Mały Tyber [Theyna]

963 31 6
                                    

Na zamówienia Apollina2312 cojaturobieee Wiksnik bo nie chcę mi się pisać kilka razy.

Reyna przechadzała się nad brzegiem małego Tybru - sama. Może was to zdziwi, ale była sama. Akurat tego dnia nikt nie chciał sobie czegoś załatwić. Córka Bellony czasami zastanawiała, jak potoczyło by się jej życie, gdyby Hera nie zabrała Jasonowi pamięci. Oczywiście to nie była wina Piper. Właściwie nigdy nie byli parą. Jason pewnie nawet do dzisiaj nie wie, jakim uczuciem go dażyła. Chwila, Jasona już nie ma. Miała tyle czasu, ale nie była wstanie. Nie była wstanie powiedzieć tych prostych dwóch słów. Wtedy wszystko było by inaczej. Mogła by siedzieć teraz razem z nim na brzegu rzeki. Ale tego nie zrobiła, bo nie była wstanie.

Potem pojawił się Percy. Niczym burza zajął jego miejsce. Jedynie Oktawian go nie polubił, ale to nie było specjalnym zaskoczeniem. W gruncie rzeczy jest bardzo podobny do Jasona. Jest urodzonym przywódcą, ale ma już dosyć rządzenia. I kolejny raz Reyna musiała zmuszać się do nienawiści do niego. Nauczyła się w ten sposób jednego - granica między nienawiścią, a miłością jest niewielka. Jest, jak cieniutka powłoka, którą jeden niewłaściwy ruch może zniszczyć. Tym jednym niewłaściwym ruchem jest zazwyczaj samotność. Kiedy Percy wyruszył na misję pretorka obozu Jupitera była już pewna - kochała Percy'ego tak samo, jak Jasona.

Czuła się prawie, jak Kalipso, czy inna zaczarowana czarownica. Prawie. Kalipso jest teraz szczęśliwa z Valdezem. A ona? Jest w punkcie wyjścia.

Nie dało się ukryć - zaczynała wpadać w depresję. Nie chciała już rano wstawać, nie chciała dowodzić, nie chciała nawet walczyć. Cały świat powoli tracił kolory i stawał się nie istotny. Była prawie, jak Nico Di Angelo. I znowu to cholerne prawie - Will.

Czuła, że nikomu na niej nie zależy. Czuła, że jest śmieciem, który nikomu nie jest potrzebny. Czuła się po prostu nikim. Nawet jeśli by al tą pretorką obozu. To nie miało znaczenia. W relacjach międzyludzkich zajmowała co najwyżej stanowisko koleżanka.

Coraz częściej przewidywała tak całe dnie. Próbowała sobie wytłumaczyć, że jej szczęście jeszcze stoi w kolejce. Ale ta kolejka stawała się coraz dłuższa. Każdy heros albo zginął ratując przyjaciół, albo jego szczęście już przyszło. Czasami zastanawiała się czy pierwsza metoda nie była lepsza. Miała już wiele okazji. Pretorka obozu Jupitera w wieku 16 lat poświęciła się dla przyjaciół, brzmiało lepiej niż, Pretorka obozu Jupitera w wieku 80 lat umarła ze starości. Zakochała się w około dziesięciu znanych herosów, ale mimo to umarła samotnie w domu spokojniej starości, ponieważ nikt nie chciał już nawet gadać z taką staruchą.

Z dnia na dzień było coraz gorzej. Każda chwila stawała się dla niej bezsennsowna...

Niewiadomo ile trwały by jej rozkminy, gdyby nie pojawienie się czarnowłosej dziewczyny. Poczuła się, jakby dostała jakiś zastrzyg.

— Też lubię głośno myśleć — stwierdziła siadając obok.

— Wiem, że twoja matka była alkolocholiczką, a twój ojciec to ham i prostak, ale powinnaś się nauczyć, że nie wolno podsłuchiwać — odwarkneła, ale w duszy zgardziła się za gadanie do siebie.

— Mniejsza z tym. Akurat zmienili mnie na warcie, a jakoś nie mogę spać. Widzę, że też lubisz spędzać noce samotnie — wyjaśniała. Reyna zdziwiona podniosła głowę. Faktycznie było już późno, musiała tu przesiedzieć cały dzień - znowu. — Chyba moja obecność Ci tutaj nie przeszkadza?

— Wprost tryskam radością — westchnęła.

— Wracając do twoich rozkmin życiowych, komuś jednak na tobie zależy — zauważyła Thalia. Córka Bellony, aż podskoczyła na te słowa. Nie zrozumiała ich więc spytała:

— Jak-to? — wydukała.

— No jakby nie patrzeć podeszłam tutaj, chociaż miałam milion lepszych rzeczy do zrobienia — zauważyła.

— Po co? — spytała ciągle nie rozumiejąc słów łowczyni.

— Bo uznałam, że potrzebujesz psychologa, a zanim się dowiedziałam kim jestem miałam takie cisze marzenie — odpowiedziała rozmażona.

— Skąd widziałaś, że mam doła? — pytała dalej.

— Już Ci mówiłam, że myślisz na głos — odburkneła już trochę znudzona tłumaczeniem.

— Musiałaś najpierw słuchać, żeby wiedzieć o czym myślę — zauważyła.

— Weź się już zamknij! — krzyknęła i popchneła ją do wody. Reyna nieprzygotowana na ten atak wpadła do małego Tybru. Wynurzając się z wody popatrzyła z niesmakiem na Thalie, która w najlepsze chichotała. Nie zastanawiając się dłużej popłyneła do brzegu i już miała wyjść, kiedy usłyszała: — Tak łatwo odpuszczasz?

— Sama tego chciałaś — warknęła i złapała ją za lewego buta. Pi chwili obie były w wodzie.

— Liczyłam na więcej kreatywności z twojej strony — prychneła sarkastycznie. Po chwili zaczęły się chlapać i w najlepsze śmiać...

***

705 słów
Tak chcieliście to macie, napisałam. Sory, że nie ma trzech, ale pustka w głowie + konkurs z matmy nie wpływają dobrze na moje shoty. Ale pociesze was tak, jak moją przyjaciółkę. Jeszcze tylko kurat z historii i polskiego i moje urodzinki. Może zrobię jakiś specjał z tej okazji. Pożyjemy zobaczymy. Składajcie zamówienia, tylko na coś innego, błagam. Do następnego!

One shoty || Olimpijscy HerosiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz