burned out flames should never reignite

148 25 15
                                    

Wyruszyli następnego dnia o świcie i podróżowali tak już dobrych kilka godzin, mijając liczne zeschłe drzewa i krzewy. Dwójka porywaczy milczała, co pasowało Yoongiemu. Nie mając niczego lepszego do roboty, po prostu obserwował mijany krajobraz. Czasami spoglądał również na zakapturzonego chłopaka, jadącego na koniu przed nim. Od nocnego incydentu Taehyung nie odezwał się do niego ani słowem. Mało powiedziane; od tamtej pory ani razu nawet na niego nie spojrzał, ignorując jego osobę. Tak, jakby nie istniał i wcale nie jechał właśnie za szatynem, w którego wlepiał wzrok.

Tak, jakby wczorajszej nocy nic się nie wydarzyło.

W głowie czarnowłosego wciąż krążyło mnóstwo myśli, których nie potrafił zebrać do kupy. Szczerze mówiąc, to niczego już nie pojmował. Cała ta sytuacja była dla niego absurdem. Nie znał powodów, jakie kierowały Taehyungiem. Chłopak zachowywał się naprawdę dziwnie, cały czas zaprzeczając samemu sobie. Miliony pytań bez odpowiedzi co rusz pojawiało się w głowie Mina, tym bardziej pogrążając go w chaosie. Im więcej się nad tym wszystkim zastanawiał, tym bardziej się gubił. Postanowił więc pozwolić rzeczom trwać i zdać się na łaskę losu, który wcale nie był sprawiedliwy i wciąż stawiał go w uciążliwych sytuacjach bez wyjścia. Jednak najbardziej niepokoił go fakt, że został sam. Zupełnie sam. Napawało go to lękiem, mimo iż starał się zachować pozory opanowania. Min Yoongi się bał. Cholernie.

Pejzaż uległ nieco przekształceniu, gdyż zamiast równin pokrytych śniegiem z rosnącymi gdzieniegdzie drzewami, Yoongi mógł obserwować pola uprawne, na których również spoczywała warstwa puchu. Rozglądał się, ponieważ spodziewał się nieopodal jakiejś osady. Nie musiał długo czekać, gdyż po przejechaniu kilkudziesięciu metrów ujrzał pierwsze chłopskie chaty. Nieco dalej jego oczom zaczęły ukazywać się coraz bogatsze domostwa. Nagle, jakby spod ziemi, pojawiły się przed nimi mury miasta. Przejeżdżając obok strażników, Hyojong pokazał im coś, co znajdowało się pod jego płaszczem, a ci skinęli głowami i otworzyli bramę.

Miasto było spore, znacznie większe i bogatsze niż te, w których Min do tej pory gościł. Ludzie kręcili się po ulicach, kupując lub sprzedając na straganach rozmaite towary. Jednak kiedy ujrzeli ich mały korowód, natychmiast ustąpili im miejsca. Yoongi zaczął obserwować ich twarze. Jedne wyrażały zachwyt i podziw, inne strach i przerażenie. Kim tak naprawdę jest ta dwójka? - zastanawiał się. Zaintrygował go względny szacunek, jakim darzyli ich ci mieszczanie. Bo dlaczego mieliby ustępować zwykłym przejezdnym, przerywając przy tym swoje zajęcia?

Yoongi był przekonany, że zaraz wejdą do jakiejś karczmy, aby posilić się i wyspać. Jednak zrozumiał, jak bardzo jego myśli mijały się z prawdą, kiedy znalazł się na kolanach przed obliczem brodatego mężczyzny z połyskującą koroną na głowie. Zdążył mu się przyjrzeć, zanim nie został rzucony na kolana, z twarzą przyciśniętą do podłogi. Nie wyglądał zbyt przyjaźnie; siwiejąca broda, nieodgadniony wyraz twarzy i osądzający wzrok nie nadawały mu dobrodusznej aury. Taehyung i Hyojong uklękli obok chłopaka.

— To on? — Min usłyszał niski, donośny głos. — Dobra robota. Zabrać go.

Czarnowłosy nic nie widział. Mógł jedynie usłyszeć kroki odbijające się echem w wielkiej sali. Poczuł szarpnięcie z dwóch stron i już po chwili stał na równych nogach, prowadzony przez dwóch mężczyzn w stronę ogromnych, hebanowych drzwi. Zdezorientowany, zdążył rzucić błagalne spojrzenie Taehyungowi, który tym razem nie miał na głowie kaptura. Ich spojrzenia spotkały się, jednak Yoongi nie był w stanie niczego odczytać z jego ciemnych oczu.

✽✽✽

Życie chłopca polegało teraz na wykonywaniu różnego rodzaju prac, które powoli go wykańczały. Innymi słowy - został niewolnikiem. Spał w niewielkim pomieszczeniu na twardym posłaniu. Jedzenia dostawał tyle, co nic i czuł, jak powoli traci siły. Jego skóra zrobiła się jeszcze bledsza niż zazwyczaj i zaczęła przybierać matowy odcień. Podkrążone oczy, brudne i obdarte dłonie oraz twarz pełna zmęczenia zdecydowanie odebrały mu jego urok. Jednak wciąż musiał wykonywać coraz to nowe zadania, zlecane mu przez osobę odpowiedzialną za ludzi wtrąconych do niewoli. Oporządzanie koni zdecydowanie nie należało do jego ulubionych zajęć, tym bardziej ze względu na bardzo niską temperaturę ma zewnątrz.

crystal snow; taegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz