Rozdział 15

851 58 20
                                    

  - Do czego służą czerwone? - spytała Kendra, wskazując na kilka strzał.

- Wybuchają. Niebieskie mają przyczepione haki. Te białe — tu wskazała na resztę strzał — są zatrute. Mam drugi taki kołczan, jutro ci go dam. Bedziesz go mogła wsadzić do plecaka. - dziewczyna kiwnęła głową ze zrozumieniem — dam wam też eliksiry, których hipotetycznie możecie potrzebować. A teraz... powinnam już iść. - ruszyła w stronę okna na skosie i otworzyła je. - Zamknijcie je za mną. - zarządziła — Na łóżkach macie zatyczki. Proponuję z nich skorzystać — powiedziała, podciągając się na oknie i wychodząc na zewnątrz. Seth podszedł do okna, zamknął je i spojrzał na kobietę siedzącą na dachu.

- Myślisz, że będzie tam całą noc? - spytał siostry.

- Chyba tak. Po co inaczej by tam wychodziła? - Kendra wzruszyła ramionami. - Ona jest dziwna.

- Ja tam ją lubię. - Seth położył się na swoim łóżku i wsunął się pod kołdrę. Patrzył przez chwilę, jak sisotra robi to samo, zanim odezwał się znowu. - Ufasz jej?

- Nie — odparła dziewczyna po chwili. - Raczej nie. Nie wiemy, kim jest, CZYM jest. Cokolwiek zrobiła, było to bardzo poważne. Nawet Paprot chciał ją zabić — wyznała bratu.

- Co?! - Seth był zszokowany — Nasz Paprocik, nasz delikatesik, król pacyfistycznych jednorożców chciał czyjejś śmierci? - z zewnątrz usłyszeli parsknięcie, które brzmiało jak w połowie szalony śmiech. Kendra szeptem opowiedziała mu o rozmowie z ukochanym na temat Larissy.

- Ciekawe co zrobiła — zastanawiał się równie cicho Seth. Na zewnątrz już zaszło słońce. - Myślisz, że Vanessa by nam powiedziała?

- Wątpię. Zamierzasz zakładać zatyczki? - spytała. Wtedy z zewnątrz dobiegły ich dzikie warknięcia. Seth spojrzał na nią przestraszonym wzrokiem. Odpowiedź na to pytanie stała się banalnie prosta.

***

Ręka Setha po raz kolejny opadła na czerwony, brzęczący przedmiot, niemal zrzucając go z blatu nakastlika. Chłopak przyciągnął się na łóżku, po czym opuścił nogi na podłogę. Spojrzał na łóżko siostry, jednak było puste i pościelone. W łazience słychać było odgłos lejącej się wody. Po kilku minutach siostra wyszła z łazienki. Miała na sobie strój i buty od Larissy. Włosy spięła w wysokiego, ciasnego koka.

- Zbieraj się — powiedziała do Setha. Ten zwlekł się z łóżka, złapał swoje rzeczy i ruszył do łazienki. Umył się i ubrał w strój od strażniczki. Zastanawiał się, czy wszystko z nią dobrze po ostatniej nocy. Wyszedł z pomieszczenia i razem z siostrą zszedł do kuchni. Byli tam już wszyscy uczestnicy wyprawy i ich dziadkowie. Kendra uśmiechnęła się do Paprota nieśmiało.

- Jedzcie śniadanie — powiedział dziadek — czekaliśmy na was, więc dopiero teraz Larissa wprowadzi wszystkich w szczegóły. Rodzeństwo zabrało się za śniadanie. Zegar wybił wpół do piątej, gdy Nobody zaczęła mówić:

- Przedmiot, który mamy zdobyć znajduje się w Szwajcarii. Jeśli chodzi o dokładniejsze dane, to w podziemiach zamku Chillon, znajdującego się na Jeziorze Genewskim. To niedaleko Montreux. - większość osób przy stole była zaskoczona obrotem spraw. - do Szwajcarii udamy się samolotem, a resztę drogi przejedziemy wypożyczonym samochodem.

- Czego właściwie szukamy? - spytał Paprot. Larissa zmierzyła go chłodnym spojrzeniem.

- Naszyjnika. Siostry napisały jedynie, w jakiej sali się znajduje i że oprócz oczka, cały jest wykonany z białego złota.

- To dość niewiele informacji — zauważyła Vanessa.

- Fakt. Ale to nie moja wina. - Nobody zerknęła na puste już talerze rodzeństwa, po czym powiedziała:

- Dobrze, macie dziesięć minut na ostatnie przygotowania. Potem jedziemy na lotnisko. - Mimo pewnego głosu, Larissa czuła w kościach, że nie pójdzie gładko.  


Hej! Co sądzicie o artefakcie, który mają znaleźć? Czym jest? Do czego służy? Dajcie znać! Do następnego! ~ Mrs. Hate

Strażniczka (Baśniobór ff) ~ ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz