(A.N.) Polska x 2p!Polska na zamówienie Kolbasz
Muszę przyznać, że naprawdę fajnie mi się to pisało, życzę miłego czytania.- Dzień dobry...! Wyjdzie Franciszek? - usłyszałem jego głos. Stał na progu drzwi wraz z moją rodzicielką.
- Tak, oczywiście! Jakie to szczęście, że ma kogoś takiego, jak ty. Inaczej tylko by siedział na kanapie i nic nie robił. - odpowiedziała mu mama. - Franek! Chodź no tutaj!
Pomaszerowałem w kierunku drzwi. Boże, zabiję tą kobietę. Czy ona nie wie, że nie mam na to ochoty?!
Cóż, pewnie wie, ale i tak ma to w przysłowiowej dupie.
- Tak?! - zapytałem pretensjonalnym tonem, gdy doszedłem do drzwi.
- Ubieraj się. Idziesz z Feliksem na dwór.
Wywróciłem oczami, ale zacząłem ubierać buty i kurtkę. W końcu pan każe, a sługa robi. Zawiązałem tylko na szyi szalik i rzuciłem do Feliksa ostre ,,chodź". To nie tak, że go nie lubię. On jest po prostu wkurzający i dałbym wszystko, żeby umarł. Ale to nie tak, że go nie lubię. Wręcz przeciwnie - nawet mam wrażenie, że lubię go za bardzo. Moja wina, że jest po prostu ładny? I ma taki dobry charakter? I zawsze jest taki uśmiechnięty? I sprawia, że moje życie jest piękniejsze?
Boże, błagam. Wrzuć mnie do wielkiego lnianego wora na ziemniaki, zaknebluj, a potem utop mnie w rzece. Oddam wszystko. Amen.
- Ej, Franek! Znalazłem takie totalnie zafeliste miejsce, musimy tam iść! - zawołał mój kolega. Złapał mnie za rękę i pociągnął ku jakimś zaroślom. Zarumieniłem się.
Nienawidzę mojego umysłu.
W mieszkaniu na wsi jest zawsze takie coś, że ile razy byś w okolicy nie chodził, ile byś do lasu nie polazł, tak nigdy nie zobaczysz wszystkich miejsc i codziennie znajdziesz jakieś nowe. Może nawet się zgubisz. A po pięciu godzinach zgubisz się bardziej. A po dziesięciu minutach magicznym sposobem znajdziesz się tuż przy własnym domu. Wiem, bo liczyłem. Taka rutyna powtarza się w każdy weekend, gdy Feliks postanawia, że wychodzimy na dwór i będziemy się w coś bawić. Nie wiem, jakim cudem on jest w moim wieku. Szesnastu lat bym mu w życiu nie dał. Jednak on zawsze wydawał mi się na pewien sposób ode mnie mądrzejszy. Miał lepsze oceny, a ponadto zawsze wiedział coś więcej niż ja. Zawsze czymś mnie zaskakiwał. Dzisiaj zrobił to po raz kolejny. Powtórzył naszą rutynę ze wspaniałym efektem.
Po przedzieraniu się przez las, dotarliśmy nad małe jeziorko. Było piękne. Ktoś tam kiedyś wybudował pomost, który teraz lekko się zapadał. Mimo wielkiego prawdopodobieństwa, że zaraz runie, weszliśmy na niego. Gdyby nie fakt, że była jesień, może nawet bym się w nim wykąpał. Albo wrzucił Felka.
- Tu jest wspaniale, prawda? - zapytał. Potaknąłem. - Że też tego wcześniej nie zauważyliśmy. W wakacje moglibyśmy kogoś zaprosić, byłaby niezła jazda!
- Na pewno nie tego twojego przyjaciela. - powiedziałem.
- Boże, kiedy ty dasz sobie spokój z tym Taurysem?! Przecież on ci nic nie zrobił!
- Ale on się do ciebie ewidentnie klei! Nie widzisz tego?
- Powiedz mi w takim razie, co jest w tym złego. - założył ręce na piersi.
- Bo się w nim jeszcze zakochasz. A on złamie ci serce i będziemy mieli Felka-depresanta.
- Skąd ta pewność?
- Ponieważ on chce być z tobą tylko po to, żebyś go chronił przed tym Ivanem z roku wyżej. A jak zagrożenie minie, on cię zostawi. A ja nie jestem psychoterapeutą, więc ci nie pomogę i popełnisz samobójstwo. Chociaż, nie żebym narzekał! - uśmiechnąłem się szelmowsko.
- Debil. - fuknął. - Na bank byś tęsknił za moją zafelistością!
- Podaj jeden powód.
- Zbyt mnie kochasz!
Spaliłem buraka. Schowałem głowę w rękach, a chłopak tylko przyglądał mi się z zaciekawieniem.
- Czekaj, co ty odjaniepawlasz? - zapytał ostrożnie.
Jestem jełopem, pomyślałem. Teraz to już na stówę nie będziemy się chociażby przyjaźnić. Bo jestem pedałem i ogólnie debilem. Jak zwykle wszystko przeze mnie. Nie no, wspaniale, kur...de mać. Kilka łez spłynęło mi po policzkach. Świetnie, po prostu idealnie. Teraz jeszcze będę ryczał.
- Franciszek... - powiedział przyciszonym głosem. - Spójrz na mnie.
Podniosłem głowę. Błądziłem wzrokiem po jego twarzy. Próbowałem odczytać z niej, co on teraz myśli. Jednak na marne. On zawsze potrafił ukrywać emocje, jeśli tego chciał.
- Czy... czujesz coś do mnie? - zapytał. Chwilę się wahałem, jednak skinąłem głową na ,,tak".
Wtedy Feliks delikatnie się do mnie zbliżył. Poczułem, jakbym miał właśnie stan przedzawałowy. Delikatnie musnął swoimi ustami moje. Zrobiłem to samo. I znowu. I znowu. On zarzucił swoje ramiona na moją szyję, by przyciągnąć mnie bliżej. Lekko rozchyliłem usta, a on wykorzystał to, by zacząć całować mnie po francusku. Przechyliliśmy się tak, że Feliks położył się na mnie, na co ja zachichotałem. Zacząłem błądzić dłońmi po jego plecach. Och, Stwórco... On całował tak dobrze. Kilka razy całowałem się z paroma dziewczynami, to na jakiejś domówce, czy coś, ale nigdy nie było to tak piękne jak teraz. Nawet przestałem już marzyć o cholernej śmierci. To było wspaniałe.
Wtedy chłopak odsunął się ode mnie delikatnie i wyszeptał:
- Ja też cię totalnie kocham. A teraz chodź, idziemy zgubić się dla zabawy w lesie.
- Daj spokój, ty skończona cholero.
- Chyba muszę znowu zamknąć ci usta.
- Skoro tak bardzo nalegasz...
CZYTASZ
Orle Skrzydła//APH POLAND ONE SHOTS
Fiksi PenggemarOne Shoty oraz Drabble z Felkiem. Będzie tu łącznie 100 Drabbli, One Shotów i Headcannonów, a czas mam na to do 11 listopada. 100 lat od odzyskania niepodległości po zaborach mówi samo za siebie, nie? Robię to również z takiego powodu, że chcę się...