in sleep he sang to me

156 20 3
                                    

Kolejny dzień przyniósł jeszcze więcej niewyjaśnionych spraw i wątpliwości. Yoongi starał się jak mógł, żeby wyprzeć wszelkie przeczucia i myśli z głowy, jednak jednej rzeczy nie mógł zignorować; kiedy układał książki w zamkowej bibliotece i natykał się na znak księżyca czy gwiazdy na okładce starych książek, przed jego oczami pojawiała się twarz Taehyunga, tak bardzo przypominająca mu świetliste kule.

Gubił się coraz bardziej.

Porządkowanie biblioteki było naprawdę przyjemnym zajęciem. Ostatnio czarnowłosy dostawał dosyć lekkie prace, niewymagające większego wysiłku, co bardzo mu odpowiadało. Kiedy myślał, że wszystko idzie ku dobremu, został wezwany do króla. Szedł wolno, czując zdenerwowanie. Ze swojego, co prawda krótkiego, doświadczenia wiedział, że nie wróżyło to niczego dobrego. Podejrzewał, że znowu zostanie oskarżony o coś, o czym nawet nie miał pojęcia. Czyli mógł pożegnać się z lepszymi warunkami. Otworzył ogromne drewniane drzwi i wszedł powoli do wielkiej sali, prawie tak dużej, jak ta z filmów o Harrym Potterze. W środku nie dostrzegł nikogo, być może przez rozmiar pomieszczenia. Nagle boczne drzwi otworzyły się i wyszedł z nich brodaty król, znienawidzony już przez Mina. Jego kroki odbijały się echem. Podszedł do długiego stołu, stojącego z boku, tuż koło okien, przez które wpadało bardzo dużo światła, sprawiając, że pomieszczenie wydawało się mniej przygnębiające. Zasiadł na krześle i nakazał gestem, aby Yoongi do niego podszedł.

— Panie Min, czy sprzątał pan ostatnio tę salę? — spytał spokojnie, kiedy chłopiec był już blisko. Zbyt spokojnie.

— Tak, w zeszły czwartek, panie — odparł Min, kłaniając się przed jego obliczem.

— A czy zauważyłeś może coś niepokojącego? Albo może był tu też ktoś poza tobą?

— Nie sądzę — wymamrotał pod nosem, nie rozumiejąc. Zresztą nigdy nie rozumiał tego cholernego starucha.

— Nie? — brodacz zerwał się z miejsca i podążył w kierunku jednej z gablot, pokazując Yoongiemu gestem, aby poszedł za nim. — Przyjrzyj się uważnie.

Czarnowłosy zobaczył przed sobą koronę wysadzaną drogimi kamieniami, mieniącymi się w świetle porannego słońca, berło, równie kosztowne i iście majestatyczne oraz kilka złotych sygnetów. Jednak zauważył również, że na burgundowym materiale było wolne miejsce.

— Może chciałbyś mi z łaski swojej wytłumaczyć, gdzie są moje klejnoty koronne? — mężczyzna podniósł głos i wcale nie był już taki opanowany jak wcześniej.

— Nie mam pojęcia, panie — odpowiedział zgodnie z prawdą.

— Nie masz pojęcia? Śmiesz mi mówić, że nie masz pojęcia, parszywy złodzieju?! — król tracił nad sobą kontrolę, a potok słów opuszczał jego usta. — Więc jak chcesz mi to wytłumaczyć? Nie było tu nikogo innego poza tobą!

Yoongi milczał i patrzył w podłogę. Nie miał zamiaru wdawać się w bezsensowne dyskusje, skoro i tak zostanie uznany za winnego. Gdzie tu była sprawiedliwość? Zdecydowanie chciał wrócić do domu, jeśli sierociniec mógł nazwać w ogóle domem. Jednak wolał teraz siedzieć tam z przyjaciółmi niż tkwić tutaj i być oskarżanym przez króla jakiegoś cholernego zamku w jakiejś cholernej krainie, bez żadnych dowodów.

— Nie myśl, że ujdzie ci to na sucho, ohydny bezbożniku! — krzyczał.

Nagle chłopak poczuł ogromny ból, kiedy otrzymał od króla siarczysty policzek, przez który prawie padł na ziemię.

— Wyprowadzić go!

Zanim Min się zorientował, leżał już twarzą przyciśniętą do podłogi, a tuż przed jego nosem ujrzał dwie stopy. Podniósł wzrok i zobaczył pyzatą, zaczerwienioną twarz, na której widniało zdumienie zmieszane ze zmartwieniem.

crystal snow; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz