#3. Wybacz mi, bracie.

1.6K 124 32
                                    

Bracie mój, jak mam ci się odwdzięczyć?
Jak mogę oczekiwać, że mi wybaczysz?


- Słuchaj, ja naprawdę nie chciałem...

- Nie chciałeś?! Wymordowałeś tyle moich ludzi, wywoziłeś ich na Sybir w bydlęcych wagonach! Gwałciłeś kobiety, okradałeś mnie, bohaterów rozstrzeliwałeś! - W zielonych oczach szalał gniew. Wyższy mężczyzna wyglądał przez to wręcz żałośnie. Sprawiał wrażenie, jakby miał się zaraz rozpłakać jak małe dziecko. Polak może wyglądał niepozornie, ale był niezwykle silny. Kiedy tego chciał, potrafił wzbudzać respekt. Na przykład teraz, gromiąc wyższego od siebie Rosjanina wzrokiem sprawiał, że ten czuł, jakby wbijano w jego ciało tysiące szable.  Jednak Łukasiewicza to nie ruszyło wcale. - Jesteś potworem.

- To kazał mi szef, nie rozumiesz tego, Polsza?! - Rosjanin opadł na krzesło. Nie mógł dłużej wstać w miejscu. - Nie chciałem być mordercą.

- Śmiałeś się, ruska zarazo, gdy mnie torturowałeś! Myślisz, że ja zapomniałem?


Przywierając do przeszłości,
Przelałem naszą krew i zniweczyłem twoją szansę do życia.
Choć znałem prawa, nie zwracałem na nie uwagi.


- Może mi jeszcze powiesz, że nie wiedziałeś o Katyniu, co?! - Blondyn nie potrafił powstrzymywać gniewu. Tyle lat chciał w końcu mu to wszystko wykrzyczeć w twarz.

- Ja... Polsza, błagam...

- Zabiłeś ponad trzydzieści tysięcy moich oficerów, potem jeszcze alianci pomagali ci to ukryć! A Bitwa Warszawska? Chciałeś mi odebrać dopiero co odzyskaną niepodległość! Może zapomniałeś o zaborach? O tym, że wymazałeś mnie z mapy na ponad wiek?!

- Ale teraz chcę zakończyć te spory!

- Miałbym ci zaufać?! Wiesz co?! ,,Bij bolszewika w każdej go postaci, bo to jest twój największy dzisiaj wróg"! - Polak splunął na buty Rosjaninowi.


Jak mogę zwrócić twój stracony oddech?
Moja niewiedza wiele Cię kosztowała,
Gdyż nie ma lekarstwa na śmierć.


- Ja umierałem! Przez ciebie!

Ivan nie wytrzymał. W końcu Feliks był jego rodziną. Słysząc takie słowa od każdego innego nie przejąłby się tym, ale...

- Przecież cię przeprosiłem! Pałac Kultury...

- Żeby zrekompensować te wszystkie straty, to byś musiał z pierdyliard takich pałacyków postawić, więc ten argument sobie wsadź w dupę!

Łzy zaczęły spływać po policzkach Rosjanina. On tak dłużej nie potrafił. W tym momencie oddałby wszystko, by cofnąć czas.


Jak mogę zadośćuczynić za wszystko, co tobie zabrałem?
Prowadziłem cię z niemożliwymi marzeniami.
Mój bracie, byłem głupcem.


- Feliksie... Mogliśmy być braćmi.

- Ty... płaczesz?

Była to chwila pojednania. Zapadła cisza. Oboje doskonale wiedzieli, co to oznaczało. Milczące porozumienie. Jedyna chwila, w której nie musieli nic mówić, by zrozumieć się bez słów. Nie raz taka w końcu zapadała. Feliks głęboko rozmyślał nad tym, co powiedział jego kuzyn. Mogli być braćmi. Co ich poróżniło? Łukasiewicz przypomniał sobie te czasy, gdy byli tylko dziećmi. Bawili się razem, mieszkali prawie w jednym domu. Wzajemnie straszyli się słowiańskimi demonami, robili zawody w tym, kto dłużej wytrzyma bez strachu w noc w środku puszczy. Razem chodzili nad jezioro. Wykłócali się, czyje państwo będzie silniejsze i potężniejsze. Lubili turlać się z pagórków, czasem razem chodzili pracować na pole. Rywalizowali ze sobą w tym, kto zrobi najpiękniejszą marzannę, bądź uplecie dłuższy wianek. Jakim cudem skończyli tak, że jeden prawie kilkakrotnie zabił drugiego? Jak stali się największymi wrogami? Czy nareszcie przyszedł czas wybaczenia?

- Masz rację, Ivan. Mogliśmy być braćmi. - Po policzkach Polaka również spływały łzy.

- Feliks. Feliks, zapomnij, błagam. Jestem świadomy tego, co zrobiłem. Żałuję.

- Ja też nie byłem święty. Zająłem Moskwę. Przepraszam.

- Nie masz za co przepraszać. Ty to zrobiłeś z honorem. Podziwiam cię. Ty wszystko robisz z honorem.

- Nigdy ci nie zapomnę tych wszystkich zbrodni. - Zielonooki spojrzał dość ostro, jednak smutno na białowłosego. - Jednak ci wybaczam. Trudno mi to powiedzieć, może kiedyś będzie mi łatwiej. Nie zapomnę ci tego w życiu. Jednak wybaczę, tak nam każe dobry Bóg. Wybaczam ci, bracie.


Nie płacz teraz nad przeszłością, mój bracie.
Żaden z nas nie jest wolny od winy.
Nic nie wymarze rzeczy, które zrobiliśmy.
Oboje wybraliśmy tę samą ścieżkę.


Feliks podał Ivanowi rękę. On ją chwycił i wstał z krzesła. Przychylił niższego, a jego ciałem wstrząsnął jeszcze większy płacz. Również Polak zaczął ronić więcej łez. Jak głęboko w nich siedzi ta dwójka słowiańskich dzieci? Czy kiedyś je jeszcze odnajdą? Odsunęli się od siebie.

- Czy znów będzie tak, jak za tych starych, dobrych lat? - zapytał Feliks.

- Nie wiem, towarzyszu. Zmieniliśmy się.

- Jednak mimo tego, znaleźliśmy w sobie te nasze cząstki, które potrafią żyć w zgodzie. Owszem, nasza niewinność już dawno odeszła. Może jednak nie wszystko jest stracone? Może kiedyś będę potrafił tobie łatwiej wybaczyć i zaufać? To nie mogło odejść na dobre.

- Da, da... Boję się jednak, że to rzeczywiście zniknęło. Odbudujemy to, co sami zburzyliśmy. Może to tylko czas sprawi, że znów będziemy prawdziwą rodziną, bracie.

- Tak. Chodź. Pójdziemy do lasu. W nocy na pewno wytrzymasz tam krócej ode mnie, bracie.


Więc gdzie teraz pójdziemy?
Jak mamy zapomnieć i wybaczyć?
To, co zginęło, na zawsze zostało utracone.
Teraz jedyne, co możemy zrobić to żyć dalej.




(A/N) Można to interpretować jako RusPol, jednak postanowiłam nie dawać tego w tytule, gdyż nie ma tu żadnych romantycznych uczuć. Mam też świadomość tego, że Rosja i Polska to kuzyni, ale określenie ,,brat'' można by wziąć za przenośnię, więc jest OK. Dzisiaj trochę krótko, jednak mam nadzieję, że się podobało. No i cóż, miłych wakacji, póki jeszcze je mamy (wiem, jestem sadystką, że o tym przypomniałam).

Orle Skrzydła//APH POLAND ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz