#44 - O kolorach i kwiatach [polukr]

960 54 11
                                    

(A.N.) Jakkolwiek to nie zabrzmi, PRL AU.

Olena była tym typem osoby, której każde wspomnienie kojarzyło się z jakąś barwą.

Życie musiało mieć zawsze jakiś kolor. Jak kwiat. Kwiaty zawsze miały jakiś niepowtarzalny odcień.

On uwielbiał kwiaty.

Zawsze je rysował. Gdy pisał piosenki zawsze musiał mieć obok siebie jakieś kwiaty. Mówił, że to dzięki nim jest zdolny myśleć.

Mówił, że ona była jego kwiatem.

Dlatego ona nie stawiała na jego grobie zniczy.

Stawiała kwiaty.

Ale tylko te jedne...
***

To była wiosna. Olena poszła wtedy do parku na spacer. Co ją dziwiło, rodzice nie posłali ją dzisiaj do stania w kolejce. Nie lubiła tej czynności. Zawsze musiała się wtedy wykłócać i przepychać. Potem jeszcze okazywało się, że zabrakło chleba czy wędliny i musiała kupić coś zupełnie niepotrzebnego.

Zapatrzyła się w chodnik i poczuła, że na kogoś wpada. Modliła się w duchu, by nie był to żaden milicjant. Okazało się jednak, że był to chłopak. W jej wieku, mniej więcej. Miał przydługie blond włosy i zielone oczy. W ręku trzymał notes. Uśmiechnął się i pomógł jej wstać.

- Powinna być panienka bardziej uważna. - skarcił ją nieco rozbawionym tonem.

- Przepraszam najmocniej, że na pana wpadłam.

- Jakiego pana? - uśmiechnął się szelmowsko. - Jak ja jeszcze do średniej szkoły nie poszedłem. Poza tym, masz ciekawy akcent.

- Bo ja stąd nie jestem. Rodzice są Ukraińcy, na Kresach mieszkali. Ja się tutaj urodziłam, ale gdy byłam mała, oni jeszcze dobrze po polsku nie mówili, więc ja się sama tak nauczyłam mówić.

Zachichotali. Chłopak uśmiechnął się półgębkiem.

- Mógłbym spytać o imię?

- Olena.

- Jest piękne. - powiedział, spojrzał w niebo i otworzył szeroko oczy. Zwrócił przestraszony wzrok mu zegarkowi. - Niestety, ale muszę biec. To do zobaczenia następnym razem, Oleno!

Chciała poznać jego imię, jednak on już zniknął za bramą parku.

Ich pierwsze spotkanie miało kolor żółty. Jak kaczeńce, rosnące wtedy na trawie.
***

Dla Oleny był to pierwszy rok w ogólniaku.

Najpierw miała rosyjski. W klasie było poustawianych wiele zielonych roślin doniczkowych. Usiadł obok niej chłopak, który chwilę potem zaczął uważnie się jej przyglądać. Starała się nie zwracać na niego zbytniej uwagi, jednak on po chwili szepnął do niej:

- Olena?

Dziewczyna w mgnieniu oka odwróciła głowę w jego kierunku. Po krótkim namyśle doszło do niej, że to ten chłopak, którego spotkała w parku kilka miesięcy temu. Jak on mógł ją pamiętać?

- Tak, to ja... - odpowiedziała mu cicho, tak, by nie usłyszał nauczyciel. -  Ty mi się nie przedstawiłeś, prawda?

- Tak, mam na imię...

- TRZECIA ŁAWKA! - wrzasnął nagle nauczyciel do jej rozmówcy. - POWTÓRZ, CO MÓWIŁEM!

Dziewczyna zauważyła, jak chłopak zaczął gnieść kawałek koszuli, jednak po chwili uśmiechnął się cwaniacko.

- Generalnie, ja nie mam zielonego pojęcia, psorze. Jednak mogę się założyć, że pewnie coś o Moskalach i ich języku. I o tym, że trzeba wielbić towarzysza Stalina. I że wszystko tutaj jest nasze wspólne. Albo coś równie komunistycznego.

Orle Skrzydła//APH POLAND ONE SHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz