Martin
Jadę właśnie z nieprzytomną dziewczyną do mojego domu. Emocje nadal we mnie buzowały. Byłem wkurwiony, ale nie wiem, czy bardziej na siebie, czy na Chrisa lub Vi. Bailey mogła chociaż raz mnie posłuchać i nie zadawać się z Woodem. Wiedziałem, że Chris się nie zmienił od tych czasów, gdy razem chodziliśmy do szkoły, która jest gdzieś dwie dzielnice od naszej aktualnej . Rodzice przenieśli mnie pod koniec pierwszej klasy liceum. Mieli dosyć wezwań od dyrektora z powodu sprzeczek z Woodem. Nasze kłótnie zapoczątkowała właśnie dziewczyna, która była jego siostrą. Po prostu, skończyłem z nią nasz związek, a ona poleciała do braciszka z historią wyssaną z palca, gdzie niby ja dobierałem się do niej bez jej pozwolenia. Nie wiem, dlaczego przeniósł się na ten ostatni rok do tej samej szkoły co ja, gdy dojeżdżam pod dom próbuje wyciągnąć Bailey z samochodu. Biorę ją na ręce, a ona zaczyna się śmiać, przez co jestem zdezorientowany.
-Mam łaskotki- odpowiada z chichotem .
Nie wiem co dokładnie dał jej Chris, ale na pewno nie myśli racjonalnie. Złapałem ją mocniej i skierowałem się do drzwi, zadzwoniłem dzwonkiem. Nie było rodziców na szczęście w domu, a mój brat na 100% nie śpi, bo jest druga nad ranem. Więc mam nadzieję, że otworzy te drzwi, bo Victoria raczej na nogach nie ustoi. Po jakieś chwili czekania słyszę charakterystyczny dźwięk zamka i widzę w nich mojego braciszka.
-Nie masz kluczy – mówi od razu Tom, lecz patrząc na mnie z dziewczyną na rękach widzę jego zaskoczenie na twarzy.
-Mam klucze jednak dbam, abyś ruszył chociaż raz swoje leniwą dupę w ciągu dnia.-Odparłem kierując się do środka.
-A tej, co się stało?-zapytał Tom.
-Długa historia opowiem ci kiedyś przy okazji-ruszam od razu do mojego pokoju i zostawiam Tom'a na dole. Kładę Vi na łóżko a ta od razu otwiera swoje oczy i patrzy na mnie jakby chciała coś wyczytać z mojej twarzy.
-Dlaczego jesteś taki?-Zapytała nagle.
-Niby jaki?
-Twardzielem o miękkim sercu? Mogłeś mnie tam zostawić. Nie pomagać.
- Chyba serio sama siebie nie słyszysz, co mówisz. Pomogłem ci to powinnaś się cieszyć i tyle.
-No właśnie o tym mówię jesteś taki zmienny, że sama nie nadążam za twoimi nastrojami. Jesteś, jakich bipolarny.
-A ty już się lepiej czujesz, widzę?
-Powiedzmy ..., gdzie my w ogóle jesteśmy?
-W moim domu.
-Twoich rodziców nie ma?
-Nie są na delegacji. Chcesz jakieś wygodniejsze ciuchy do przebrania może? Chyba, że moja bluza jest okay?
-Nie możesz mnie odwieźć do domu?- odburknęła mając nadzieję, że wykonam jej polecenie. jednak mi się nie uśmiechało jeździć z nią po nocy.
-Wiesz jakoś nie za bardzo a wcześniej pozwoliłem sobie napisać z twojego telefonu do twojej mamy, że nocujesz u Diny.
-Ughh a pytał się ktoś ciebie czy w ogóle chce tu zostać?
-Sory mogłem zostawić cię na tej imprezie z Chrisem. Przecież tak bardzo go lubisz.
- Weź się już lepiej zamknij i daj ciuchy albo nie lepiej pokaż, mi gdzie je masz. Wskazałem na szafę a ona podeszła do niej, wybierając sobie moje ubrania. Mogłem się teraz dokładnie przyjrzeć dziewczynie. Moja bluza, którą, miała na sobie, było o wiele za duża jak na nią. Jej sukienka została zmasakrowana przez Chrisa więc, postanowiłem być tak dobry, że dałem jej swoją bluzę, którą miałem w samochodzie. Gdy się już odwróciła się, popatrzała w moją stronę.
CZYTASZ
Vanitas/Marność
Novela JuvenilSekrety, to nie dołączony element naszego życia. Jednak w przypadku Victorii Bailey było trochę inaczej, żyła jak przeciętna nastolatka. Nigdy nie musiała niczego ukrywać ani, niczego się obawiać. Nie miała problemu od którego nie znalazłaby wyjścia...