Owo Coś przypominało do złudzenia szkielet. Nie byłoby to tak bardzo przerażające, gdyby nie fakt, że postać miała na sobie zdobioną czarno-czerwoną zbroję i maskę w tych samych kolorach. W prawej dłoni dzierżył długi drewniany kij uwieńczony czymś, co do złudzenia przypominało ogromny szafir. W lewej zaś znajdował się długi miecz. Larissa jęknęła, a Vanessa wypowiedziała jedno z tych słów, których znaczenia woleli się nawet nie domyślać (jednak Seth w myślach obiecał sobie, że kiedyś go użyje). Kapłan opadł na ziemię. Jego zbroja zachrzęściła. Vanessa zdała sobie sprawę, że nie przyda jej się jej dmuchawka, więc szybko wyciągnęła miecze.
Stwór odwrócił łeb w ich stronę i uniósł berło w górę. Kamień zabłysnął krwawym światłem.
- Kryć się! - krzyknął jednorożec. Wszyscy ruszyli w kierunku najbliższych kolumn, by się za nimi skryć albo po prostu starali się zejść z pola rażenia. Promień uderzył w kolumnę, z którą skrywał się Syn Królowej Wróżek. Część kolumny odłupała się i upadła z hukiem. Posypał się tynk. Kapłan sunął w stronę kryjówki srebrnowłosego.
- W lewo, Paprot! - krzyknęła Vanessa z drugiej strony sali. Jednorożec wybiegł zza swojej kolumny i schował się za kolejną. Szkielet uniósł dłoń z laską. Warren skorzystał z tego, że potwór jest tyłem do niego i skoczył w jego kierunku. Błysnęła stal, a głowa potwora potoczyła się po ziemi. Mężczyzna wydał z siebie krótki okrzyk zachwytu, jednak zamarł mu on w ustach, gdy zobaczył, co się dzieje. Głowa potwora uniosła się w powietrze i z powrotem osadziła na kręgach szyjnych. Z gardzieli potwora, a raczej z tego, co z niej zostało, wyrwał się złowieszczy śmiech.
- Spróbujcie zniszczyć berło! - krzyknęła Larissa. - Jeśli go to nie zabije, to znacznie osłabi! - Podbiegła do potwora, który uniósł miecz, by rozpłatać kobietę na pół. Wysunęła ukryte ostrza i skrzyżowała je nad sobą tak, by udaremnić plan kreatury. Gdy zabrał miecz, skorzystała z chwili jego nieuwagi i z całej siły podcięła szkieletora. Upadł na ziemię, upuszczając berło, które potoczyło się w stronę jednej z kolumn. Wychynął zza niej szesnastoletni chłopak, który z bojowym okrzykiem ruszył w kierunku przedmiotu. Posiekał mieczem drewnianą część laski. Ujął w dłoń rubin i z całej siły trzasnął nim o ziemię. Kamień rozpadł się na miliardy kawałeczków, przypominając czerwony piasek. W tym momencie potwór ryknął głośno. Nie przeszkadzała mu Larissa, która usiadła na nim, próbując rozpłatać go na kawałki. Uniósł się w powietrze i z impetem walnął kobietą w sufit trzy metry wyżej. Odsunął się, a białowłosa spadła na ziemię z głośnym jękiem.
- Zniszczcie... trumnę – wyszeptała. Kendra, która była najbliżej niej ledwie to usłyszała. Kobieta wyrwała dziewczynie z ręki nóż motylkowy i przecięła nim swoją dłoń. Gdy krew zamoczyła ostrze, wydusiła tylko:
- Powinno pomóc – z nosa pociekła jej krew, a sama Nobody straciła przytomność. Kendra rozejrzała się. Reszta jej towarzyszy wydawała się zajęta walką z potworem, który mimo utraty berła, nie utracił animuszu. Poruszał się tylko odrobinę wolniej i bardziej przewidywalnie niż wcześniej, jednak nie było to wielkim ułatwieniem. Dziewczyna wyciągnęła nóż z bezwładnej dłoni białowłosej, starając się nie patrzeć na to, jak z kącików jej ust spływają strużki krwi. Miała nadzieję, że dożyje do końca bitwy. Podbiegła do trumny, nie zważając na stwora, który przestał interesować się walką z innymi. Wskoczyła do trumny. W jej środku zobaczyła kolejny rubin. Z całej siły wbiła nóż w kamień. Poczuła, jak jej plecy przeszywa ból, gdy potwór chlasnął ją mieczem. Upadła do trumny, a martwy potwór z głośnym wrzaskiem na ziemię. Poczuła jak wszystko wokół niej, traci kolory.
CZYTASZ
Strażniczka (Baśniobór ff) ~ Zakończone
FanfictionByła Strażniczką. Miała chronić tą dwójkę dzieci przed każdym niebezpieczeństwem. Nawet za cenę swojego życia. Złożyła obietnicę. No dobra, nie okłamujmy się. Po prostu musiała to zrobić. Takie były rozkazy. 1 miejsce w #Baśniobór - 4 IX 2018...