. Właśnie dlatego czarnowłosy wybrał swojego wyższego o głowę przyjaciela. Nie zadawał zbędnych pytań, gdyż wiedział, że jeśli Min będzie chciał się wygadać, to to zrobi. Czarnowłosy miał gdzieś, czy dostanie karę i reprymendę w sierocińcu. Miał naprawdę wyjebane. Chciał po prostu przebywać z kimś bliskim. Potrzebował tego. Potrzebował Namjoona.

— Gubię się, hyung — mruknął. — Naprawdę się gubię.

✽✽✽

Był środek nocy, lecz Yoongi nie mógł spać. Siedział przy oknie i oglądał księżyc w pełni, swojego starego przyjaciela, szukając u niego jakiejś rady. Przez uchylone okno wpadało do pokoju rześkie powietrze, działając na chłopca niczym lekarstwo. Spojrzał na zegarek, wskazujący czwartą rano. Nie zajmował sobie głowy wczesną porą, nie chciał zasypiać. Oparł głowę na dłoni i ponownie skierował wzrok do góry. Nagle usłyszał znajomą melodię, dobiegającą tuż z jego głowy. Gdzieś już ją słyszał, był tego pewien. I nagle pojął. Nie pomyliłby tego głosu z żadnym innym.

crystal snow; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz