-Ciekawe, kiedy Martin dał mi to do zrozumienia, jeżeli nic między nami nie, było a z Lukiem miałam korepetycje i pojechaliśmy na miasto. Spójrz lepiej na siebie, zanim jeszcze raz mnie nazwiesz dziwką- Mówiłam to z dość podniesionym głosem, przez co zaczęło się robić małe widowisko. No, ale co ja poradzę, że zaczyna mi się z samego patrzenia na nią podnosić ciśnienie. Chciałam się udać do wyjścia, żeby zakończyć tę bezsensowną wymianę zdań. Miałam gdzieś, że Luk nie zastałby mnie przy stoliku. Może Oxanka by się dosiadła? Poczułam jednak dość mocne szarpnięcie za ramię.
-Nie pozwolę znów się poniżać ździro. Zanim zdążyłam jakoś zareagować Oxana popchnęła mnie na krzesła, lecz w ostatnim momencie pociągnęłam ją za sobą. Zaczęła mnie szarpać za włosy. Próbowałam ją z siebie zepchnąć, ale na marne. Ile ona waży ? Wole unikać takich zbędnych zamieszek i odejść w pokoju. Jednak ona jest wyjątkiem w każdej sytuacji. Nie pozostaje mi nic innego jak odwdzięczyć się tym samym, przez co nasza ''bójka'' musi wyglądać komicznie. Kiedy ktoś jednak, próbował odciągnąć ode mnie tę szmatę ona pociągnęła swoimi szponami po moim policzku.
-Puść mnie kurwa. Mam jej dość. Uduszę ją gołymi rękami. Oxana wyrywała się Lukowi jak dzikuska. W tym momencie przyszedł jeszcze właściciel pizzerii. No świetnie.
- Przepraszam, ale co tu się wyprawia? Robicie z mojego lokalu jakiś amatorski wrestling. Proszę wyjść, bo inaczej będę zmuszony wezwać policje.
-Ona mnie napadła jak jakiś czołg. Jest chora psychicznie. – Krzyczała Oxana w moją stronę.
Uznałam, że nie, warto robić większe zamieszanie więc postanowiłam być tą ''rozsądną".
-Przepraszam za ten incydent- Odparłam i podniosłam krzesła, które były przewrócone. Wzięłam swoje rzeczy i udałam się z Lukiem do wyjścia. Było mi smutno, bo nawet nie zdążyłam spożyć mojej pizzy. Cóż jestem skazana na własne umiejętności kulinarne.
-Odwieziesz mnie do domu?- zapytałam Luka, bo szczerze wolałam zostać sama.
-Okej, a dobrze się czujesz?
-Tak. Spokojnie nic mi nie jest.
***
Podczas podróży wymieniliśmy jakieś pojedyncze zdania. Trochę szkoda, że nie udało nam się lepiej spędzić ten czas. Mogłam zaprosić do siebie jeszcze Luka, ale tak jak mówiłam wolę zostać sama.
Gdy, byłam już w domu, zastawiałam się, co mam robić. Może pójdę pobiegać? Potrzeba mi rozładowania emocji i spokoju. Przebrałam się w odpowiedni strój i wzięłam butelkę wody. Do specjalnej opaski na ręku dałam telefon i włożyłam słuchawki do uszu. Nie byłam jakąś zawodową biegaczką czy też nie biegałam regularnie. Był to po prostu sport, który lubiłam wykonywać. Podążałam trasą co zwykle, czyli uliczką na las. Moje tempo zwiększało się z minuty na minuty. Tak naprawdę nie czułam już nóg. Potrzebowałam takiego czegoś. Kiedy zauważyłam, że dzwoni do mnie Sylvia, odrzuciłam połączenie. Powtarzało się tak jeszcze kilka razy z Jess, Alice i Dorothy. Może już doszły ich słuchy o incydencie z Oxana? Biegłam jeszcze chwile, aż nie zauważyłam jego. Był na swoim motorze i specjalnie zwolnił. Mówił cos chyba do mnie, ale nie słyszałam przez słuchawki więc zdjęłam je i się zatrzymałam. Martin zatrzymał się przede mną i zlustrował moją twarz. Tak mam 3 wielkie krechy na policzku, które zrobiła mi twoja Oxanka.
-Powiem ci, że masz dobrą kondycje Vi.
-Czego chcesz Martin. Jesteś ostatnią osobą, którą dziś zapragnęłabym spotkać.
-Skarbie ranisz moje uczucia. Chciałem miło się z tobą przywitać i zobaczyć jak bardzo oberwałaś od Oxany. Myślałem, że będzie gorzej.
-Ugh czy wszyscy już wiedzą o tym?
CZYTASZ
Vanitas/Marność
Dla nastolatkówSekrety, to nie dołączony element naszego życia. Jednak w przypadku Victorii Bailey było trochę inaczej, żyła jak przeciętna nastolatka. Nigdy nie musiała niczego ukrywać ani, niczego się obawiać. Nie miała problemu od którego nie znalazłaby wyjścia...