Niespodziewany ratunek [Reynico]

1.3K 32 19
                                    

Na zamówienie Persiakowa532

Nie pytajcie mnie dlaczego, ani w jaki sposób pretorka obozu Jupitera znalazła się sam na sam z potworem tuż obok swojego obozu, z którego teoretycznie powinna dostać natychmiastową pomoc. Zapytajcie Reyny. Chociaż, nie jestem pewna czy to najlepszy moment.

— Bardzo nieładnie! — krzyknęła dziewczyna po raz kolejny nieudolnie raniąc Hydrę przez którą została właśnie popchnięta na jedno z drzew, przez co zakręciło jej się w głowie. Skrzywiła się. Nie wiem ile tak walczyła, ale wyglądała jakby trawało to już z dziesięć minut. Wyglądało to źle.

Na szczęście dla córki Bellony nadszedł ratunek. Konkretnie był to Nico di Angelo, który właśnie wychodził z obozu. Nie wiem co tam robił - uwierzcie mi nie mam pojęcia. W każdym bądź razie ruszył w stronę, gdzie Reyna nieudolnie próbowała walczyć z potworem.

— To ty Reyna?! — spytał wyciągając swój miecz.

— Nie wiesz jestem Marsem — odpowiedziała pierwszym lepszym sarkazmem jaki przyszedł jej do głowy. To był wielki błąd. Hydra wykorzystała ten moment i rzuciła się na dziewczynę. Rzuciła nią, jak piłką. Kolejny raz zakręciło jej się w głowie, ale tym razem dużo mocniej. Była ledwo przytomna. Do tego jej lewa ręka była przecięta przez pazur potwora, a teraz obficie krwawiła.

Na szczęście pojawiło się dla niej światełko w tunelu. Syn Hadesa zaczął nacierać na potwora z nadzludzką szybkością.

— Bardzo nieładnie! — krzyknął odcinając jedną z jego głów. Pomimo, że nie słyszał wcześniejszej walki dziewczyny z potworem zaatakował go z tym samym hasłem.

— Nie! — prawie bezgłośnie krzyknęła Reyna. Ona już wiedziała - było za późno. Nico odwrócił się do niej i już chciał ogłosić swoje zwycięstwo, kiedy w miejsce gdzie poprzednio była głowa wyrosły dwie.

— Cholera! — wrzasnął nieudolnie raniąc Hydrę. Miał dwa rozwiązania - albo przywołać trupy do walki z potworem, albo przenieść siebie i Reyne, cieniem do obozu. Bardziej skłaniał się do pierwszej opcji.

Hydra, jakby znudzona swoją dotychczasową ofiarą, która unikała jej wszystkich zamachów. Wróciła do swojej pierwszej ofiary, która była dużo prostszym celem. Córka Bellony ciągle leżała bezwładnie oparta o jedno z drzew. W głowie ciągle słyszała szum i nie miała nawet pojęcia, jak miała by się bronić. Hydra jednak nie była dobroduszna, ani nie była zwolenniczką fair-play, więc kolejny raz zaatakowała pretorke obozu Jupitera.

Di Angelo, który właśnie miał wezwać trupy do walki postanowił zmienić swoją decyzję. Rzucił się na dziewczynę i dobiegł do niej szybciej od potwora. Złapali się za ręce.

Chwilę później znaleźli się w iryfenium. Nico wskazał Reynie jedno z łóżek do którego ona nie miała najmniejszej ochoty iść. Było najdalej, a wszystkie inne były wolne. Usiadła przy tym najbliżej nie zwracając uwagi na prośbę syna Hadesa.

— Will! — krzyknął — Will do cholery, gdzie jesteś?!

— Nie ma ich tutaj — odpowiedziała wciąż słabym głosem pretorka.

— Will... skąd wiesz? — przerwał swoje krzyki.

— Oj Nico, Nico — westchnąła głośno — Ty naprawdę nie ogarniasz rzeczywistości.

— Och wybacz — warknął szukając bandażu, przez co zrobił straszny bałagan — Wizyty w podziemiach zajmują mi trochę dużo czasu.

— Więc dzisiaj na Olimpie miała być impreza...

— To dlatego Hazel, tak się śpieszyła — przerwał jej zamyślony.

— Jesteś tempy — warknęła na niego.

— A ty możesz stąd zaraz wylecieć, więc lepiej się zamknij — odwarknął jej na to. Ona już nie odpowiadała nawet nie próbowała. Choć w głowie ułożyła sobie świetną riposte, wiedziała, że już dostatecznie naruszyła jego cierpliwość. Nie chciała sprawdzać co się stanie, jeśli jeszcze raz odpowie mu. Nico wziął jeden z bandaży. Robił to bardzo nieudolnie, ale jej to nie przeszkadzało. — Może być? — spytał z niezadowoleniem patrząc na swoją pracę.

— Ach... tak — odpowiedziała równie zmieszana, jak on. Chwilę później ich spojrzenia się spotkały. Trwali tak w milczeniu przez jakiś czas. Oboje byli zamieszani, ale żadne nie chciało przerwać tego spojrzenia.

— Dziękuję Nico — powiedziała nie opuszczając głowy. Ich usta zaczęły się zbliżać...

— Ale była jazda! — krzyknął Percy stając w korytarzu.

— Panój nad sobą Jackson — warknął Will — tutaj się nie krzyczy.

— Nie ma za co — odpowiedział Nico nie zwracając uwagi na krzyki dobiegające z korytarzu.

— Przecież tutaj nikogo nie... — zaczął syn Posejdona, ale przerwał bo zobaczył tę dwójkę pochyloną nad sobą.

— Co...co się stało? — wydukał zdziwiony syn Apolla patrząc na rękę Reyny nieudolnie owiniętą w bandaż.

— To ja mógł bym cię o to spytać — warknął odchodząc od dziewczyny. Will odpowiedział mu zdziwioną miną, więc on szybko dodał — Nie byłeś łaskaw powiedzieć mi o imprezie na Olimpie?

— Och...o to ci chodzi... — zaczął się jąkać.

— Stary, ale była jazda — wtrącił się Percy.

— To ja może nie będę wam przeszkadzać — zaproponowała Reyna. Postanowiła wstać, ale zaraz zakręciło jej się w głowie i przewróciła się gdyby nie Percy.

— Dobra nieważne — mruknął Nico, wymijając swojego chłopaka w drzwiach. Tak naprawdę impreza na Olimpie w ogóle go nie obchodziła. Pokłócił się z Willem tylko po to, aby ten zapomniał o tym co zdarzyło się między nim, a Reyną. Sam chciał o tym zapomnieć. Właściwie to nawet nie wiedział co to było.

Ruszył chwiejnych krokiem w kierunku trzynastki ciągle zadając sobie to samo pytanie — Co tak właściwie stało się z nim i Reyną, co się z nim dzieje?

***

817 słów
Co myślicie o tym shotcie? Pierwszy raz piszę coś takiego i jestem ciekawa, jak mi poszło?
Składajcie zamówienia, ale od razu uprzedzam, że mam już kilka zamówień i jeszcze szkoła zaczyna mnie dobijać, więc nie napiszę ich za szybko.
Jak już mówiłam na zamówienie Persiakowa532

One shoty || Olimpijscy HerosiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz