Rozdział 11

948 72 14
                                    

  Dziewczyna wrzasnęła i próbowała odskoczyć, jednak nie zdążyła. Seth ruszył z nożem w kierunku Larissy, jednak ta już siedziała na łóżku po drugiej stronie pokoju. Kendra spojrzała w dół, jednak na jej stroju nie było nawet ryski, a nóż z brzękiem opadł na ziemi. Potem podniosła wzrok na Nobody, która szczerzyła zęby w drapieżnym uśmiechu.

- Nieźle, co? - spytała, wstając.

- Co ty sobie myślałaś?! - spytał z wyrzutem Seth.

- W sumie, po prostu byłam ciekawa, jak zareagujecie. - Chłopak niemalże się zapowietrzył — Uspokój się, Seciątko — powiedziała, używając zdrobnienia, przez co całe zdanie nabrało bardzo ironicznego charakteru. - Nic by się nie stało twojej drogiej siostrzyczce. Zobacz — podeszła do Kendry, która odruchowo się cofnęła. Białowłosa przewróciła oczami. - Dajże spokój. Chyba oboje zapomnieliście, że nie mogę was skrzywdzić. Niezależnie od tego, jak bardzo bym chciała. - zrobiła krótką przerwę — to najlepsze stroje do walki, jakie udało mi się dla was skombinować. Elastyczne, trwałe i przede wszystkim mocne. Myślę, że pora zacząć właściwy trening.

***

Rodzeństwo, na polecenie Larissy przebrało się w sportowe ubrania. Kobieta powiedziała im wprost, że nie ma co marnować ich na treningi. Cokolwiek to miało znaczyć. Gdy wyszli na zewnątrz, kobieta już na nich czekała. Była ubrana w strój bliźniaczo podobny do tego, który otrzymali kilkanaście minut wcześniej.

- Chodźcie za mną — wydała polecenie białowłosa, ruszając ścieżką, a rodzeństwo szło za nią — Myślę, że powinniśmy zacząć od dobrania wam odpowiedniej broni. - powiedziała po chwili — Mimo wszystko na ćwiczenie walki będziemy musieli poświęcić najwięcej czasu...

- Ale przecież my już umiemy walczyć mieczem! - przerwał jej Seth — przecież Vasilisem...
- To on potrafi walczyć, a nie ty — zgasiła go kobieta — Możesz mieć predyspozycje do walki tym rodzajem broni, jednak podczas walki to Vasilis prowadził twoje ręce. - Na to chłopak nie znalazł odpowiedzi.

- Hej — zaczęła Kendra — czy to znaczy, że zobaczymy twoje miejsce do treningu? - Sethowi zaświeciły się oczy na tę myśl.

- Tak. Jestem zdecydowanie zbyt leniwa, by targać tyle broni do ogródka. Poza tym nie sądzę by wasi dziadkowie byli tym zachwyceni. Przecież mnie nie okradniecie, prawda? - uśmiechnęła się złośliwie, patrząc na Setha — I tak nie traficie tam beze mnie, więc nie mam się czym martwić. - wzruszyła ramionami, a rodzeństwo wymieniło spojrzenia. - Zaraz będziemy na miejscu — rzuciła po kilku minutach, po czym nieoczekiwanie zeszła ze ścieżki, kierując się na wschód. Minęło trochę czasu, zanim zatrzymała się i machnęła ręką, robiąc jakiś znak. Nagle gęsto poustawiane drzewa rozsunęły się, tworząc tunel, w który Larissa wkroczyła pewnym krokiem. Wylot tunelu był kilka kroków dalej. Nobody wraz z rodzeństwem wkroczyła na polanę. Oczy Kendry zrobiły się wielkie jak spodki.

- Rany — zaczął Seth — Larisso, zrobiłaś to wszystko sama? - kobieta kiwnęła głową i ruszyła koło ringu, kilku dziwnych maszyn, których żadne z nich nie mogło zidentyfikować, toru treningowego składającego się z kilkunastu drewnianych oraz żelaznych elementów, aż dotarła do drewnianego domku. Weszła po schodach i otworzyła drzwi.

- Wchodźcie — rzuciła ponaglająco — Nie mamy całego dnia na wasze zachwycanie się. Rodzeństwo posłusznie ruszyło za nią. Gdy weszli do środka, ich oczom ukazał się zupełnie zwykły na pierwszy rzut oka pokój. Właściwie była w nim tylko kanapa, aneks kuchenny, lodówka oraz stolik. Uwagę rodzeństwa przykuły jednak drzwi na równoległej ścianie. To właśnie do nich skierowała się Larissa. Nie miały klamki ani gałki, jednak wystarczyło tylko, żeby Nobody przyłożyła dłoń do wypolerowanego drewna, a drzwi już stanęły otworem. Ich oczom ukazało się pomieszczenie z największą ilością broni, jaką kiedykolwiek widzieli. Seth wciągnął powietrze ze świstem. Na stojakach było dosłownie wszystko. Od sztyletów i noży przez shurikeny, łuki, zwykłe miecze aż po wielkie dwuręczne topory i nowoczesne pistolety. Zauważyli także szafkę o nieznanej zawartości. Rodzeństwo stało jak wryte przy wejściu, nie mogąc się ruszyć z zachwytu.

- Larisso — zaczął chłopak, a białowłosa spojrzała na niego z uniesioną brwią — Naprawdę cieszę się, że jesteś po naszej stronie. - Odpowiedziało mu tylko zirytowane prychnięcie.  


Hej! Jak wam się podobał rozdział? Dajcie znać! ~ Mrs. Hate

Strażniczka (Baśniobór ff) ~ ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz