Nie potrafię pisać o bólu [Solangelo]

1.2K 51 10
                                    


Co sprawia największy ból? Nie taki ból głowy, czy tam nogi, ale taki serca. Największy ból serca sprawia ból osoby, którą się najbardziej kocha. Ale nie kocha się tak zwyczajnie, ale tak...

— No i kuźwa nie mam słowa — prychnął do siebie Nico zgniatając kolejną już tego dnia kartkę i rzucając nią wściekle w podłogę. W tym samym momencie do jego drzwi ktoś zapukał. Prychnął pod nosem coś w rodzaju proszę, więc gość wszedł do środka.

— Panie Di Angelo szef chcę z panem rozmawiać — stwierdziła jego asystentka Emily wchodząc do ciemnego gabinetu pisarza.

— Co chcę? — prychnął nie wzruszony odwracając się do okularnicy na swoim czarnym, jak zresztą wszystko w jego pokoju, fotelu.

— Materiały na jutro — odpowiedziała nie zmieniając swojego radosnego głosu.

— Jutro? — powtórzył z niedowierzaniem wytrzeszczając na nią oczy, jakby była duchem, chociaż syn Hadesa spotykał je wielokrotnie. Ta odpowiedziała mu kiwnięciem głowy — Powiedz mu, że nie ma szans, bo nawet nie jestem w połowie.

— Szef to przewidział — odpowiedziała mu radośnie, jakby właśnie wygrała w totolotka. Po chwili jednak spoważniała, ponieważ szef kazał jej przekazać następną informacje na poważnie. — Jutro, albo wcale! To twoja ostatnia szansa Di Angelo, albo nie masz tu po co wracać!

Po tych słowach trzasnęła drzwiami tak, jak zapewne pokierował nią szef. Emily była niespełnienią aktorką co okazywała na każdym rogu. Tym razem jednak to nie poprawiło humoru Nicu. Nie miał bladego pojęcia, jak ma się wyrobić w tak krótkim czasie z tak wielką ilością pracy. Teoretycznie pisanie o bólu i śmierci powinno być dla syna Hadesa czymś banalnym, ale ostatnie czasu szło mu to coraz gorzej.

Spojrzał na swój granatowy zegarek, który dostał na urodziny od Willa. Jedyna nie czarna rzecz, którą nosił na codzień. Dochodziła 18, więc jego chłopak był już zapewne w domu i nieźle się o niego zamartwiał. Musiał wyjść z tej roboty i pozamartwiać się pisaniem o bólu w domu, nie tutaj.

Tak, jak sądził Di Angelo blondyn wrócił już do ich wspólnego mieszkania, które znajdowało się na czwartym piętrze w jednej ze starych kamienic jakich jest wiele w Nowym Yorku.

— Już jestem Nico!

Krzyknął swoim rozbawionym głosem, jak miał w zwyczaju. Niestety już chyba trzeci raz z rzędu odpowiedziała mu cisza. Syn Hadesa był zapewne jeszcze w pracy zajęty pisaniem swojej książki o bólu i śmierci z której biegowaty nie mógł zrozumieć, ani słowa. Westchnął. Ostatnio spędzali ze sobą coraz mniej czasu.

Blondyn specjalnie zaczął spędzać mniej czasu szpitalu licząc, że uda mu się trawić w wolne godziny Nica. Niestety, chłopak wracał z pracy około 19 i padał na pysk nic nie jedząc, a potem około północy przypominał sobie, że ma jeszcze tyle pracy, więc zamiast dalej spać brał się do pisania. Kiedy Solace wychodził o 7 rano na dyżur syn Hadesa zazwyczaj spał nad klawiaturą. I tak dzień w dzień.

Wziął się za robienie sałatki, ponieważ sam był bardzo głodny. Nie za bardzo wiedział, jakim cudem, ale udało mu się znaleść dwa ogórki, resztki sałaty, połowę ogórka, paprykę i otwarty jogurt naturalny. Nico naprawdę musiał długo nie jeść, jeżeli nie wyrzucił tego przez okno.

— Cześć Will

Blondyn aż podskoczył na cichy głos bruneta, który właśnie wszedł do pomieszczenia i raczył przy tym trząsnąć drzwiami.

— Nico czemu tak późno? Martwiłem się o ciebie — powiedział czułym głosem z lekką urazą patrząc na chłopaka, ale tak naprawdę nawet nie liczył na odpowiedź. Po chwili wrócił do przygotowania swojej kolacji, więc postanowił spytać bardziej z grzeczności, ponieważ wiedział, że Do Angelo i tak odmówi — Chciałbyś spróbować sałatki?

Nico pokręcił głową i rzucił się na swój czarny fotel nawet nie zdejmując butów. Solace popatrzył na niego opiekuńczo. Wyglądał bardzo źle. Był zabardzo blady i wychodzony nawet, jak na niego, a do tego jego doły pod oczami osiągały długość podobną do długości nosa. Will nie zabardzo wiedział, jak spytać, ale już od paru dni chciał porozmawiać z brunetem. Niezbyt pewnie usiadł na swoim białym fotelu stojącym naprzeciwko czarnego.

— Nicuś co się dzieję? — spytał najdelikatniej, jak mógł — Mnie nie nabierzesz, wiedzę, że coś jest nie tak. Przecież wiesz, że mi możesz wszystko powiedzieć.

— Nic — prychnął pod nosem, jednak blondyn popatrzył na niego z niedowierzaniem, więc brunet dodał po chwili — Nie idzie mi pisanie.

— O bólu i śmierci? — chciał upewnić się blondyn.

— No tak.

— To moja wina — wypalił Solace na co Nico popatrzył na niego zdumiony.

— Co? — prychnął, bo nie wiedział, jak inaczej zareagować.

— Odołówkuj się od tego. Nicuś czy ty naprawdę tego nie widzisz? Nie da się pisać o czymś czego samemu się nie doświadcza.

— Nie rozumiem.

— Nicuś ja też kiedyś czułem ból. Też potrafiłem godzinami pisać o tym, jak wiele nieszczęść mi się przytrafiło. Ale ty to wszytsko zmieniłeś i wydaję mi się, że ty czujesz teraz to samo — wypalił Will, a po chwili wtulił się w blade ciało chłopaka.

— Chyba masz rację — wyszeptał mu do ucha w odpowiedzi. Po chwili oderwali się od siebie i uśmiechnęli się — Zostało jeszcze trochę tej sałatki?

— Dla ciebie zawsze! — krzyknął uradowany syn Apolla poczym poleciał do kuchni, aby przygotować im obojgu kolację.

Następnego dnia tak, jak było ustalone Nico stawił się z skończą książka u szefa. Był bardzo nie wysłany, ponieważ znowu pisał całą noc, ale jednocześnie szczęśliwy z wyniku swojej pracy. Poszedł za radą swojego chłopaka i napisał o czymś na czym naprawdę się znał. Napisał powieść o miłości, ale nie żadne romansidło, tylko prawdziwą psychologiczną powieść o tym uczuciu. Szef był z niego dumny, dzięki czemu dostał awans. Od tamtej pory przestał zarywać nocy i więcej czasu poświęcał Willowi. No i czasami jadł zdrowe sałatki, ale i tak najbardziej kochał Happy Meale zaraz oczywiście po pewnym biegowatym blondynie z biegami, dzięki któremu nie wiedział nic o bólu.

***

930 słów
Jakoś tak przyjemnie pisało mi się tego shota, więc mam nadzieję, że czytało się jeszcze lepiej. Czemu nikt nie składa zamówień? Składajcie, bo nie wiem co byście chcieli, a jestem tutaj w końcu po to, aby zaspokajać wasze pragnienia. No to do następnego shota, mam nadzieję na zamówienie!

One shoty || Olimpijscy HerosiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz