Łatwo jest umierać.
Najlepiej w ciszy.
W samotności.
By nikt nie widział.
Dzielny wojownik rzuca miecz na ziemię.
Upada na kolana.
Łzy kapią z jego oczu.
Przegrał.
Oto nadchodzi koniec.
Już widzi białą gołębicę.
Mknie w jego stronę.
Nareszcie.
Piękny był ten ostatni akt.
Taki poetycki.
Odejść w pokoju z własną przegraną.
Pijąc nektar własnych łez.
Gorzki, niedobry.
Ale chyba jednak warto.
Polegały wojowniku, walczyłeś dzielnie.
Może gdzieś w raju twe skronie przyozdobi laurowy wieniec.
Może ktoś na tej ziemi za tobą zapłacze.
Może ktoś spisze twe boje, opowie o nim pokoleniom.
Może ktoś ułoży o tobie balladę, przetykaną płaczem.
Teraz ty możesz już tylko przypuszczać.
Oddać się w zimne ramiona kostuchy.
Kostucho, zabierz do siebie wojownika.
Traktuj bo dobrze, kiedyś był bohater.
Nie bądź dla niego brutalna.
On przecież dzieciak był jeszcze sercem.
On tylko chcę do Ojca.
W Niebie.
Zrób to szybko.
On nie lubi tyle czekać.
A ty spocznij, wojowniku.
Nie martw się za bardzo.
Utuli cię kostucha do snu.
Tylko jest cena.
Cena.
Wszystko ma swoją cenę.
Chcesz ją poznać?
Oto ona:
Poddaj się.
Przestaniesz cierpieć.
Poddaj się.
***
Lecz on się nie poddał.
Bronił się dzielnie przed zachodnim najeźdźcą.
Honoru nie odda.
Ziemi swej nie rzuci.
Chociaż został sam.
Zostawiony.
Opuszczony.
Odrzucony.
Śmierci nie powita, klęcząc.
Odpiera kolejny atak.
Ostatkiem sił.
Może jednak?
Może czas się poddać?
Nie.
Tak być nie może.
Wzywał pomoc.
Może przybędzie.
Może jednak wypędzi kostuchę z progu drzwi.
Znowu woła o pomoc.
Ta nie przychodzi.
Krew wciąż się przelewa.
On się wciąż nie poddaje.
Kapitulacja?
A co to za słowo;
Okryte jest hańbą, a Polak hańby nie zna.
Zna honor.
Więc on się nie podda.
Chwycił broń mocniej.
Odmówił pacierz.
Odetchnął głęboko.
Jeszcze raz wezwał pomoc.
Chyba ostatni raz.
Ale co mu szkodzi.
Zobaczył postać na horyzoncie.
Czy to właśnie przyszła pomoc?
Nie była to osoba, której oczekiwał.
Nie była to osoba, w której pokładał nadzieję.
Ale jednak on przybył mu na ratunek.
Chyba.
Wojownik zlustrował postać wzrokiem.
Mężczyzna uśmiechał się do niego szeroko.
Na płaszczu miał czerwoną gwiazdę.
Rozłożył ręce w stronę wojownika.
Czy on był jego starym przyjacielem?
Wojownik nieufnie podszedł do niego.
Został zamknięty w szczelnym uścisku.
Nie mógł się z niego wydostać.
Już wiedział, że to nie pomoc.
A co zrobił mężczyzna z czerwoną gwiazdą?
On tylko wyjął coś z kieszeni szybkim ruchem ręki.
Nim wojownik zdążył się wyrwać coś przeszyło jego ciało.
W oczach mu pociemniało.
Mężczyzna się od niego odsunął.
Podziwiał to co zrobił.
Wojownik dotknął swoich pleców.
Pod palcami poczuł rękojeść.
Pociągnął za nią mimo bólu.
I spojrzał na to, co trzymał w ręku.
Srebro błysnęło z pomiędzy krwi.
Sztylet.
Szkarłat trysnął z jego piersi.
Osunął się na kolana.
Czy on wciąż jest nieśmiertelny?
Czy może nigdy nie był?
Wstał spoglądając w oczy czerwonoarmiście.
Wiedział, że zaraz skona.
Obrócił w dłoni sztylet.
Wojownik będzie walczył do końca!
I tak ruszył na Rosjana,
Choć znał wynik potyczki.
Ale honoru nie odda.
Ziemi nie rzuci.
I cisnął ostatkiem sił w tą sowiecką zarazę
Sztylet.
(A/N): Hej, dzisiaj mamy 17 września, więc nie ma co się zastanawiać nad tematem one - shota. Chciałabym też Wam podziękować za ponad sto wyświetleń i motywujące gwiazdki i komentarze. Przypominam, że chętnie przyjmuję wszelkie zamówienia (od razu mówię, że mogę napisać też coś niekoniecznie historycznego).
~ Znienawidzona
CZYTASZ
Orle Skrzydła//APH POLAND ONE SHOTS
FanfictionOne Shoty oraz Drabble z Felkiem. Będzie tu łącznie 100 Drabbli, One Shotów i Headcannonów, a czas mam na to do 11 listopada. 100 lat od odzyskania niepodległości po zaborach mówi samo za siebie, nie? Robię to również z takiego powodu, że chcę się...